Melancholijna walka o przetrwanie, czyli ,,Piter. Wojna".


Wydawnictwo: Insignis
Autor: Szymun Wroczek
Uniwersum: Metro 2035

  Książka ta jest pierwszym tytułem z zupełnie nowego uniwersum, jakim jest Uniwersum Metro 2035. W odróżnieniu od poprzedniego, (przynajmniej w teorii) w tej serii zaczyna robić się o wiele brutalniej i poważniej. Jest to kontynuacja Pitera, wydanego w 2011 roku, którego niestety nie miałam okazji przeczytać. Po lekturze Piter. Wojna zrozumiałam, że będę musiała ten tytuł jak najszybciej nadrobić.   

  Wojna z Weganami ciągle trwa i zbiera przerażające żniwo. Wszędzie jest mrok, śmierć i strach, a w  samym środku tego wszystkiego jest skinhead z ciętym językiem, Uber, którego grupa diggerów znajduje na powierzchni Petersburga. Mężczyzna, choć w opłakanym stanie, powoli zaczyna wracać do zdrowia. To właśnie od tego momentu zaczyna się jego przygoda. W tym samym czasie opowiadane są historie z perspektywy innych grup, by w końcu doszło do momentu, w których niektóre z nich się łączą. I tak oto do skinheada-romantyka dołącza Gerda i Komar, Tadżyk i ,,car Powstania" Achmed. Równolegle z przygodami grupy Ubera, prowadzony jest wątek Artema, szesnastoletniego chłopaka, który dołącza do cyrku. Z początku myślałam, że chodzi o głównego bohatera Metro 2033, ponieważ oboje mają podobny charakter, jednak szybko zrozumiałam, że byłam w błędzie.
 Przyznam, że z początku bardziej interesował mnie wątek cyrkowców, aniżeli Ubera, lecz z biegiem czasu zmieniłam zdanie. Uważam, że obie historie mają w sobie tyle samo uroku i są w takim samym stopniu ciekawe.

Z Uberem tak zawsze - palnie coś niemądrego, a na idiotę wychodzisz ty.

  Bohaterowie to zdecydowanie jeden z wielu pozytywów tego tytułu. Są prawdziwi, ciekawi, a także świetnie napisani. W dodatku widać, że bohaterowie do czegoś dążą i mają nadzieję, że ludzie w końcu wyjdą z metra i zaczną prowadzić normalne życie. A taka ambicja u postaci to kolejna różnica między uniwersami.
 Najciekawszy jest chyba Uber, który cały czas rozluźniał atmosferę swoim niekonwencjonalnym poczuciem humoru i tekstami. Bardzo lubię postacie tego typu i zapewne dlatego tak bardzo przypadł mi do gustu. W dodatku jego żarty zawsze wywoływały na mojej twarzy uśmiech.
  Kolejny plus to klimat. Mroczny i pełen niebezpiecznych bestii Petersburg Szymuna Wroczka potrafi niejednokrotnie zjeżyć włos na karku. Autor połączył go jednak z melancholijnością i romantyzmem Ubera. Dzięki temu Piter. Wojna wyróżnia się spośród innych postapokaliptycznych. tytułów, w których króluje brutalność i ciągła walka. Owszem, w Piterze też było wiele takich scen, jednak nie na nich była zbudowana fabuła. Tutaj ważniejsze były wewnętrzne przeżycia bohaterów i ich szalona podróż przez to jakże puste miasto.
  Nie brakowało również epickich i spektakularnych scen walk z mutantami i Weganami. Choć można było odnieść wrażenie, że bohaterowie mają aż zbyt wiele szczęścia, potrafiąc przeżyć tyle starć bez zbyt wielkich strat, ja nie zwracałam na to zbyt wielkiej uwagi. Lubię, kiedy w książce dużo się dzieje i mnie takie akcje pasowały.


– Nie wiesz, kurna, z kim zadarłeś! Ze skinami zadarłeś! Rozumiesz?
 
  Mam nadzieję, że szykuje się kontynuacja. Książka, choć ma 600 stron, urywa się tak jakby w połowie... Może to zapowiedź kolejnej części? Oby tak było. Szymun Wroczek stworzył serię godną oryginalnej, tej stworzonej przez Głuchowskiego. Jest mrocznie, jest dużo akcji i są ciekawi bohaterowie. Czego chcieć więcej?
  Piter. Wojna to tytuł stworzony dla fanów klimatów postapokalipstycznych i ogólnie serii Metro 2033. Jest to zarazem świetny początek zupełnie nowego, dojrzalszego uniwersum. Zdecydowanie polecam.




Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Insignis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger