Filmowe szybkie strzały #2 - „Diuna”


PRZEROST FORMY NAD RESZTĄ

        Na samym wstępie szybko napomknę, że książkowej Diuny Franka Herberta nie znam i to było moje pierwsze pełnoprawne zetknięcie z tymże rozbudowanym światem. Estetykę co prawda kojarzyłam, ogólny zamysł również, lecz zabrakło głębszego zapoznania. Aczkolwiek postać Denisa Villeneuve wspominam dość ciepło (bo Blade Runner 2049 prędko stał się jednym z moich ulubionych filmów), dlatego też postanowiłam mu kolejny raz zaufać. Miałam nadzieję, że zostanę przez niego wprowadzona i zachęcona do dalszego eksplorowania Herbertowskiej prozy. Oczekiwań technicznych i aktorskich co do filmu nie miałam przed seansem w sumie żadnych – bo nawet nieszczególnie na tę Diunę czekałam. No, lecz postanowiłam dać jej szansę, nawet jeśli wieść o Chalamecie i Zendayi w obsadzie nieco ostudziły moją chęć seansu (po prostu coś mnie od tych aktorów odciąga). Ostatecznie ciekawość zwyciężyła i postanowiłam zobaczyć, czy to naprawdę aż takie dobre, na jakie to wszyscy malują.

        Ukrywać nie będę – Diuna to niewątpliwie przyciągający oko film i dla fanów tego typu produkcji będzie to istny majstersztyk. Pustynne widoki i stonowana kolorystyka stworzyły niepowtarzalny klimat, a muzyka wyłącznie dodawała całokształtowi epickości (chociaż z biegiem czasu stała się w swej doniosłości aż przytłaczająca. Bardzo lubię Hansa Zimmera, jednak tym razem było go aż zbyt dużo). Niestety cała reszta filmu już tak przyjemna nie była… Bohaterowie okazali się nijacy, a ich losy nie były dla widza szczególnie wciągające i angażujące. Zdawało się, jakby byli jedynie figurami bez charakteru. Kartonowymi postaciami od pchania fabuły do przodu. Rozumiem, że być może taki był zamysł (książek w końcu nie czytałam, a tam zapewne wszystko utrzymane jest w właśnie takim patetycznym tonie), lecz w rzeczywistości tak naprawdę ani trochę nie pomaga to widzowi się skupić. Oglądanie przez prawie trzy godziny zmagań obojętnych mi ludzi nie zostanie w mojej pamięci na długo – nieważne jak bardzo widowiskowe by te wydarzenia były.

        Jednak na pewno wszystko zależy od podejścia. Jeśli ktoś pragnie obejrzeć Diunę dla samych głównych aktorów i ich rozpoznawalnych nazwisk – będzie jak najbardziej usatysfakcjonowany. Poza surowym, lecz intrygującym klimatem i kilkoma lepszymi momentami ten film nie ma nic więcej do zaoferowania. Był nijaki. A szkoda. Mam nadzieję, że ten prolog to jedynie rozgrzewka przed o wiele ciekawszymi kontynuacjami. A nuż się jeszcze do tego bezpłciowego Chalameta przekonam? Nie mówię nie. Ale na pewno nie była to najlepsza obejrzana przeze w ostatnim czasie produkcja.


10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Aż taki zły nie był. To wciąż warta uwagi produkcja. Po prostu po recenzjach spodziewałam się czegoś lekko odmiennego ;)

      Usuń
  2. Osobiście jestem zachwycona tym filmem. A bałam się, że okaże się czymś beznadziejnym, bo przed seansem miałam "szczęście" trafiać na same negatywne opinie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej rozumiem. Ja widziałam albo zachwyty, albo dość neutralne podejście i okazało się, że też gdzieś między tym balansuję :) Ile osób, tyle opinii!
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  3. Tak mnie zaciekawiłaś, że chyba się skuszę i obejrzę :) nawet dla samej muzyki, która potrafi wiele zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko polecam. To dobry film, chociaż w pewnym momencie po prostu traci tempo :) A muzyka niewątpliwie klimatyczna i warta uwagi.

      Usuń
  4. Właśnie ja też nie znam książki, nie znam też poprzedniej filmowej adaptacji "Diuny" i mam podobne odczucia - ładnie to wszystko wygląda, nawet przez większość czasu przyjemnie się ogląda te pustynne klimaty i słucha doniosłej muzyki, ale właściwie nic poza tym nie wynika. Nawet chwilami byłam znudzona :). Ale może to kwestia tego, że nie znam oryginału? Albo nastawiłam się po prostu na coś innego. W każdym razie mnie "Diuna" nie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że w książce czuć głębię i zawiłość tego pustynnego świata, jednak w nowym filmie wszystko wyszło jakoś płytko i nudnawo. Poza ładnymi widokami i muzyką nic ciekawego się nie pojawia i pod koniec filmu modliłam się, by jak najszybciej się skończył ;) Niby czekam na kontynuację, jednak nie jest ona dla mnie filmowym priorytetem. Cieszę się, że podzielasz moje zdanie.

      Usuń
  5. Znam dobrze książkę, czytałam też komiks, a film mi się bardzo spodobał pod względem wizualnym. Ale fakt, że reżyser wyciął sporo informacji w stosunku do powieści, i ktoś, kto jej nie zna, nie będzie do końca w stanie odnaleźć się w tym świecie. Muzykę też oceniam nisko - była jednostajnie denerwująca. Ale na pewno obejrzę drugą część jako fanka uniwersum Diuny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję sięgnąć po książkowy pierwowzór by samemu porównać obie wersje. Film co prawda nie wydał mi się fabularnie skomplikowany, jednak czegoś mi w nim po prostu brakowało. Ładny był, fakt, jednak poza warstwą wizualną było jakoś pusto i kartonowo.

      Usuń

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger