W pogoni za straconym honorem, czyli ,,Ostrze Zdrajcy"

W pogoni za straconym honorem, czyli ,,Ostrze Zdrajcy"

 Wydawnictwo: Insignis 
Autor: Sebastien de Castell


Po ,,Ostrze Zdrajcy" nie miałam zamiaru osobiście sięgać. Sądziłam, że na samym podziwianiu pięknej okładki moja przygoda z tym tytułem się skończy. Ha, w jak wielkim błędzie byłam!
Książka opowiada o Falcio val Mondzie i jego towarzyszach, którzy po śmierci króla szukali pracy po tym, jak Wielkie Płaszcze rozwiązano, a bohaterowie zostają strażą przyboczną pewnego szlachcica. Jednak to nie koniec! Szlachcic umiera, a trójka ,,poszukiwaczy sprawiedliwości"  zostaje wrobiona w jego morderstwo. Jakby problemów było mało, dochodzi do tego wszystkiego spisek koronacyjny, który może ostatecznie zniszczyć reputację Wielkich Płaszczy. Cała ta sytuacja wplątuje ich w serię epickich i zapierających dech w piersiach przygód.

''Wszyscy byli bezpieczni w swoim wymyślonym świecie Wielkich Płaszczy, honoru i szermierki, ale oto pojawiam się ja, brzydka prawda."

Jest to naprawdę dobra powieść awanturnicza osadzona w klimatach fantasy. Z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawsza, co powoduje, że czytelnik chce jak najszybciej poznać zakończenie. Chociaż moim zdaniem lepiej się aż tak nie rozpędzać, jeszcze nie wyszły kolejne części.
Ogromnym plusem jest to, że w książce prowadzona jest narracja pierwszoosobowa, która pozwala czytelnikowi  jeszcze bliżej poznać pierwszego kantora Wielkich Płaszczy, osobę z niezwykle ciętym językiem oraz wielkiego marzyciela - Falcio val Monda. Postać ta stała się moim ulubieńcem już na samym początku książki, uwielbiam jego poczucie humoru i upartość, z jaką dąży do celu. Pomimo tego, że on i jego przyjaciele, Kest i Brasti, posiadają wiele podobnych cech, to właśnie Falcio stał się moim ulubieńcem. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Podejrzewam, że to sprawa jego poczucia humoru, które od razu mi się spodobało.

''(...) - Podczas gdy ty wolałbyś, żeby walczył aż do śmierci?

- Mówisz, że zawsze jest nadzieja. Cóż, zawsze jest nadzieja, póki walczysz.
Król uśmiechnął się.
- Nie, Falcio. Po prostu zawsze jest ktoś jeszcze do zabicia."

Świat stworzony przez pana de Castella jest świetnie przemyślany i dopracowany, a postacie charyzmatyczne i różnorodne. Nigdy w życiu bym nie powiedziała, że czyjś debiut może być na aż tak wysokim poziomie! Słyszałam wiele opinii, że tytuł ten jest bardzo podobny do Trzech Muszkieterów.  Przyznaję się bez bicia, nie czytałam tej książki, dlatego nie mam zamiaru szukać podobieństw. (Chociaż nie będę oszukiwać, moje pierwszej skojarzenie było właśnie związane z książką Aleksandra Dumasa.)
Mogę się przyczepić jedynie do okładki. Jest bardzo ładna, kojarzy mi się z serią gier Dragon Age, lecz jest niezbyt poprawna z treścią książki. Przypuszczam, że miał być na niej Falcio. Co w związku z tym? Falcio walczył rapierem, postać zaś trzyma miecz. Wiem, że to już czepialstwo, jednak to trochę razi mnie w oczy.
Cała seria liczy cztery tomy, jednak na polski została przetłumaczona dopiero pierwsza część. Mam nadzieję, że dalsze części będą na równie wysokim poziomie, co Ostrze Zdrajcy. Insignis, nie zawiedźcie mnie i jak najszybciej tłumaczcie kolejne części!
Jeżeli szukaliście jakiegoś przyjemnego, pełnego akcji fantasy, to właśnie je znaleźliście! Książka wciąga i nie wypuszcza, dopóki się jej nie skończy. Napisana jest niezbyt trudnym językiem, co pozwala pochłonąć ją w całości praktycznie za jednym razem. Tempo jest szybkie, sceny walk dynamiczne, a fabuła świetnie przemyślana. Czego chcieć więcej? To pozycja obowiązkowa dla każdego fana klimatów fantasy!


Miłość w świecie podzielonym na frakcje, czyli ,,Niezgodna"

Miłość w świecie podzielonym na frakcje, czyli ,,Niezgodna"

Wydawnictwo: Amber
Autor: Veronica Roth


Po Niezgodną sięgnęłam głównie ze względu na to, że widziałam ją jakiś czas temu w dość przystępnej cenie, a także słyszałam kilka zachęcających opinii na jej temat.
 Czy czas spędzony z tą książką uważam za zmarnowany? Wydaje mi się, że raczej nie.
Świat podzielony jest na pięć frakcji. Książka opowiada historię Beatrice, dziewczyny pochodzącej z tak zwanego Altruizmu, frakcji, w której najważniejszą cechą jest bezinteresowność i chęć niesienia pomocy innym. Każdy szesnastolatek musi przystąpić do testu predyspozycji, podczas którego dowiaduje się, do jakiej frakcji tak naprawdę pasuje. Osoba będąca połączeniem przynajmniej dwóch dostaje miano Niezgodnej. Jak łatwo przewidzieć, Niezgodną zostaje Beatrice, która podczas ceremonii wyboru postanawia przenieść się do frakcji Nieustraszonych, tych odważnych. Tam zaczyna zupełnie nowe życie, zostawiając w tyle swoją przeszłość. Od tego czasu znana jest już jako Tris. Dziewczyna nie ma również pojęcia, że we frakcji tej pozna miłość swojego życia.

Jestem Niezgodna. I nie można mnie kontrolować.
Moim zdaniem wątek romantyczny był trochę nużący i jakby wepchany na siłę. To wszystko działo się tak szybko, że nie potrafiłam uwierzyć, że taka relacja powstała w przeciągu dosłownie dwóch-trzech
  Wątek romantyczny nie był jedyną rzeczą, która drażniła mnie w tej książce, bowiem nie lubiłam także głównej bohaterki. Była naiwna i nigdy nie potrafiła pojąć, czym są konsekwencje. Zachowywała się wręcz jak rozwydrzone dziecko, które na siłę chciało innym coś udowodnić.
  Plusem tej książki były postacie drugoplanowe. Szczerze mówiąc, praktycznie każdy (z wyjątkiem Tris) był napisany w dość ciekawy sposób. Bardzo polubiłam Cztery, chociaż pod koniec zaczął mnie irytować swoim przesadnym ukazywaniem uczuć. To właśnie postacie poboczne wprowadzały do książki coś ciekawego. Sądzę, że gdyby książka została napisana w narracji trzecioosobowej, zyskałaby u mnie wyższą ocenę. Dlaczego? Ponieważ miałam serdecznie dość wiecznych rozterek głównej bohaterki.    Recenzja jest krótka, tak jak krótka była moja przygoda z tą historią. Skończyłam ją około cztery dni. Nie jest to być może wynik powalający, lecz jak na czytadło wzięte na zieloną szkołę to chyba nieźle, racja?
Niezgodna nie jest książką wybitną, lecz nawet mi się podobała. Jest to typowa książka młodzieżowa, a więc nie należy do przesadnie trudnych (ba, nawet mogę ją uznać za łatwą), jednak łatwo się przy niej odprężyć. No chyba, że Tris zacznie wkurzać was tak, jak mnie, wtedy każdy z jej humorków będzie męczarnią.
 Chcąc nie chcąc, książkę polecam fanom takich opowieści. Jest to książka młodzieżowa, wiec skomplikowanych sytuacji nie można się tutaj spodziewać. Nie zmienia to jednak faktu, że polecam ją każdemu, kto lubi takie klimaty.
Uroki słodko-gorzkiej pierwszej miłości, czyli ,,Chemia naszych serc"

Uroki słodko-gorzkiej pierwszej miłości, czyli ,,Chemia naszych serc"


Wydawnictwo: Dolnośląskie
Autor: Krystal Sutherland


Nie jestem wielką fanką książek młodzieżowych. Wspominałam już o tym w recenzji „Czarnych Jezior”. Tym razem jednak, w przeciwieństwie do tamtego tytułu, „Chemia naszych serc” bardzo mi się podobała. Nie polubiłam w niej tylko jednej rzeczy - wybranki serca głównego bohatera.
  Henry Page jest zwykłym nastolatkiem, który jeszcze ani razu nie był zakochany. Chłopak zajęty jest bardziej ocenami, a także próbami zostania naczelnym szkolnej gazetki i dostania się na wymarzone studia. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Grace Town - nosząca męskie ubrania, niezbyt dbająca o wygląd oraz nazbyt zafascynowaną wszechświatem dziewczynę. Grace od razu wzbudza ciekawość swojego znajomego, który obiecał sobie, że pozna skrywaną przez nią tajemnicę. Z biegiem czasu chłopak zaczyna się zakochiwać. Co ma jednak zrobić Henry, gdy zaczyna dostrzegać w swojej pierwszej miłości femme fatale?
  Główny bohater  i jego przyjaciele zdecydowanie skradli moje serce. Henry to sypiącymi nawiązaniami do popkultury geek, który codziennie przesiaduje w swojej "piwnicy" z, zresztą równie ciekawą, dwójką przyjaciół i gra na PlayStation 4 w Grand Theft Auto 5 lub Mario Kart. Bohaterowie są zdecydowanie najlepszym aspektem książki. Każdy z nich jest unikatowy i na swój sposób interesujący (Australijczyk opowiadający przez cały czas suchary związane ze swoim kontynentem? Proszę bardzo).
Niemniej różnorodne są także postacie drugoplanowe, nawet te pojawiające się jedynie raz w całej książce. Szczerze mówiąc, nie lubiłam w tej gromadzie charakterów jedynie Grace. Na początku wydawała się być najciekawsza i najdziwniejsza ze wszystkich (do końca taka była, no ale potem zaczęło się to robić monotonne), lecz moja pozytywna opinia zaczynało zanikać z biegiem historii. Gdzieś w połowie książki zrozumiałam, że przez cały czas zwyczajnie wykorzystywała Henry'ego. Chłopak starał się zdobyć jej serce, a ona go ciągle ignorowała lub okłamywała. Niefajnie!
  ,,Chemia naszych serc" to typowa, choć momentami zaskakująca i inteligentna, młodzieżówka opowiadająca o problemach słodko-gorzkiej pierwszej miłości. Czyta się ją dość szybko, a sama opowieść powoduje momentami wiele emocji. Niejednokrotnie pojawiał się na mojej twarzy uśmiech spowodowany którymś z żartów serwowanych przez Muza (wspomnianego wcześniej Australijczyka z dość oryginalnym poczuciem humoru). Książka powodowała u mnie również uczucie niechęci do postaci, jaką jest Grace.
Po ten tytuł sięgnijcie, jeśli chcecie poznać oryginalną i pełną zaskakujących momentów historię o tym, że miłość to tylko chemia naszych serc.
Średniowieczne przygody Zbyszka, czyli ,,Krzyżacy"

Średniowieczne przygody Zbyszka, czyli ,,Krzyżacy"


Wydawnictwo: Bellona
Autor: Henryk Sienkiewicz

 Nie będę ukrywała, sięgnęłam po ten tytuł tylko dlatego, że była to moja lektura. Historia przedstawiona w książce była dość długa, a ja sama momentami nie mogłam zmusić się do czytania. Czasami było bardzo ciekawie, a czasami miałam ochotę przy niej zasnąć. Później okazało się, że dość pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się czegoś nudnego i ciągnącego się w nieskończoność, a dostałam dość wciągającą i wiarygodną powieść historyczną.
  Książka opowiada o przygodach Zbyszka z Bogdańca, młodzieńca marzącego o zostaniu rycerzem, który pewnego razu spotyka Danusię, dwórkę królowej Jadwigi. Chłopak zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko nadarzyła się do tego okazja, ratuje ją z niewielkich tarapatów, a następnie ślubuje wierność i obiecuje, że przyniesie jej pawie pióra z hełmów Krzyżaków. Staje się wtedy jej rycerzem.
 Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ciekawi i charyzmatyczni bohaterowie. Każda postać posiadała swój unikalny charakter i ambicje. Zbyszko, Maćko, Danuśka, Jagienka, Hlawa, Jurand, Zygfryd de Löwe - każdy z nich jakoś się wyróżniał. Nawet postacie pojawiające się na dosłownie jeden rozdział miały w sobie ,,to coś". Sienkiewicz stworzył wiele bardzo wiarygodnych i interesujących postaci!

Niedziwowałbym się, choćbyś była głupia, boś od tego niewiasta, ale że rozum masz, to się dziwuję."

Bardzo podobały mi się również relacje między każdym z bohaterów. Wszystko wyglądało dzięki temu na bardzo prawdopodobnie. Aż nie chciało mi się wierzyć, że Zbyszko i jego przyjaciele są jedynie wymysłem bujnej wyobraźni autora. Ba, lecz w książce pojawiają się nie tylko postacie stworzone przez Henryka Sienkiewicza! W Krzyżakach możemy też spotkać na przykład panującego wtedy na polskim tronie Władysława Jagiełłę, czy wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego, Ulricha von Jungingena. Obecność postaci historycznych dodaje całej historii jeszcze więcej realizmu. Jest to również dość przyjemny sposób na naukę podstawowych informacji na temat Wielkiej wojny z zakonem krzyżackim. A taka wiedza przyda się nie tylko na polskim!
 Autor idealnie przedstawił też klimat tamtych czasów. Pełno archaizmów oraz opisów zwyczajów panujących w średniowieczu dodało powieści jeszcze więcej "tego czegoś". A tego, jak zauważyłam, często w dzisiejszych tytułach brakuje. Książka również dopracowana pod każdym względem. Nawet nie chcę myśleć, ile czasu zajęło Henrykowi Sienkiewiczowi zebranie tych wszystkich informacji na temat średniowiecza.
  Niejednokrotnie Krzyżacy kojarzyli mi się z opowieścią fantasy. w której brakowało jedynie czarów i magicznych stworzeń. Zapewne mam tak przez serię Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego. One również były osadzone w dość odległych, podobnych do Krzyżackich, czasach. Pisane były także podobnym (choć, nie oszukujmy się, nie aż tak archaicznym) językiem.
  Cóż, mogę zostać uznana za nietypowy rodzaj ucznia, ponieważ Krzyżaków uważam za bardzo dobrą książkę pod względem wiedzy historycznej, jak i ciekawej fabuły. Na pewno jeszcze kiedyś do nich wrócę, kto wie, może za jakiś czas zrozumiem z tej książki więcej?
  Warto jest zmęczyć ten początek, bowiem kilka rozdziałów później poznać może epicką, zapierającą dech w piersiach przygodę o młodym Zbyszku z Bogdańca!

Zmagania z chorobą, czyli ,,Czarne jeziora"

Zmagania z chorobą, czyli ,,Czarne jeziora"


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Autor: Dorota Suwalska

Co do tej książki mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony podziwiam autorkę za poruszenie tematu tak trudnego jak HIV, a z drugiej strony czułam pewne znudzenie po skończonej lekturze... Będę szczera - zachęciła mnie głównie ciekawa okładka i dość oryginalny tytuł. Książkę wypożyczyłam tak o,  bo po prostu nie miałam co czytać w czasie wolnego od szkoły. Z początku byłam dość sceptycznie nastawiona, ze względu na gatunek (hoho, kolejna młodzieżówka o nudnych problemach nastolatków, ale czadowo!) jednak z czasem zaczęłam się do niego przekonywać. Zwłaszcza, że nawet nie zdawałam sobie sprawy z tematu, który został poruszony przez autorkę.

Książka Czarne jeziora opowiada o uzdolnionej literacko Magdzie, która w prowadzonym przez siebie dzienniku opowiada o wszystkich swoich problemach. Jej sytuacja rodzinna robi się coraz bardziej napięta, a spokój odnajduje wyłącznie na spotkaniach Klubu Literackiego, które prowadzone są przez jej ulubionego pisarza - Marcina Dregera. Nie jest to jednak koniec problemów, do tego wszystkiego dochodzi jeszcze skrywana przez wiele lat prawda. Jaka prawda, zapytacie? W sumie to nie jest jakaś wielka tajemnica - czytając opis znajdujący się na okładce można znaleźć informację o tym, że główna bohaterka choruje na HIV (co nie zmienia faktu, że ja sama nie czytałam tego opisu. Czy to źle? Nie wiem). O dziwo, choroba nie jest w życiu Magdy największym zmartwieniem. Owszem, często dziwiła się, dlaczego matka jest tak bardzo przewrażliwiona na punkcie jej zdrowia, lecz nigdy nie łączyła tego z czymś więcej. Dziewczyna bardziej przejmuje się pogarszającymi kontaktami z rodziną i przyjaciółką, a także nietypowymi problemami sercowymi.
  Nie będę nikogo oszukiwać, twierdząc, że dziennik potrafi być niezwykle nużący. Sama w niektórych momentach musiałam zmuszać się do czytania. Nudziłam się głównie przez to, iż Magda potrafiła opisywać niektóre sytuacje aż nazbyt dokładnie. Czasami było to ciekawe, a czasami modliłam się, by rozdział był jak najkrótszy. Na szczęście książkę udało mi się skończyć w około tydzień.
 Pomimo wszystko - tytuł jest bardzo dojrzały, a ja sama dowiedziałam się dość wielu rzeczy na temat HIV. Jest to zdecydowanie wielki plus dla pani Doroty Suwalskiej, gdyż potrafiła połączyć ciekawą powieść młodzieżową z tak trudnym, wręcz uważanym za tabu, tematem. Książka pokazuje również młodym to, że z tą chorobą można żyć i nie jest to powód do wstydu. Mam także nadzieję, że pomimo mojej, momentami, niezbyt pozytywnej opinii więcej młodych osób sięgnie po ten tytuł. Bo to nie jest książka zła, po prostu jest trudna dla osób, które nigdy nie miały styczności z tym tematem.

Moje 5 ulubionych lektur z podstawówki

Moje 5 ulubionych lektur z podstawówki



Nie oszukujmy się - mało komu chce czytać się lektury szkolne. Są jednak takie, które potrafią przyciągnąć do siebie nawet największych przeciwników książek. Zachęcić potrafią między innymi kolorowymi i ciekawymi okładkami, czy też po prostu opisem znajdującym się na nich. W tym poście mam zamiar przedstawić wam kilka tytułów, które - pomimo tego, że były obowiązkowymi lekturami szkolnymi - niemiłosiernie mnie wciągnęły. Warto również dodać, że czytałam każdą lekturę, jaką mieliśmy zadaną (no... prawie każdą).




5. Mark Twain - Przygody Tomka Sawyera, wydawnictwo IBIS.


Odkąd tylko dostałam tę książkę jako nagrodę w trzeciej klasie, sądziłam, że nigdy się za nią nie zabiorę. Wielokrotnie słyszałam pozytywne opinie o tej książce, lecz wcześniej strasznie mnie to denerwowało. Uparcie trwałam w tym, że tej książki nie przeczytam. Chcąc nie chcąc, została moją lekturą i dopiero wtedy postanowiłam wyciągnąć ją z szafki. Przygody Tomka Sawyera nie były być może uwielbiane przez moją klasę, jednak ja uważam, że jest to jedna z lepszych lektur, jakie miałam w podstawówce. Była ciekawa i zabawna (a przynajmniej tak ją zapamiętałam.) Muszę przyznać innym rację -  naprawdę warto było się przełamać i zabrać w za czytanie.

4Roman Pisarski - O psie, który jeździł koleją, wydawnictwo Sara


Pamiętam, że była to jedyna lektura, przy której naprawdę chciało mi się płakać, chociaż nie pamiętam nawet, czy naprawdę się rozpłakałam. Krótko mówiąc - zakończenie mnie strasznie zasmuciło i nigdy nie spodziewałam się, że historia bohaterskiego psa może się w taki sposób zakończyć (no ale hej, byłam jedynie dzieckiem!)
Książkę wspominam bardzo dobrze, zwłaszcza, że w tamtym czasie uwielbiałam słuchać i czytać o historiach i przygodach zwierzątek (zwłaszcza psów). Nic nie zmieni jednak tego ogromnego rozczarowania i smutku towarzyszącego mi, gdy tylko skończyłam czytać. Teraz, po tylu latach, przygody psa jeżdżącego koleją kojarzą mi się z historią psa Hachiko. Czy to źle? Ależ oczywiście, że nie! Przygoda Hachiko wzrusza w tym samym stopniu, co przygoda Lampo. Uważam także, że książkę Romana Pisarskiego warto jest przeczytać - nieważne w jakim wieku się jest. 

3. Kornel Makuszyński - Szatan z siódmej klasy, wydawnictwo Nasza Księgarnia


Będę szczera - do przeczytania książki zachęciła mnie głównie okładka, a sama opowieść nie wydawała mi się zbytnio ciekawa. Ba, na początku wręcz mnie nudziła (normalka, mam tak z prawie każdą lekturą). Poczułam wtedy lekkie rozczarowanie, gdyż po tak ciekawej i młodzieżowej okładce spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Wielką fanką kryminałów być może wtedy nie byłam, jednak w fabułę stopniowo zaczynałam się wciągać. Główny bohater od razu przypadł mi do gustu swoim sprytem, i inteligencją, a historia zaczynała się - na szczęście - rozwijać. Książka spodobała mi się (niestety dopiero pod koniec) tak bardzo, że potem nawet napisałam opowiadanie o zupełnie nowej przygodzie Adasia (ah te zadania domowe dla chętnych w szóstej klasie). Byłam jedną z nielicznych osób, które ,,Szatana" wspominają dosyć dobrze. A szkoda - historia była naprawdę ciekawa i przemyślana.

2. C.S Lewis - Lew, czarownica i stara szafa, wydawnictwo Media Rodzina


Oh, Narnia. Pamiętam swoją żałosną próbę przeczytania całego cyklu, kończąc jedynie na ,,Podróży Wędrowca do Świtu". Zachęciła mnie do tej próby właśnie ta książka - pierwsza część. Będę musiała zabrać się za Narnię jeszcze raz, bo to chyba właśnie wtedy, po skończeniu lektury, zaczęłam coraz bardziej lubić gatunek fantasy.
Postacią, która najbardziej przypadła mi do gustu był Aslan -stworzyciel całej krainy. Wydaje mi się, że Narnia to była jedna z niewielu lektur, które wciągnęły mnie od samego początku i które przeczytałam w dość krótkim czasie. Była to zdecydowanie najciekawsza książka, kojarząca mi się z podstawówką, a po kilku latach wciąż bardzo dobrze ją wspominam (i wspominać jeszcze długo będę). Jest to typ powieści, który przyciąga do siebie nie tylko fanów fantastyki, a także za każdym przeczytaniem jest równie dobry.


1. Irena Jurgielewiczowa - Ten Obcy, wydawnictwo Nasza Księgarnia

Jest to zdecydowanie moja ulubiona lektura z podstawówki. Od razu pokochałam wszystkich bohaterów (nie oszukujmy się, zwłaszcza Zenka) i historię przedstawioną w książce. Bardzo podobała mi się również przepiękna okładka, która od razu zachęciła mnie do sięgnięcia po ten tytuł. W mojej klasie było pełno osób, które przeczytały w swojej "karierze" jedynie jedną lekturę - właśnie Tego obcego (potem nawet założyliśmy fanklub Zenka, o mój Boże). Na pewno jeszcze kiedyś po nią sięgnę, głównie ze względu na moje wspomnienia i opinię na jej temat. Bardzo podobały mi się perypetie piątki przyjaciół, a także wątek romantyczny wpleciony w ich przygody. Nie była to długa książka, a czytanie nie zajęło mi być może dużo czasu, jednak ogromnym plusem jest to, że wciąga i potrafi wywołać wiele emocji (przynajmniej ja tak miałam - szczególnie przy zakończeniu). Tego obcego polecam każdemu, kto lubi proste historie, bo książka Ireny Jurgielewiczowej właśnie taka jest - lekka, przyjemna i wciągająca.

Najemnicy, czapki i humor, czyli Team Fortress 2

Najemnicy, czapki i humor, czyli Team Fortress 2

Wydawca: Valve
Rok wydania: 2007


Przez jakiś czas zastanawiałam się, czy jest jakiś sens w robieniu recenzji gry, która w październiku tego roku będzie kończyć dziesięć lat. Postanowiłam jednak ją napisać. Dlaczego? Głównie ze względu na to, że jest to jedyna gra multiplayer, w której mam przegrane ponad 670 godzin (drobiazg.). Wzięłam też pod uwagę fakt, iż jest to jedna z moich ulubionych produkcji stworzonych przez Valve. A muszę przyznać jedno - Valve robi świetne gry.
 Team Fortress 2 to darmowa (od kilku lat) gra gatunku first-person shooter. Jest kontynuacją Team Fortress Classic. Sequel jednak jest zupełnie inny, gdyż - w przeciwieństwie do swojego poprzednika - jest osadzony bardziej w komiksowym klimacie. Sama gra w dniu premiery stała się ogromnym hitem, a także zaskakiwała recenzentów i graczy między innymi niespotykaną wcześniej komiksową szatą graficzną i irracjonalnym humorem. Team Fortress 2 z roku na rok robił się coraz popularniejszy, a  w 2011 w końcu stał się darmowy. Spowodowało to ogromny przyrost graczy, a także popularność tytułu stała się jeszcze większa. Teraz, w ciągu tygodnia, potrafi w niego grać ponad milion graczy. Dobrze, to byłoby tyle ze wstępu. Teraz wypadałoby napisać trochę o tym, jak ta gra w ogóle wygląda, prawda?
Gra polega na walce najemników pracujących dla dwóch drużyn - RED i BLU - założonych przez skłóconych ze sobą braci. Gracz może wcielić się w jedną z dziewięciu postaci posiadających własne umiejętności i bronie. Każda klasa posiada również swój unikatowy charakter pasujący do preferowanego przez nią stylu rozgrywki. Tak więc zobaczyć możemy na przykład Skauta - rozgadanego Bostończyka ze strzelbą i kijem bejsbolowym, przesadnego patriotę Żołnierza - walczącego przy użyciu wyrzutni rakiet, czy też Francuskiego Szpiega - który w swoim arsenale posiada rewolwer, zegarek niewidzialności i nóż motylkowy. Nie jest to jednak koniec, jest jeszcze Demoman - Szkot z granatnikiem, Pyro - niewiadomego pochodzenia piroman z miotaczem ognia, Gruby - Rosjanin posiadający minigun, Snajper - Australijczyk wyposażony w (jak można było się spodziewać) karabin snajperski, Medyk - niemiecki lekarz bez prawa do wykonywania zawodu, leczący przy pomocy tak zwanego mediguna", a także Inżynier - Teksańczyk potrafiący budować różne konstrukcje. Różnorodność klas powoduje, że gracz znajdzie kogoś dla siebie. (Ja na przykład lubię grać Medykiem - no ale to już tak na marginesie.)

 Cel gry definiować można przez każdy z wielu trybów, w które chcemy zagrać. Można wziąć udział w między innymi klasycznym i znanym z innych gier wieloosobowych Zdobądź Flagę", w którym zadaniem graczy jest zabranie teczki z bazy przeciwników, czy też niemniej interesującym Mann kontra Maszyny", gdzie najważniejszym aspektem jest współpraca między członkami drużyny. Wszystkich trybów nie będę wymieniała, bo jest ich po prostu za dużo.
Team Fortress 2 polubiłam również za aktywną i niezwykle kreatywną społeczność. Niektórzy uznają tą grę za umierającą, jednak nic bardziej mylnego - społeczność jest ogromna i bardzo utalentowana - tworzy wiele fan artów, pisze wiele fan fiction, tworzy zupełnie nowe mapy i tryby gry, a także wymyśla coraz to ciekawsze filmiki o postaciach. Grając w tę grę niezwykle trudno jest się nudzić. Polecam ją każdemu, nawet osobom, które bardzo rzadko sięgają po gry sieciowe czy też strzelanki. Ten tytuł się po prostu ani trochę nie starzeje!
O miłości robota i człowieka, czyli ,,Robot w ogrodzie"

O miłości robota i człowieka, czyli ,,Robot w ogrodzie"


Wydawnictwo: WAM
Autor: Deborah Install


,,Robot w ogrodzie" jest to lekka, a także bardzo przyjemna książka. Nie należy ona być może do najpopularniejszych i najlepszych, (ba, gdyby nie została mi polecona przez kolegę z klasy, zapewne nigdy bym po nią nie sięgnęła) jednak mogę oznajmić, że jak na debiut autorki, jest bardzo dobra.
Fabuła jest prosta i niezbyt skomplikowana - akcja zaczyna się, gdy ogródka Bena i Amy, małżeństwa, któremu od jakiegoś czasu niespecjalnie się powodzi, trafia zepsuty i zaniedbany robot o imieniu Tang. Gość od razu zostaje zauważony, lecz niestety para ma zupełnie różne poglądy na jego temat. Amy wysyła swojego męża, by ten pozbył się Tanga z ogrodu, jednak Ben, wbrew jej prośbom, zaczyna coraz bardziej interesować się tym, dlaczego i skąd przybył robot. Gdy tylko mężczyzna informuje swoją żonę o tym, iż, zaintrygowany jego tajemniczą przeszłością, postanawia wyruszyć w świat, by go naprawić. Amy, zirytowana decyzją męża, postanawia od niego odejść. Ben, starając się zapomnieć o wszystkich problemach, wyrusza na poszukiwania osoby, która będzie potrafiła naprawić jego nowego towarzysza. Mężczyzna jeszcze nie wiedział, że przygoda ta będzie wymagała od niego zwiedzenia wielu miejsc.
 Wspólna podróży zbliża do siebie dwójkę bohaterów, tworząc między nimi relację podobną do relacji ojca z synem. Ben, który od początku historii był przeciwnikiem posiadania dzieci, zaczyna powoli zmieniać zdanie i dostrzegać pozytywne tego aspekty. Uczy się odpowiedzialności, której tak bardzo mu brakowało. Robot również nabywa nowe umiejętności, które powodują, że staje się jeszcze bardziej ludzki. Tang nie jest zwyczajnym robotem - zachowuje się on niejednokrotnie jak dziecko. Powoduje to, że w erze androidów, które wyręczają człowieka w codziennych obowiązkach, jest uważany za bezużyteczny ,,rupieć", który prędzej czy później zostanie wyrzucony na złomowisko.
Postać Bena należy do bardzo sympatycznych, a pomimo wielu wad, które posiada, (między innymi nieodpowiedzialności i lenistwa) można bardzo go szybko polubić. Ma poczucie humoru oraz, co najważniejsze, jest bardzo wrażliwy i nie pozwala, by jego bliskim stała się krzywda. Towarzystwo robota powoduje u niego zmianę, a także zrozumienie, że bardzo ważne są zupełnie inne wartości - rodzina i miłość. Tang pokazał mu zupełnie nowe, lepsze spojrzenie na świat.
Zdecydowana większość historii dzieje się w podróży. Dodaje to dynamizmu, szybko, a także różnorodności, co nie pozwala czytelnikowi się zbyt długo nudzić. Jest to przygoda, podczas której można zwiedzić futurystyczne ulice Tokyo, albo poznać opuszczone miasteczka w Ameryce. Każda z lokacji jest inna i na swój sposób intrygująca.
W książce jest również bardzo dużo humorystycznych momentów i akcentów, niestety nie wszystkie należą do humoru wysokich lotów. Nie zmienia to faktu, że łatwo do się do tego przyzwyczaić, a książka i tak posiada kilka momentów, na których człowiek się uśmiechnie.
,,Robot w ogrodzie" jest to ciepła historia o dojrzewaniu i nabieraniu odpowiedzialności. Deborah Install stworzyła coś w stylu "bajki dla starszych i dorosłych", która potrafi swoją prostotą i ciepłem wzruszyć niejedną osobę. Nie ma co się o niej zbytnio rozpisywać, gdyż książka sama w sobie nie jest zbyt długa. Sądzę jednak, że naprawdę warto jest sięgnąć po Robota w ogrodzie i samemu poznać historię przyjaźni między Tangiem i Benem, która tak bardzo zmieniła na lepsze ich obu.

Początek epickiej historii, czyli ,,Ostatnie Życzenie"

Początek epickiej historii, czyli ,,Ostatnie Życzenie"

Wydawnictwo: superNOWA
Autor: Andrzej Sapkowski


Ostatnie życzenie jest książką umownie braną za pierwszą część sagi ,,Wiedźmin", pomimo iż jest to tak naprawdę zbiór kilku opowiadań niezbyt do siebie nawiązujących. Opowiadają one o przygodach wiedźmina, choć nie brakuje tam jego przyjaciół i bliskich. Każda historia opowiada o czymś zupełnie innym. 

Na samym początku poznajemy głównego bohatera wszystkich przygód, wiedźmina Geralta z Rivii. W pierwszym opowiadaniu zatytułowanym ,,Wiedźmin" bohater przybywa do Wyzimy, stolicy Temerii, ponieważ król tej krainy, Foltest, ogłosił, że potrzebuje pomocy z pewnym potworem. Chciał on bowiem odczarować demona z dawnych wierzeń słowiańskich, strzygę. Stwór ten był niezwykle niebezpieczny, wychodził w każdą pełnię z krypty, a następnie mordował mieszkańców Wyzimy. Foltest miał za sobą przeszłość, której od zawsze się wstydził i dlatego wolał zastosować odczarowanie, aniżeli zabijanie potwora. Słyszał od pewnej osoby, że strzygę można przywrócić do jej normalnej, człowieczej formy. Owym potworem była bowiem córka Foltesta, Adda, na którą rzucona została klątwa. Król ucieszył się na widok Geralta, gdyż białowłosy pogromca potworów był zawodowcem w swoim fachu i mógł wykonać zadanie bez żadnych trudności. 
Ta historia jest jedną z siedmiu znajdujących się w książce. Każda jest na swój sposób interesująca i intrygująca. Poznajemy w nich również wielu ciekawych i charyzmatycznych bohaterów. Każda z postaci jest na swój sposób ciekawa i oryginalna, każdy z bohaterów ma swój charakter i osobowość. Dla każdego czytelnika znajdzie się postać, która mu się spodoba. Książkę ubarwia także słowiański klimat i wiele nawiązań do przedchrześcijańskich wierzeń. Osadzenie historii w tych czasach było bardzo dobrym pomysłem, który Andrzej Sapkowski świetnie zrealizował. Dzięki czytaniu tej książki  można również poznać potwory ze słowiańskiego bestiariusza lub zwyczaje panujące w tamtych czasach. Jednym z minusów, chociaż takim niezbyt wielkim, jest słownictwo. W książce jest dużo archaizmów i  zwrotów, które nie zawsze można zrozumieć. Niby dodaje to prawdopodobnego, średniowiecznego klimatu, jednak czasami potrafi utrudnić czytanie. Jest to książka również niezwykle dojrzała, nie brakuje tam brutalnego i pełnego nienawiści świata, który główny bohater stara się zmienić. Wkracza tym samym w wiele konfliktów i sytuacji, w których nikt nigdy nie chciałby się znaleźć. 
W innym opowiadaniu zatytułowanym ,,Ostatnie życzenie" poznajemy historię, gdy Geralt i jego przyjaciel, bard Jaskier, łowią ryby nad rzeką, a w ich sieć zaplątuje się dziwny dzban. Jak się potem okazuje, w dzbanie ukryty był dżin, który wydostał się i oczekuje od wiedźmina i trubadura wypowiedzenia trzech życzeń. Jaskier, jako iż jest niezwykle rozgadaną i niewiele myślącą osobą, szybko wypowiada dwa życzenia, które tak naprawdę były dość błahe. Po tym wszystkim dżin go zaatakował. Geralt próbował pomóc swojemu koledze, jednak jego czyny niewiele dawały. Stwór zaczarował Jaskra. Białowłosy postanawia więc wyruszyć do najbliższego miasta, by poprosić o pomoc. Spotyka tam czarodziejkę o imieniu Yennefer, która, pomimo swojej początkowej niechęci, postanawia pomóc wiedźminowi i jego towarzyszowi. Po całym zajściu ona i wiedźmin zakochują się w sobie. Jest to ostatnie opowiadanie znajdujące się w książce.
 Jest także drugi zbiór zatytułowany ,,Miecz przeznaczenia", jednak o nim pisać nie będę. Po prostu trzeba najpierw poznać początki z wiedźmińskiego życia Geralta, zaczynając tym samym podróż do wspaniałego, magicznego, a także bardzo dojrzałego świata stworzonego przez Andrzeja Sapkowskiego.
Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger