Nauczyciel i tajemnicza dziewczyna, czyli ,,Czerwony Wariant"

Nauczyciel i tajemnicza dziewczyna, czyli ,,Czerwony Wariant"


   Czerwony Wariant jest już drugą książką z zupełnie nowego Uniwersum Metro 2035. Pierwszy tytuł z tej serii bardzo przypadł mi do gustu, dlatego nawet się nie zastanawiałam, gdy sięgałam po drugi. Byłam bardzo ciekawa, czym tym razem zostanę przez jednego z fanów Metra zaskoczona. I cóż, nie ukrywam, dostałam solidną i ciekawą opowieść, która momentami nawet dorównuje rewelacyjnej poprzedniczce.

  Stalkerzy z Krzyża, wspólnoty stacji obu linii, pewnego razu znajdują na powierzchni tajemniczego, nieznanego mężczyznę w uszkodzonym skafandrze. Nikt, nawet on sam nie potrafi określić, kim jest i skąd przybył. Nikt, z wyjątkiem niepełnosprawnej umysłowo dziewczyny, zachowującej się jak dziecko. Tylko ona będzie mogła rozwiązać zagadkę tajemniczej postaci... Tylko jak?  Przecież nie potrafi mówić, a jej zachowanie budzi lekki niepokój u większości ludzi... Jest jednak pewien cień szansy.
Jon jest zwykłym nauczycielem pracującym w zwykłej szkole znajdującej się w podziemiach kijowskiego metra. Dostaje zadanie, które polega na przetransportowaniu dziewczyny na drugi koniec Krzyża, gdzie pewien lekarz może jej pomóc. Nie jest to jednak tak łatwe, na jakie może wyglądać... Nie wszyscy bowiem chcą, by ten sekret został przez kogokolwiek odkryty. 
   Bardzo spodobało mi się zupełnie inne podejście do stalkerów. W każdej książce z Metra, jaką czytałam, byli oni uważani za ważne i szanowane osobistości. W Czerwonym Wariancie są oni brani  raczej za wyrzutków odłączonych od społeczeństwa. Wszyscy w kijowskim metrze się ich wręcz boją i zachowują, jakby stalkerzy byli nosicielami jakiejś zakaźnej i śmiertelnej choroby. Pozwala to spojrzeć na ich profesję z zupełnie innej perspektywy. Można zobaczyć, co sądzą osoby, które spotykają się z ciągłą pogardą i nienawiścią ze strony innych. Cieszę się, że ktoś w końcu stworzył koncepcję odbiegającą od oryginału.
   Na pierwszy rzut oka fabuła może wydać się sztampowa i dość często spotykana w książkach z Uniwersum, jednak wcale tak nie jest. Jest to historia wciągająca i trzymająca w niepewności aż do ostatnich stron. Rozwiązanie jest tak blisko, a zarazem tak daleko! Naprawdę nie spodziewałam się aż takiego zwrotu akcji na samym końcu. Prawdę mówiąc, to właśnie końcówkę czytało mi się  z całej książki najlepiej. Wcześniejsze momenty bywały niekiedy nużące i jakby ciągnące się w nieskończoność. Nie zmienia to jednak faktu, że miały swój urok i pokazywały, że każda stacja się czymś różni i jest na swój sposób interesująca. 


Poderwali Jona szarpnięciem z ziemi. Lufa utkwiła mu w szyi pod podbródkiem.
- Nie dowcipkuj mi tu, klaunie! - warknął dowódca. - Jeszcze raz, po kolei! Ktoś ty?
- Nauczyciel z Łukjanowskiej.


   Do gustu przypadł mi również klimat panujący w książce. Był tajemniczy i mroczny, czyli taki, jaki w książce z Uniwersum Metro powinien być. W Czerwonym Wariancie nie ma aż tak dużo akcji, jak w niektórych tytułach z serii i trochę mnie to smuciło. Siergiej Niedorub postawił na opisanie historii metra i przemyśleń nauczyciela na niektóre sprawy. Prawdę mówiąc, nie przepadam za tytułami, gdzie dość często wkrada się nuda, po prostu lubię, gdy bohaterów spotyka coś niezwykłego.  Na szczęście pojawia się kilka momentów, w których coś w końcu się dzieje. 
Jak zastało na początku zapowiedziane, Uniwersum Metro 2035 ma być o wiele dojrzalsze i brutalniejsze od poprzedniego. Niestety, w Czerwonym Wariacie tego aż tak tego nie widać. Owszem, jest dojrzalej, lecz czegoś mi tu brakuje... Jest to opowieść dobra, lecz niestety posiadająca swoje wady. Jednego jestem pewna, na pewno jest inna od większości historii, które już znamy. I to jest jej ogromny pozytyw.
   Plusem jest też objętość. Nic nie jest ani za długie, ani za krótkie. Autor świetnie wykreował spójny i logiczny świat, a także przy okazji opowiedział o losach Jona i Elzy. Kolejne strony byłyby po prostu niepotrzebne. Choć w sumie chciałabym się dowiedzieć, co stało się z bohaterami po zaskakującym zakończeniu...

   Jest to książka dla każdego fana serii Metro, a także klimatów postapokalipsy. Czerwony Wariant to zgrabnie napisana i ciekawa opowieść o przetrwaniu w kijowskim metrze, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje. Trzeba po prostu samemu wejść do tego świata i poznać tę historię. Jako fanka, zdecydowanie polecam.


Wydawnictwo: Insignis
Autor: Siergiej Niedorub
Ilość stron: 352
Cena okładkowa: 39,99 zł
Premiera: 17.10.2018

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Insignis


Czas na kosmos, czyli ,,Mass Effect Andromeda: Inicjacja"

Czas na kosmos, czyli ,,Mass Effect Andromeda: Inicjacja"


    Przyznam się od razu, wielką fanką serii gier Mass Effect nigdy nie byłam. Zaczęłam swego czasu grać w drugą część, jednak jakoś nigdy nie potrafiłam jej skończyć. Postanowiłam jednak się przełamać i sięgnąć po książkę, gdyż opis jej fabuły mnie dość zaciekawił... Cóż, spodziewałam się czegoś odrobinę lepszego. A może była to po prostu wina wcześniejszego niezaznajomienia z grą?
   
    Nikt już od dawna nie uważa naszej planety za najważniejszy punkt we wszechświecie. Ludzie odkrywają zupełnie nowe miejsca, rasy i kultury...
  Porucznik Cora Harper, podczas swojej służby w armii Przymierza, zostaje wysłana na szkolenie do asari, a następnie przydzielona do Córek Talein, gdzie rozwija swoje talenty biotyczne i uczy się, jak być bezwzględną i niebezpieczną łowczynią. Pewnego razu wraca na Ziemię i postanawia dołączyć do Inicjatywy Andromeda jako zastępca Aleca Rydera. Ma za zadanie dowodzić misją, podczas której sto tysięcy kolonistów zostanie wysłane w sześćset letnią podróż w nieznane. Swoje umiejętności może bardzo szybko przetestować, gdy pewne tajne i niezwykle ważne dane zostają Inicjatywie wykradzione, a Cora będzie musiała je odzyskać. Nic nie jest jednak tak łatwe, jak się na pierwszy rzut oka wydaje...
   Książka z początku wydawała się być bardzo interesująca i byłam niezwykle ciekawa, co czeka mnie dalej. Zawsze bardzo lubiłam science-fiction, a tytułu osadzonego w takim świecie jeszcze nie czytałam! Wszystko zaczęło się jednak psuć, im dalej brnęłam... Po jakimś czasie zaczęłam się najzwyczajniej w świecie nudzić. Bohaterowie byli odrobinę nijacy, a sama akcja działa się wręcz za szybko. Rozumiem, że w grze by takie tempo na pewno przeszło, no ale jednak to jest mimo wszystko książka!

 

- No naprawdę, Alec. Nawet Einstein dawał radę kąpać się codziennie - powtarzała.
- Brud buduje charakter - odpowiadał. Tak naprawdę nie potępiał kąpieli. Po prostu czasami potrzebował dodatkowego bodźca, żeby przerwać pracę i skupić się na podstawowych czynnościach.

    Sądzę, że naprawdę warto jest znać w jakimkolwiek stopniu grę, nim zabierzemy się za lekturę. Na szczęście jednak również osoby z tym cyklem niezaznajomione mogą cieszyć się książką. Wszystko zostało napisane w sposób zrozumiały i przystępny. Coś jak recenzowane przeze mnie niegdyś World of Warcraft: Cisza przed burzą, które bardzo mi się podobało.W Inicjacji nie spotkamy niestety ani jednego opisu postaci, przez co naprawdę trudno jest sobie wyobrazić, jak mogliby wyglądać bohaterowie. No ale czego się spodziewać? Jest to przecież prequel gry komputerowej i każdy znający świat Mass Effect dobrze te postacie kojarzy. Mimo wszystko, nie jest to książka zła i powinna spodobać się każdemu fanowi takich kosmicznych klimatów. Ja niestety zamieniłam się potem w psa Pawłowa, który na sam widok okładki od razu czuł znużenie i zmęczenie. Aż żałuję, ponieważ wiem, że seria ta jest naprawdę interesująca i ciekawa! Kto wie, może wrócę do tej książki, gdy przejdę którąś z części? To nie jest taki zły pomysł...

   Reasumując, Mass Effect Andromeda: Inicjacja to książka dobra, lecz nie wybitna. Powinna przypaść do gustu każdemu fanowi tego uniwersum oraz osobom uwielbiającym operę kosmiczną. Jest to naprawdę lekka i krótka opowieść, która po prostu ma kilka swoich wad. Zachęcam do samodzielnego sięgnięcia po ten tytuł i zdecydowania, czy uniwersum Mass Effect to coś, co  przypadnie wam do gustu. Ja osobiście niczego nie oczekiwałam i w sumie niezbyt się zawiodłam.


Wydawnictwo: Insignis
Autor(zy): Nora K. Jemisin, Mac Walters
Ilość stron: 300
Cena okładkowa: 39,99 zł
Premiera: 13.10.2018

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Insignis
Ciężkie zmagania z przeszłością, czyli ,,Pisarka"

Ciężkie zmagania z przeszłością, czyli ,,Pisarka"



    Twórczość Katarzyny Michalak obecna jest w moim życiu już od jakiegoś czasu. Jak można dość łatwo zgadnąć, obok okrągłej, czterdziestej książki nie mogłam przejść obojętnie! Nie byłabym po prostu sobą, gdybym od razu po nią nie sięgnęła!
  Niezmiernie zaciekawiło mnie, że w Pisarce pojawiają się wątki autobiograficzne, lecz mimo wszystko nie jest to książka opowiadająca wyłącznie o przeszłości autorki. Chyba nie ma sensu, by zastanawiać się, co jest prawdą, a co fikcją... Trzeba po prostu zagłębić się w fabułę. Jest to powieść trudna, przepełniona ludzkimi problemami, słabościami, a także  gonitwą za swoimi marzeniami. To wszystko czyni najnowszą książkę autorki wyjątkową.

    Historia zainteresowała mnie już od pierwszych stron, a samą książkę przeczytałam bardzo, bardzo szybko (i przez to strasznie ubolewam nad tym, że nie jest dłuższa!). Wszystko zaczyna się, gdy Ewa, pisarka, dostaje zadanie, by napisać autobiografię. Brzmi niezbyt zachęcająco i dość nudno? Nic bardziej mylnego! Autorka nie jest jednak aż tak otwartą osobą i postanawia, że swoją historię opowie na przykładzie fikcyjnych bohaterów. To właśnie wtedy Pisarka diametralnie się zmienia. Poznajemy Weronikę - dziewczynkę z domu, w którym ,,nie stosuje się przemocy", choć i tak na jej kolankach co rusz pojawiają się okropne krwiaki. Drugim bohaterem jest Wiktor - syn alkoholika i sadysty znęcającego się nad nim i jego matką. Ta dwójka młodych ludzi odnajduje jednak w tym wszystkim wspólny język i wspiera siebie nawzajem podczas każdej nieprzyjemnej sytuacji w ich domach. Przyznam, że wątek ich dzieciństwa był jednym z wielu, które czytałam z zapartym tchem. Katarzyna Michalak świetnie przedstawiła konfrontację dziecka z brutalnym, niesprawiedliwym światem, gdzie nic nie jest wyłącznie czarno-białe.
  Bardzo podobał m się również wątek Stefanii, babci głównej bohaterki. Jest to naprawdę  sympatyczna i wrażliwa na cierpienie innych osoba, która całym sercem troszczy się o dobro swojej jedynej wnuczki. Książka stała się o wiele cieplejsza, gdy Weronika przebywała na wsi. Autorka świetnie przedstawiła proste, swojskie życie, gdzie ciężką pracę wynagradza piękno natury i niepowtarzalny, wiejski klimat. Do gustu przypadł mi również pamiętnik Stefanii, w którym kobieta opisywała wszystkie swoje przeokropne przeżycia. To dodało temu tytułowi naprawdę wiele realizmu. Nie będę nic zdradzać, to po prostu trzeba samemu przeczytać i przeżyć!
  To wszystko nie zmienia faktu, że pozostałe fragmenty były równie dobre, oraz tak samo chwytały za serce i grały na emocjach czytelnika! Pisarka z początku może wydawać się prostą historią, jednak skrywa ona o wiele więcej sekretów, niż na pierwszy rzut oka widać.

Nie możemy obrażać się na los, że dla jednych jest łaskawy, dla nas zaś parszywy. Takie wylosowaliśmy karty. Nasza w tym głowa, by mimo wszystko wygrać nimi życie...
   Książka ta różni się od innych dzieł autorki, to widać na pierwszy rzut oka. Czuć w niej o wiele inną energię i klimat. Być może nie zadziwiła mnie ona brutalnością w takim stopniu, jak chociażby (również przeze mnie recenzowany) Ścigany, jednak i tak można w niej odnaleźć walkę z przeciwnościami losu i niesprawiedliwością świata. Do gustu przypadły mi również dopiski przy niektórych rozdziałach, które są czymś na styl komentarza autorki do danej sytuacji. Dodało to tytułowi osobisty ton i  spowodowało, że zaczęłam patrzeć na niektóre fragmenty zupełnie inaczej. Zaczęłam współczuć autorce tego wszystkiego, co musiała przeżyć... Niejeden na pewno by się załamał.
   Widać w tej książce emocje. Każdy może teraz jedynie spekulować, ile z tych wydarzeń zdarzyło się naprawdę, lecz czy to ma w ogóle sens? Może lepiej nie zgadywać i po prostu cieszyć się z lektury? Zwłaszcza, że autorka sama wspomina, by się nad tym nie zastanawiać! Trzeba to uszanować.
 Pisarkę czyta się naprawdę szybko i można ją pochłonąć praktycznie w jeden dzień! Gdy się już ją zacznie, nie można jej odłożyć, dopóki się nie skończy! Wydarzenia dzieją się dość szybko, nie ma czasu, by się podczas lektury nudzić! Jedynie nie podobało mi się zakończenie... Ale by zrozumieć mój ból, trzeba samemu przeczytać ten tytuł!

   Katarzyna Michalak stworzyła historię o sile ducha i podnoszeniu się z kolan nawet podczas najgorszej życiowej sytuacji. Podziwiam, że postanowiła zmierzyć się z trudną przeszłością, by pokazać nam, że nigdy nie można się poddawać i trzeba walczyć do końca. Z niecierpliwością czekam również na zapowiedzianą jeszcze przed premierą kontynuację - Zagubioną. Historia Weroniki i Wiktora bardzo mnie wciągnęła i nie mogę się doczekać, co czeka na mnie w kolejnej części! Pisarkę polecam każdemu, kto lubi twórczość Katarzyny Michalak, a także tym, którzy swoją historię z tą autorką dopiero zamierzają zacząć. Pozwoli to im spojrzeć na nią zupełnie inaczej...


Wydawnictwo: Mazowieckie
Autor: Katarzyna Michalak
Ilość stron: 320
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 30.01.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Mazowieckiemu




Randka z gołębiem, czyli ,,Hatoful Boyfriend"

Randka z gołębiem, czyli ,,Hatoful Boyfriend"


   Bądźmy szczerzy, symulatory randkowania, zwłaszcza te skierowane głównie dla kobiet, nie są rzeczą nową. Jednak czymś niespotykanym jest gra, w której zamiast uroczych, wyjętych prosto z romansu anime, postaci mamy gołębie. Brzmi dziwnie? A to dopiero początek tej jakże interesującej i zadziwiającej przygody w świecie pełnym gruchaczy.
W Hatoful Boyfriend wcielamy się w uczennicę uczęszczającą do St. PigeoNation, placówki, w której uczą się i pracują wyłącznie ptaki. Lecz nie takie zwykłe, co to to nie! Są one inteligentne, a także świetnie dogadują się z protagonistką ludzkim językiem. Zadaniem gracza jest uczęszczanie na wszelkiego rodzaju zajęcia, nauka oraz spędzanie czasu z (nie oszukujmy się) dość nietuzinkowymi znajomymi. O dziwo, dla głównej bohaterki takie towarzystwo nie jest niczym nadzwyczajnym i spotykają się w kawiarni, na basenie lub po prostu na szkolnym korytarzu. Zupełnie jak normalni nastolatkowie! Gdyby tylko nie te pióra i dzioby... No ale cóż, kto co woli. O gustach się nie dyskutuje...
   W jednej ze swoich recenzji wspominałam, że lubię absurdalny humor, a (jak zresztą na pierwszy rzut oka widać) Hatoful Boyfriend samo w sobie jest głupiutkie i przedziwne. Prawdę mówiąc, to własnie tym cechom zawdzięcza swoją dość sporą sławę. Po jakimś czasie dowiadujemy się jednak, że ten cały komizm i absurdalność jest jedynie przykrywką do tego, co ta gra naprawdę skrywa... A takiego rozwoju spraw się ani trochę nie spodziewałam. Co jak co, ale za ten zwrot akcji twórcy zasługują na brawa.

Nie chciałbyś ich spotkać. Uwierz mi.

    Po przejściu odpowiedniej ilości ścieżek pojawia się możliwość poznania drugiej, o wiele mroczniejszej historii skrywanej w szkole dla gołębi. To właśnie wtedy klimat zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i z pozoru głupiutka gra o spotykaniu się ze swoimi ptasimi przyjaciółmi i sympatiami staje się thrillerem z elementami kryminału (a może nawet i horroru psychologicznego?) Ja jednak nie zamierzam zdradzać nikomu tej jakże zakręconej fabuły, ponieważ to trzeba zobaczyć na własne oczy! Tak porządnej dawki absurdu już od dawna nigdzie nie widziałam!
   Strona audiowizualna również jest przyjemna dla oka i ucha, choć być może nie stoi na najwyższym poziomie. Grafika jest miła dla oka, głównie ze względu na dosyć uroczą i ładną kreskę. W grze nie uraczymy żadnych animacji, bądź zachwycających i zapadających w pamięć obrazów, jednak nie jest aż tak źle. Każdy z głównych bohaterów się wyróżnia, reprezentuje inny gatunek ptaka (choć twórcy wyraźnie preferowali gołębie), a przy starcie można również wybrać, czy podczas pierwszego spotkania z daną postacią ma nam się pojawić jej ludzki odpowiednik. Co do projektu postaci nie mam żadnych zastrzeżeń, bo to przecież na nich i ich historii opiera się cała produkcja.
Pod względem muzyki jest już trochę gorzej... W grze usłyszymy głównie darmowe i zapętlające się w danych sytuacjach utwory (na przykład Taniec wieszczki cukrowej z Dziadka do orzechów Piotra Czajkowskiego, który zresztą bardzo, bardzo lubię). Mimo wszystko, klimat jest i tego nie mogę ukryć.

A to tylko jeden z absurdów.

  Reasumując, Hatoful Boyfriend  to przyjemna, choć stosunkowo krótka gierka o spotykaniu się z gołębiami. Jest to wyraźna parodia gatunku otome, przepełniona absurdalnymi i komicznymi sytuacjami, choć pod sam koniec można się porządnie zdziwić! Chyba nawet nie chcę rozmyślać nad tym, jak twórcy wpadli na taki pomysł. To przerażające i intrygujące w tym samym momencie!
  Ja przy "gołębiach" bawiłam się świetnie i nie żałuję, że ukończyłam ją w całości. Jest to idealny tytuł na spędzenie wolnego czasu przy czymś mało wymagającym i najzwyczajniej w świecie irracjonalnym i wręcz odmóżdżającym! Powinna spodobać się każdemu fanowi symulatorów randkowania, a zarazem japońskich dziwactw. Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi taki humor. To świetny sposób na przyjemne spędzenie kilku godzin!
Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger