Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojenna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojenna. Pokaż wszystkie posty
Życie w złotej klatce, czyli ,,Niebo na uwięzi"

Życie w złotej klatce, czyli ,,Niebo na uwięzi"


     Prawdę mówiąc, nie przepadam za historiami oraz książkami opowiadającymi o wojnie. A już szczególnie nie trafię obozowych romansów, które wyrastają ostatnio wszędzie jak grzyby po deszczu. Czasem zdarzają się jednak wyjątki i nabieram ochoty na fabułę osadzoną właśnie w takich realiach. Do sięgnięcia po Niebo na uwięzi zachęcił mnie film Jojo Rabbit, którego byłam od długiego czasu niesamowicie ciekawa (dalej jestem. Mam nadzieję, że uda mi się go kiedyś obejrzeć). Choć zdawałam sobie sprawę, że obie historie się od siebie diametralnie różnią, postanowiłam najpierw poznać książkę, która zainspirowała Waititiego do stworzenia swojej oscarowej ekranizacji. Nie dostałam tego, na co przez cały czas liczyłam, aczkolwiek nie uważam, by była to książka zła. Wręcz przeciwnie, to dość intrygujące ukazanie uczucia zrodzonego z obsesji i ciągłych kłamstw. Jednak jeśli mam być szczera, całokształt nie przemówił do mnie tak, jak powinien. Najzwyczajniej w świecie miałam zupełnie inne oczekiwania.

    Johannes to chłopak dorastający w przejętym przez Trzecią Rzeszę Wiedniu. W trakcie swojej młodości dołącza do Hitlerjugend i zaczyna gorliwe interesować się działalnością Adolfa Hitlera. Popiera działania oraz poglądy nazistów, przez co po niedługim czasie staje się jednym z nich. Podczas jednego z nalotów zostaje poważnie ranny i spędza większość czasu w domu. To właśnie wtedy zaczyna dostrzegać wiele nietypowych zachowań wśród domowników. Ciekawski nastolatek postanawia samemu sprawdzić, co tak naprawdę się dzieje i przez to odkrywa ukrywaną przez jego rodziców żydowską dziewczynę. Tamto wydarzenie ma ogromny wpływ na jego dotychczasowe życie i odsłania najczarniejszą część duszy chłopaka... Zakochuje się w dziewczynie, jednak nieszkodliwa fascynacja jej osobą przemienia się w obsesję i potrzebę ciągłej kontroli oraz dominacji. Manipuluje nią, by została z nim jak najdłużej. A już najlepiej do końca życia...
     Nie ukrywam, że początek książki mnie nawet zaintrygował. Sądziłam, że będzie to historia o zakazanym, skomplikowanym ze względu na ideologie uczuciu, pokazująca zarazem umysł nazisty oraz wpływ propagandy na młodego człowieka. Cóż, choć niektóre wątki faktycznie zostały  przez autorkę poruszone, nie spodziewałam się, że "związek" Johannesa i Elsy będzie aż tak toksyczny i na dłuższą metę męczący. Ich znajomość już od samego początku nie należy do najprzyjemniejszych, a z czasem wszystko zaczyna robić się jeszcze bardziej odpychające. Jest to książka ukazująca, co pożądanie i manipulacja potrafi zrobić z człowiekiem, a także jaki wpływ mają na dalsze życie  tego typu niezdrowe relacje. Johannes zatracał się w swoim uczuciu, przez co nie dostrzegał, że jego codzienna stabilizacja powoli zaczyna się rozpadać, a Elsa (choć tego chłopak raczej celowo nie chce widzieć) nie ma ochoty, by dłużej być więźniem.

Najbardziej skrytym, najpotężniejszym darem, który ofiarowano człowiekowi, nie jest samo życie, ale zdolność przycinania go w umyśle, dopasowywania w sercu, dbania o wszystkie gałęzie, które powinny otrzymać i otrzymywały życie ze skrawków woli, wycinków duszy. To tam ukryte jest drzewo życia zaszczepione w każdym człowieku.

    Johannes to niezwykle działająca na nerwy i okropna postać. Choć jego relacja z żydowską dziewczyną była prowadzona w ten sposób celowo, nie potrafiłam znieść tego, jaką krzywdę jej i sobie przez całą książkę wyrządzał. To młodzieniec zaślepiony obsesją i szkodliwą ideologią, przetrzymujący niewinną (choć, szczerze mówiąc, równie co on denerwującą) kobietę. Niebo na uwięzi to powieść psychologiczna, jednak ani trochę nie potrafiłam znieść zachowania dwójki bohaterów, którzy na każdym kroku się wyłącznie w kółko okłamywali, kłócili, czasem również godzili. Akcja toczyła się powoli, tak więc mieli na to wszystko naprawdę wiele czasu. Portrety psychologiczne bohaterów są naprawdę ciekawie skonstruowane, jednak nie potrafiłam się do żadnej z postaci jakoś bardziej przywiązać, a ich losy były mi pod koniec książki zupełnie obojętne. Relacje zrodzone z obsesji i momentami zbliżone do syndromu sztokholmskiego to najwidoczniej nie moja bajka.
    Wspomnę jeszcze o czarnym humorze, gdyż spodziewałam się, że dość sporo go będzie. Zwłaszcza, że na okładce zostało mi to obiecane i również przez to skusiłam się  do sięgnięcia po tę książkę. Jak jednak ostatecznie to wypadło? Nie ukrywam, że raczej słabo. Jeśli chodzi o czarny humor, najwidoczniej za bardzo przyzwyczaiłam się do lekkiego oraz pełnego ironii stylu Kurta Vonneguta - autora, który poruszał tematy niejednokrotnie zbliżone do tego, co pojawiło się w historii stworzonej przez Christine Leunens. Niebo na uwięzi było jednak w tym względzie zbyt... nijakie. Męczące i niezbyt zabawne, nawet jeśli całość miała kilka dość absurdalnych momentów. Niestety, jak dla mnie był to kolejny zawód.

     Mimo wszystko, nie uważam, że jest to powieść zła. Choć potrafię wymienić wiele minusów, całokształt jest stosunkowo dobry, a historia na pewno pozostaje w pamięci na dłuższy czas. Mnie jednak osobiście do gustu bardziej przypadła filmowa wizja stworzona przez Waititiego. Książkowy Johannes okazał się zbyt wielkim zwyrodnialcem, którego nie potrafię zrozumieć i usprawiedliwić. Jako powieść psychologiczna Niebo na uwięzi spełnia swoje zadanie i pod tym względem mogę ją z czystym sumieniem polecić. W każdym innym aspekcie już tak chętna do rekomendacji nie będę... A szkoda. Potencjał był ogromny.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Christine Leunens
Ilość stron: 358
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 21.01.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

O życiu w kłamstwie, czyli ,,Matka noc"

O życiu w kłamstwie, czyli ,,Matka noc"

   
      Kurt Vonnegut w tegoroczne wakacje niewątpliwie skradł moje czytelnicze serce. Nie był to jednak związek krótkotrwały i jednorazowy, który z biegiem czasu pozostawił wyłącznie przyjemne wspomnienia. Zaczęłam interesować się autorem oraz jego życiorysem, a po jego książki sięgam teraz z przeróżnymi oczekiwaniami i niemałą ciekawością. Jest to pisarz, który do tej pory za każdym razem poruszał mnie swoją prostotą, lekkim stylem i ciętym językiem, dzięki którym jego dzieła wręcz połykałam w całości już po pierwszym sięgnięciu. Zysk i S-ka na nowo wydaje utwory tegoż amerykańskiego pisarza, dlatego mogą one cieszyć czytelnika również swoimi minimalistycznymi i wpadającymi w oko okładkami, które idealnie oddają treść każdej z książek. Nawiązująca swym tytułem do Fausta Goethego Matka noc to moje kolejne, trzecie już spotkanie z twórczością Vonneguta i od razu przyznam się, że będę brnąć w tą znajomość dalej.

     Howard W. Campbell jr. to człowiek, który skrywa w sobie ogrom przeróżnych osobowości. Choć urodził się w Ameryce, uważany jest przez zdecydowaną większość za zawziętego i bezwzględnego nazistę zajmującego się radiową propagandą. Mimo wszystko, w swoich płomiennych przemówieniach ukrywa zakodowane wiadomości skierowane do Amerykanów. Sam osobiście widzi w sobie apolitycznego bezpaństwowca, dla którego ważne są jedynie podstawowe życiowe wartości i jego dwuosobowe państwo. Kim jednak Campbell tak naprawdę jest? Historię swojego całego życia opowiada już jako pisarz, gdy znajduje się w więzieniu i ma być za swoje wojenne poczynania i występki osądzany przed izraelskim wymiarem sprawiedliwości. Jednak gdy tylko dociera do niego, że jego życie może po tym wszystkim trwać dalej, jako rozwiązanie sytuacji widzi wyłącznie samobójczą śmierć. Ale czy jest może dla niego inne wyjście?
    Kurt Vonnegut kolejny raz zachwycił mnie swym podejściem do życia oraz czarnym, dość gorzkim i pełnym absurdów humorem. W powieści ani na moment nie zabrakło satyry i prześmiewczego podejścia do poważnych tematów. Nie ukrywam, że z początku ciężko było mi wejść w klimat powieści (głównie dlatego, iż bardzo rzadko sięgam po książki osadzone fabularnie w czasach wojen światowych), jednak już po kilku pierwszych rozdziałach niesamowicie wciągnęłam się w historię i perypetie  nietypowego protagonisty. Sam Campbell należy do postaci dość intrygujących i zapadających w pamięć, a jego walka z całym światem niejednokrotnie potrafi wzruszyć i pokazać prawdziwą ludzką naturę. Nawet jeśli jest to przedstawione w raczej krzywym zwierciadle, a sama historia nie należy do szczególnie rozwiniętych, jeśli chodzi o ogólną psychikę bohaterów.  

Jesteśmy tym, kogo udajemy, i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy.

     Mnie historia bardzo wzruszyła, nawet jeśli swoim stylem należała do stosunkowo dość suchych i momentami wręcz drewnianych. Miała ona aczkolwiek dzięki temu swój niepowtarzalny i specyficzny urok, a całokształt ponownie pokazał mi, że Kurt Vonnegut to autor dziwaczny, lecz jedyny w swoim rodzaju. Poruszył temat bardzo trudny, jednak zrobił to z taką gracją oraz charakterystyczną dla siebie manierą, że nie potrafiłam się od Matki noc oderwać, a moje serce ponownie skradło wiele motywów oraz irracjonalnych wydarzeń i bohaterów. Za minus uważam tylko to, że była to przygoda tak krótka. Zdążyłam polubić się ze specyficznym, czasem wręcz apatycznym głównym bohaterem i zżyć się z jego podróżą przez całe, dość moralnie wątpliwe życie.

   Reasumując, Vonnegut ponownie pokazał, że jest autorem wybitnym, potrafiącym przekazać wiele ważnych wartości w prostej i pełnej niecodziennych absurdów historii. Matka noc ma niepowtarzalny klimat, a fabuła i postać Howarda W. Campbell jr. powodują, że nie można się od niej oderwać. Jest to wzruszająca opowieść o osobie, która powoli zaczęła tracić wszystko, co kochała, a także niejednokrotnie działającej wbrew sobie, choć starającej się zarazem wszystko na swój sposób zrozumieć. Zdecydowanie polecam każdemu, kto twórczość Vonneguta zna i lubi, a także tym, którzy mają ją dopiero przed sobą. To naprawdę intrygująca słodko-gorzka satyra na wojnę i otaczający nas świat.

   Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Kurt Vonnegut
Ilość stron: 272
Cena okładkowa: 45 zł
Premiera (tego wydania): 03.12.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Słodko-gorzkie spojrzenie na wojnę, czyli ,,Paragraf 22"

Słodko-gorzkie spojrzenie na wojnę, czyli ,,Paragraf 22"


    Nigdy nie należałam do osób, które z chęcią sięgają po literaturę związaną z wojną. Nigdy też nie potrafiłam się przełamać, by z własnej woli zacząć czytać książki opowiadające o trudach wojny. Jestem jednak ogromną fanką komedii i przeróżnych, absurdalnych historii. Bardzo lubię książki wywołujące na mojej twarzy uśmiech, jednak naprawdę doceniam też to, gdy potrafią zmusić czytelnika do głębszych refleksji. Paragraf 22 jest książką, o której słyszałam już od jakiegoś czasu, lecz postanowiłam się nią bardziej zainteresować dopiero przez premierę serialu. Lepiej późno, niż wcale, racja? Zwłaszcza, że Joseph Heller stworzył historię, po którą powinien sięgnąć każdy fan czarnego humoru. Choć nie tylko.

   Fabuła Paragrafu 22 jest dość prosta. Książka opowiada o amerykańskich lotnikach stacjonujących we Włoszech. Jej głównym bohaterem jest Yossarian, bombardier, który robi wszystko, by nie musieć uczestniczyć w ryzykownych misjach bojowych. Gdy już prawie udaje mu się zaliczyć ich obowiązkową ilość, dowódcy z przeróżnych powodów nagle ją podnoszą. I tak w kółko. Postanawia więc udawać chorego psychicznie, by zwolnić się z dalszej służby. Przesiaduje w szpitalu z nadzieją, że w końcu zostanie odesłany do kraju z powodu swoich problemów zdrowotnych. Po jakimś czasie dostrzega jednak to, że w jednostce od samego początku otaczali go sami wariaci, idioci i fanatycy. Szybszy powrót do domu utrudnia mu również jeden, niezwykle paradoksalny przepis - paragraf 22.
 Akcja nie zawsze dzieje się chronologicznie, a Paragraf 22 to tak naprawdę historie wielu bohaterów, którzy pojawiają się w książce. Każdy rozdział skupia się na innej sytuacji lub postaci, dokładając tym samym do fabuły zupełnie nowy element. Najczęściej pojawia się jednak Yossarian i to właśnie jego nieustanne próby bezpiecznego powrotu do domu, a także przemyślenia dotyczące bezsensu wojny są głównym wątkiem powieści.
 Sądziłam, że będzie to książka dość lekka (a przynajmniej to zapowiadał jej opis), jednak Joseph Heller stworzył historię pełną zabawnych, wręcz nierealnych sytuacji, które niejednokrotnie mają drugie dno i idealnie pokazują okrucieństwo oraz ludzką znieczulicę. Potrafi być bardzo brutalna, przedstawia prawdziwe oblicze człowieka i to, ile jest on w stanie poświęcić, by przeżyć. Przeraża także to, jak wiele kwestii zawartych w książce jest wciąż aktualnych. Absurdy bezdusznej biurokracji i chore ambicje w dążeniu do osiągnięcia postawionego przez siebie celu to nie jedyne problemy, które pojawiają się w Paragrafie 22.  Jest też jej prawdziwe, antywojenne przesłanie, które pojawia się w pełnej okazałości dopiero pod koniec powieści, gdy główny bohater dostrzega, że jego przyjaciół jest coraz mniej, a na swojej drodze spotyka ludzi, których szczególnie dotknęły trudy wojny. Taka chwila powagi i zadumy idealnie kontrastuje się ze wszystkimi komicznymi sytuacjami, które pojawiały się przez całą książkę i pozwala spojrzeć na nią z zupełnie innej strony.


Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22 – który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał latać dalej, i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać.

    Polubiłam praktycznie wszystkich bohaterów. Każdy z nich się wyróżniał i był na swój sposób interesujący. Najbardziej rozbawiał mnie Major Major Major (dlaczego ojciec musiał go aż tak skrzywdzić?) i jego nietypowe podejście do swojego stanowiska, porucznik Scheisskopf i jego przedziwne, wręcz chorobliwe zamiłowanie do defilad, pojawiająca się znikąd... hm, kobieta Nately'ego, a także Milo bombardujący własną bazę z powodu swoich szalonych interesów z całym światem. Postaci pojawiało się tak wiele, że można się w tym wszystkim pogubić! Ale, o dziwo, są one zdecydowanie najmocniejszą stroną powieści. Niezwykle spodobało mi się poczucie humoru autora. Dawno się przy żadnej książce tak nie uśmiałam! Paragraf 22 spodoba się głównie fanom czarnego i surrealistycznego humoru, gdyż go tam w ogóle nie brakuje. Zdarza się jednak, że niektóre żarty dość często się powtarzają, co może być przez niektórych uznane za nudne i monotonne. Mnie na szczęście taki zabieg nie przeszkadza i lubię pojawiające się wielokrotnie motywy. Zwłaszcza tak dobre! Wypady do rzymskich zamtuzów, przesłuchanie Clavingera czy też starcie Joego Głodomora z kotem to jedynie kilka scen, dla których warto warto jest sięgnąć po ten tytuł!

    Niesamowicie zabawna, jednak pokazująca ludzką naturę i brutalność. Komediodramat przedstawiający ludzkie słabości i walkę o przetrwanie w trudnych warunkach. Paragraf 22 to książka, która potrafi dać do myślenia. Choć jest to powieść bardzo specyficzna, uważam, że naprawdę warto jest się przemóc i po nią sięgnąć. Bohaterowie są niesamowicie zapadający w pamięć, a ich historie potrafią rozbawić. Absurd goni absurd, lecz dostrzec można w tym wszystkim również sytuacje z naszej codzienności. Bo czy wielu z nas nie byłoby w stanie poświęcić wszystkiego, byle zapewnić sobie bezpieczeństwo? Zdecydowanie polecam.

I zapamiętajcie o jednej rzeczy - Jesteście czytelnikami Popkulturki Osobistej. Czytelnicy żadnego innego bloga na świecie nie mogą tego o sobie powiedzieć. 

Wydawnictwo: Albatros
Autor: Joseph Heller
Ilość stron: 480
Cena okładkowa: 37,90 zł
Premiera (tego wydania): 19.06.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Albatros


Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger