O życiu w kłamstwie, czyli ,,Matka noc"

O życiu w kłamstwie, czyli ,,Matka noc"

   
      Kurt Vonnegut w tegoroczne wakacje niewątpliwie skradł moje czytelnicze serce. Nie był to jednak związek krótkotrwały i jednorazowy, który z biegiem czasu pozostawił wyłącznie przyjemne wspomnienia. Zaczęłam interesować się autorem oraz jego życiorysem, a po jego książki sięgam teraz z przeróżnymi oczekiwaniami i niemałą ciekawością. Jest to pisarz, który do tej pory za każdym razem poruszał mnie swoją prostotą, lekkim stylem i ciętym językiem, dzięki którym jego dzieła wręcz połykałam w całości już po pierwszym sięgnięciu. Zysk i S-ka na nowo wydaje utwory tegoż amerykańskiego pisarza, dlatego mogą one cieszyć czytelnika również swoimi minimalistycznymi i wpadającymi w oko okładkami, które idealnie oddają treść każdej z książek. Nawiązująca swym tytułem do Fausta Goethego Matka noc to moje kolejne, trzecie już spotkanie z twórczością Vonneguta i od razu przyznam się, że będę brnąć w tą znajomość dalej.

     Howard W. Campbell jr. to człowiek, który skrywa w sobie ogrom przeróżnych osobowości. Choć urodził się w Ameryce, uważany jest przez zdecydowaną większość za zawziętego i bezwzględnego nazistę zajmującego się radiową propagandą. Mimo wszystko, w swoich płomiennych przemówieniach ukrywa zakodowane wiadomości skierowane do Amerykanów. Sam osobiście widzi w sobie apolitycznego bezpaństwowca, dla którego ważne są jedynie podstawowe życiowe wartości i jego dwuosobowe państwo. Kim jednak Campbell tak naprawdę jest? Historię swojego całego życia opowiada już jako pisarz, gdy znajduje się w więzieniu i ma być za swoje wojenne poczynania i występki osądzany przed izraelskim wymiarem sprawiedliwości. Jednak gdy tylko dociera do niego, że jego życie może po tym wszystkim trwać dalej, jako rozwiązanie sytuacji widzi wyłącznie samobójczą śmierć. Ale czy jest może dla niego inne wyjście?
    Kurt Vonnegut kolejny raz zachwycił mnie swym podejściem do życia oraz czarnym, dość gorzkim i pełnym absurdów humorem. W powieści ani na moment nie zabrakło satyry i prześmiewczego podejścia do poważnych tematów. Nie ukrywam, że z początku ciężko było mi wejść w klimat powieści (głównie dlatego, iż bardzo rzadko sięgam po książki osadzone fabularnie w czasach wojen światowych), jednak już po kilku pierwszych rozdziałach niesamowicie wciągnęłam się w historię i perypetie  nietypowego protagonisty. Sam Campbell należy do postaci dość intrygujących i zapadających w pamięć, a jego walka z całym światem niejednokrotnie potrafi wzruszyć i pokazać prawdziwą ludzką naturę. Nawet jeśli jest to przedstawione w raczej krzywym zwierciadle, a sama historia nie należy do szczególnie rozwiniętych, jeśli chodzi o ogólną psychikę bohaterów.  

Jesteśmy tym, kogo udajemy, i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy.

     Mnie historia bardzo wzruszyła, nawet jeśli swoim stylem należała do stosunkowo dość suchych i momentami wręcz drewnianych. Miała ona aczkolwiek dzięki temu swój niepowtarzalny i specyficzny urok, a całokształt ponownie pokazał mi, że Kurt Vonnegut to autor dziwaczny, lecz jedyny w swoim rodzaju. Poruszył temat bardzo trudny, jednak zrobił to z taką gracją oraz charakterystyczną dla siebie manierą, że nie potrafiłam się od Matki noc oderwać, a moje serce ponownie skradło wiele motywów oraz irracjonalnych wydarzeń i bohaterów. Za minus uważam tylko to, że była to przygoda tak krótka. Zdążyłam polubić się ze specyficznym, czasem wręcz apatycznym głównym bohaterem i zżyć się z jego podróżą przez całe, dość moralnie wątpliwe życie.

   Reasumując, Vonnegut ponownie pokazał, że jest autorem wybitnym, potrafiącym przekazać wiele ważnych wartości w prostej i pełnej niecodziennych absurdów historii. Matka noc ma niepowtarzalny klimat, a fabuła i postać Howarda W. Campbell jr. powodują, że nie można się od niej oderwać. Jest to wzruszająca opowieść o osobie, która powoli zaczęła tracić wszystko, co kochała, a także niejednokrotnie działającej wbrew sobie, choć starającej się zarazem wszystko na swój sposób zrozumieć. Zdecydowanie polecam każdemu, kto twórczość Vonneguta zna i lubi, a także tym, którzy mają ją dopiero przed sobą. To naprawdę intrygująca słodko-gorzka satyra na wojnę i otaczający nas świat.

   Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Kurt Vonnegut
Ilość stron: 272
Cena okładkowa: 45 zł
Premiera (tego wydania): 03.12.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Dziewczynka inna niż wszystkie, czyli ,,Lodowy smok"

Dziewczynka inna niż wszystkie, czyli ,,Lodowy smok"


    George R.R Martin przez zdecydowanie większą cześć czytelników kojarzony jest z ogromną, epicką i pełną politycznych intryg historią stworzoną w Pieśni lodu i ognia. Autor napisał jednak wiele innych książek, które mimo wszystko i tak najczęściej osadzone są w fantastycznych klimatach i światach. Choć Lodowy smok w zamyśle skierowany jest do młodszych czytelników, nie brakuje w nim brutalności i smaczków, które zadowolą także i starszego fana. Nowe wydanie zostało  niezwykle przemyślane posiada ogrom przepięknych ilustracji, pozwalających lepiej poznać mroźny i urokliwy klimat opowieści. Jest to być może historia niezwykle krótka (samego tekstu jest niecałe sto stron!), jednak i tak postanowiłam sprawdzić, jak w praktyce wygląda inna oraz, przynajmniej w praktyce, bardziej przyjazna dzieciom twarz Martina. Zwłaszcza, że jest to jedyna tego typu książka w dorobku autora.

      Historia opowiada o Adarze - nietypowej dziewczynce mieszkającej na dzikiej, odległej Północy.  Jest to dziecko, które jako jedyne nie bawi się ze swoimi rówieśnikami, a także nie potrafi okazywać uczuć. Wszystko przez to, że urodziła się podczas jednej z największych zim i uważana jest przez otaczającą ją społeczność za przeklętą i przynoszącą pecha. Bezpieczna czuje się jedynie w towarzystwie swej rodziny, choć jej ojciec i rodzeństwo także nie potrafią zrozumieć jej prawdziwej natury. Adara jest jednak w ogromnym stopniu powiązana z Lodowym Smokiem, mitycznym stworzeniem, które każdej zimy zjawia się w jej rodzinnej wiosce. Ośmiolatka pewnego razu spotyka owe stworzenie w lesie i zaprzyjaźnia się z nim, co pozwala jej radzić sobie z osamotnieniem i odrzuceniem. W tym samym czasie Królestwo prowadzi wojnę z tajemniczym, aczkolwiek niezwykle groźnym wrogiem. Dziewczyna przez cały rok oczekuje śniegu i mrozu, gdyż jedynie w tym chłodnym okresie może być sobą i jest w stanie wykorzystywać swoje nietypowe umiejętności magiczne. Z czasem wojna staje się jednak coraz bardziej dotkliwa i Adara musi poradzić sobie z jej trudami... Na szczęście z pomocą przybywa do niej Lodowy Smok. 
     Prawdę mówiąc, niesamowicie ciężko jest mi cokolwiek o tej fabule napisać. Należy niezwykle krótkich, przez co bardzo łatwo zdradzić ją całą. Jest to historia prosta i napisana lekkim, przystępnym dla każdego językiem. Przeczytać można ją w niecały wieczór, jednak zdecydowanie warta jest tego czasu. Zwłaszcza, że pełno w niej bogatych i tworzących klimat ilustracji, obok których nie może przejść obojętnie żaden fan smoków oraz opowieści o nich. 

Lodowy smok przynosił na świat śmierć. Śmierć spokój i zimno.

     Mimo wszystko, nie potrafię określić, do kogo Lodowy Smok jest tak naprawdę skierowany. Choć w zamyśle jest to opowiastka dla dzieci, niektóre jej fragmenty mogą okazać się dla nich zbyt brutalne. Osobiście uważam, że powinna być to książka raczej dla młodego nastolatka lubiącego fantasy, aniżeli dziecka, które może wystraszyć się dość obrazowego opisu, chociażby, rannych żołnierzy. Jej język jest jednak na tyle prosty, że starsze dziecko może się przy nim nudzić... na szczęście wszystko mogą nadrobić piękne ilustracje. Pomimo kłopotliwego określania docelowej grupy wiekowej, jest to niewątpliwie historia o miłości do rodziny oraz akceptowaniu siebie, a takich wartości zawsze warto dzieci nauczać. Jedno jest pewne - ta pozycja jest zdecydowanie ogromną gratką dla wszystkich fanów twórczości George'a R.R. Martina. Dla nich jest to tytuł wręcz obowiązkowy. Dzięki niemu poznaje się autora z zupełnie innej strony, a samo wydanie przepięknie się prezentuje.

     Lodowy Smok to króciutka, jednak wartościowa, pouczająca i jakościowa opowiastka fantasy, która zadowoli każdego fana tegoż gatunku. Jej fabuła nie należy do najbardziej skomplikowanych i rozbudowanych, jednak wszystkie wady zdecydowanie nadrobi przepiękne nowe wydanie. Sama przygoda z tym tytułem nie trwa być może zbyt długo, jednak jest to lektura w sam raz na mroźne, zimowe dni. To zdecydowanie lekka, jednak wciągająca książka o poświęceniu i sile miłości. Polecam wszystkim miłośnikom twórczości George'a R.R. Martina oraz tym, którzy od czasu do czasu lubią przenieść się do pełnego magii świata... Tylko ubierzcie się ciepło!

     Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: George R.R. Martin
Ilość stron: 110
Cena okładkowa: 34,90 zł
Premiera: 19.11.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Boje o królestwo, czyli ,,Wojenna korona"

Boje o królestwo, czyli ,,Wojenna korona"


    Biografie władców zawsze wydawały mi się jednym z ciekawszych aspektów historii. Choć istnieje wiele postaci, które w przeróżne sposoby potrafią zaintrygować swoimi życiorysem i osiągnięciami, do mojego osobistego grona ulubieńców należą jedynie nieliczni. Tak się jednak składa, że Elżbieta Cherezińska zdążyła już napisać kilka książek o moich faworytach, a ja nie miałam jeszcze okazji, by którąkolwiek przeczytać. Podejść było kilka, lecz jakoś zawsze zaczynało brakować czasu lub chęci... Aż do czasu wydania Wojennej korony, czwartej części serii Odrodzone królestwo. Byłam tej powieści niesamowicie ciekawa, lecz nie wiedziałam, czego mogę się w ogóle po twórczości tej autorki spodziewać. Wiedziałam wyłącznie tyle, że książka opowiada o czasach panowania Władysława Łokietka, a reszty wątków nie chciałam sobie niepotrzebnie zdradzać. Jak więc zakończyła się moja konfrontacja ze średniowieczną powieścią?

      Władysław Łokietek zdobył w końcu królewską koronę i jest gotowy, by zacząć rządzić dopiero co zjednoczonym państwem. Musi jednak poradzić sobie z wieloma przeciwnikami, a także zawrzeć niezwykle ryzykowne sojusze. Jan Luksemburski zaczyna liczyć się w Europie coraz więcej, a to wszystko dzięki wygranej bitwie. Jest on niebezpiecznym przeciwnikiem dla króla pragnącego odzyskania utraconych ziem oraz zemszczenia się za morderstwo sprzed lat. Również syn Łokietka nie jest bezpieczny, a tajemniczy wróg czyha na życie Kazimierza i nie pozwala księciu dorastać w spokoju. Czy polityczne potyczki pozwolą Władysławowi osiągnąć oczekiwany sukces? Nic niestety nie jest aż takie proste. Zwłaszcza, że swoją grę prowadzą również Krzyżacy, mający własne, niezbyt dla Polski korzystne, plany...
     Z początku ciężko było mi przywyknąć do ogromu bohaterów oraz przeróżnych, mniej lub bardziej liczących się wątków. Na szczęście z czasem wszystko zaczynało się coraz bardziej rozjaśniać - zwłaszcza, że większość wydarzeń znaleźć można w podręcznikach od historii czy też chociażby na Wikipedii! Elżbieta Cherezińska sprawnie łączy to, co już ze szkolnych lekcji dobrze znamy z fantastycznymi akcentami urozmaicającymi opowieść. Choć było ich niezbyt wiele, książkę tak czytało się bardzo dobrze, a każdy z wątków potrafił na swój sposób zaintrygować. Bardzo polubiłam większość postaci i z niemałym zaciekawieniem śledziłam wszystkie ich losy. Nawet jeśli zakończenie niektórych z nich mogłam poznać, zagłębiając się odrobinę bardziej w ich biografię... Ma to jednak swój urok! Akcja na szczęście nie toczy się wyłącznie wokół ówczesnego króla Polski, dzięki czemu czytelnik jest w stanie poznać sytuację panującą w tamtych czasach w Europie z kilku różniących się perspektyw.

Bogaty świat stworzyłeś, mój Panie. Dziękuję Ci, żeś uczynił mnie jego częścią. Nawet jeśli wyzwania, jakie przede mną stawiasz, są jak góra. Staję u jej podnóża, zadzieram głowę, nie widzę wierzchołka. Czuję lęk, ale jestem wdzięczny, że nie doświadczasz mnie pustką.

    Wojenna korona łączy przyjemne z pożytecznym i pozwala bliżej poznać ogólny zarys średniowiecznej historii naszego kraju, a także osób w nim mieszkających. Choć wiele sytuacji jest podkoloryzowanych oraz przedstawionych zupełnie inaczej, aniżeli w rzeczywistości, jest to zrozumiałe. Przecież autorka nie mogła znać dokładnych myśli wszystkich osób, racja? Pojawia się także wiele scen, które nadawały tempa i nie pozwalały się nudzić przy czytaniu. Romanse i sceny erotyczne? Są. Emocjonujące bitwy i potyczki? Też. Przez taką różnorodność zdarzały się niestety również momenty, gdzie język wydawał mi się być odrobinę zbyt współczesny i nieadekwatny do opowiadanej historii. Nie utrudniało to mimo wszystko czytania i zagłębiania się w treść książki, jednak kilkukrotnie potrafi rzucić się w oczy.

     Elżbieta Cherezińska kolejny raz stworzyła książkę, która potrafi zaintrygować i wciągnąć swoimi nietuzinkowymi bohaterami i wątkami. Jej styl pozwala poznać średniowiecze bez konieczności ciągłego sprawdzania do słownika (staje się jednak zarazem przez takie uproszczenia odrobinę nieprawdopodobny i nieprzekonujący), a także pozwala poznać biografie i ciekawostki na temat wielu historycznych postaci w formie epickiej i intrygującej powieści. Z pewnością sięgnę po kolejny tom i nie mogę się doczekać, aż poznam sposób, w jaki autorka przedstawi kolejne wydarzenia (zwłaszcza, że prawdopodobnie będzie więcej Kazimierza Wielkiego, a jego wręcz uwielbiam!). Zdecydowanie polecam wszystkim fanom historii oraz lekkiej, nienachalnej fantastyki.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Elżbieta Cherezińska
Ilość stron: 672
Cena okładkowa: 49 zł
Premiera: 29.10.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Świąteczny czas zmian, czyli ,,Uśmiech losu"

Świąteczny czas zmian, czyli ,,Uśmiech losu"


     Książki autorstwa Katarzyny Michalak są dla mnie nietuzinkowym i nietypowym zjawiskiem. Choć literatura tego typu nigdy nie należała do moich ulubionych i zazwyczaj dostrzegam wszystkie jej wady, z każdą kolejną historią mam ochotę na więcej. Ja akurat tak bardzo zachwalanej serii mazurskiej nie miałam okazji jeszcze przeczytać, dlatego też sięgnięcie po Uśmiech losu, będący  jej piątą częścią, było dla mnie skokiem na niesamowicie głęboką wodę. Prawdę mówiąc, tą wodą był zapewne Bajkał, ponieważ ogrom bohaterów z początku trochę mnie zniechęcił i przytłoczył. Na szczęście z rozdziału na rozdział wszystko zaczynało się powoli rozjaśniać. Prawdę mówiąc, większych oczekiwań nie miałam, dlatego też do przedostatniej części serii podchodzę z przymrużeniem oka. Jak więc ostatecznie wypadła?

      Natalia ma wyłącznie jedno marzenie - chce w końcu zostać matką. Jest to jednak pragnienie, które niestety nie jest w stanie się w jej życiu spełnić... Również chociażby dlatego, że w jej związku wszystko zaczyna się w zaskakującym tempie niszczyć, a kochający Damian pokazuje swoją prawdziwą naturę. W Dworze Marcinki przygotowania do nadchodzących Świąt idą pełną parą i w każdym zakątku usłyszeć można radosne dziecięce głosy. Jedynie Natalia przeżywa wewnętrzny dramat i postanawia uciec od swoich problemów. Wszystkie jej plany ulegają jednak zmianie, gdy odnajduje porzuconego w lesie psa, który jest na skraju wytrzymałości. Postanawia się nad nim zlitować i zabrać do Dworu, gdzie czekają kochający i chętni do pomocy ludzie. Zjawia się także niejaki Bartosz, próbujący uciec od tęsknoty i okropnej przeszłości, w której stracił wszystko, co kochał najbardziej. Co przyniesie bohaterom ten świąteczny czas? Czy pogodzą się z tym, co odeszło i nauczą się akceptować swoje wady? Niestety, niektóre rany jest w stanie wyleczyć jedynie czas...
    Książkę czyta się niesamowicie szybko i jest idealną odskocznią od cięższych tytułów. Niestety jednak w teorii porusza wiele trudnych tematów, a ostatecznie zdaje się być przekoloryzowana i odrobinę naciągana. Jest niezwykle wielowątkowa, pojawia się w niej ogrom przeróżnych bohaterów, z czego każdy z nich posiada swoje własne problemy. Niepełnosprawności, bezpłodność, śpiączka, utrata bliskich, toksyczne związki... Przykłady można mnożyć i mnożyć. Dla fana serii jest to pozytyw, który pozwala poznać dalsze losy pojawiających się w poprzednich tomach postaci, lecz dla kogoś niezaznajomionego sprawia to zaś ogromny kłopot z zapamiętywaniem, kto jest kim i jaką ma historię. Katarzyna Michalak próbowała poruszyć bardzo ważne tematy, jednak ich ogrom w krótkiej książce spowodował, że było to raczej zrobione po macoszemu. A ogromna szkoda.


Życie składa się z rozstań i oczekiwań na powrót.

     Prawdę mówiąc, książka zaintrygowała mnie od razu, gdy tylko zauważyłam, że jeden z jej głównych wątków będzie dotyczył psa. A jak już być może wiadomo, ja te czworonogi wręcz uwielbiam. Zwłaszcza ta wielkie i urocze! Bardzo podobało mi się, że jednym z poruszonych tematów było porzucanie zwierząt przez ich właścicieli, a także potępianie tegoż czynu. Trzeba o takich rzeczach mówić - a nuż ktoś weźmie to do siebie i przemyśli dwa razy, zanim zaadoptuje zwierzę? Ten wątek uważam akurat za potrzebny i trochę ubolewam, że Bella i jej szczeniaki pojawiały się odrobinę zbyt rzadko...
      Mimo wszystko, klimat historii jest niesamowicie ciepły i świąteczny, dlatego Uśmiech losu sprawdza się idealnie jako prosta i przyjemna lektura, która ma za zadanie wprowadzić czytelnika w zimowy nastrój. Ja sama jestem ogromną fanką uroczych książek, dlatego przymknęłam oko na wszelkiego rodzaju wady i wciągnęłam się w perypetie mieszkańców Dworu. Choć momentami może wydawać się zagmatwana i przesadzona, ma w sobie swój nietypowy urok. Po emocjonującym finale jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy wszystkich bohaterów.

Wydawnictwo: Znak
Autor: Katarzyna Michalak
Ilość stron: 320
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 13.11.2019


Za egzemplarz recenzencki i świąteczną paczkę dziękuję Wydawnictwu Znak

Cena twoich sekretów, czyli ,,Anonimowa dziewczyna"

Cena twoich sekretów, czyli ,,Anonimowa dziewczyna"


     Pierwszej powieści napisanej wspólnie przez Greer Hendricks i Sarah Pekkanen niestety nie miałam okazji przeczytać. Co skusiło mnie w takim razie do sięgnięcia po Anonimową dziewczynę? Głównymi powodami były pozytywne opinie, jakie o twórczości obu autorek słyszałam, a także moja słabość do niekonwencjonalnych historii. Dlatego też ostatecznie stało się tak, że podeszłam do tego tytułu z niemałymi oczekiwaniami. Nie spodziewałam się jednak, że będzie to książka z tak misternie skonstruowaną fabułą i nietypowym, wręcz klaustrofobicznym klimatem, od którego nie będę potrafiła się oderwać. Było to jednak zaskoczenie bardzo pozytywne i ucieszyłam się, że współcześni pisarze najwidoczniej potrafią jeszcze stworzyć świetny thriller psychologiczny, w którym intryga będzie wciągać, a dojście do finału nie będzie wymagało od autora zbyt wielu przesadnie brutalnych i tworzonych na siłę scen.

      Jessica Farris jest młodą wizażystką, która pewnego dnia przypadkowo dowiaduje się o tajemniczym badaniu, które przeprowadza niejaka doktor Shields. Dziewczyna oczekuje, że jej zadanie będzie polegało wyłącznie na wypełnieniu ankiety, odpowiedzeniu na kilka pytań, a następnie odebraniu wynagrodzenia i zapomnieniu o istnieniu całej sprawy. W końcu taki opis nie zapowiada niczego wymagającego, racja? Kobieta nie wzięła jednak nawet pod uwagę, możliwości, że może stać się częścią o wiele poważniejszej i niebezpieczniejszej intrygi, która będzie miała ogromny wpływ na jej dotychczasowe, spokojne życie... Jak Jess poradzi sobie, gdy doktor Shields zacznie wykorzystywać ją do znacznie trudniejszych, aniżeli zwykłe badanie dotyczące moralności, zadań? Jakie są prawdziwe zamiary lekarki i dlaczego tak bardzo potrzebna jest jej akurat badana 53? Jess zaczyna powoli popadać w paranoję i coraz bardziej tracić kontakt z rzeczywistością. Liczy się dla niej wyłącznie poznanie prawdziwej twarzy osoby wykonującej badanie. Zwłaszcza, że kobieta zaczyna zbierać informacje dotyczące przeszłości oraz wszystkich, nawet najmroczniejszych sekretów makijażystki...
      Bardzo spodobało mi się, że każdy rozdział jest pisany z innej perspektywy. Raz czytelnik jest świadkiem codzienności Jess, by potem przenieść się do odrobinę wyższych sfer, gdzie lepiej poznaje doktor Shields. Dzięki temu dostrzega się intencje, jakimi kierowały się w trakcie badania bohaterki, a również ich myśli i poglądy na każdą z sytuacji. Tworzyło to także klimat niepewności, gdyż mimo wszystko nie tak łatwo jest przewidzieć, jakie będzie następne posunięcie każdej z postaci. To właśnie pełna zwrotów akcji i psychologicznych zagrywek fabuła spowodowała, że Anonimowa dziewczyna jest historią niezwykle ciekawą, a zarazem niepokojącą. Czytelnikowi towarzyszy uczucie ciągłego niebezpieczeństwa, dlatego też fani mocniejszych wrażeń na pewno będą z tego tytułu zadowoleni.

Człowieka motywują do łamania kodeksu moralnego pierwotne racje: potrzeba przetrwania, nienawiść, miłość, zawiść, namiętność. I pieniądze.

        Każdy z bohaterów drugoplanowych był przez autorki świetnie przemyślany, a wszystkie pojawiające się po kolei  wątki ciekawiły i pchały akcję do przodu. Nawet, jeśli postać jest pozornie niepotrzebna, nieistotna i stanowiąca wyłącznie tło dla fabuły. Śledzenie coraz to dziwniejszych i niepokojących wydarzeń okazuje się być bardzo dobrą zabawą, jednak powoduje zarazem, że niejednokrotnie można poczuć się odrobinę niekomfortowo podczas lektury. Jest to jednakże zdecydowanie plus powieści. Wywołuje ona wiele skrajnych emocji i do ostatniej strony trzyma czytelnika w niepewności i oczekiwaniu na to, co może  jeszcze nadejść. Ogromnym pozytywem były także pojawiające się co jakiś czas zagadnienia z dziedziny psychologii i psychiatrii. Dodawały one książce wiarygodności i tworzyły niezwykły klimat. Można się wzdrygnąć na samą myśl, że tego typu badanie mogłoby być prowadzone w naszym pobliżu, a nikt nie jest tego ani trochę świadomy...

      Anonimowa dziewczyna to zdecydowanie jeden z lepszych thrillerów psychologicznych, które ukazały się w tym roku. Misternie skonstruowana fabuła niesamowicie wciąga (nawet jeśli pierwsze strony nie zapowiadają się zbyt zachęcająco), a losy różnorodnych bohaterów aż chce się śledzić. Na plus wpływa również poczucie ciągłego zagrożenia, jakie towarzyszy podczas czytania. Jest to książka, przy której będzie bawił się świetnie każdy fan tego typu historii i klimatu. Otoczka tajemnicy stworzona wokół postaci doktor Shields oraz sekret jej prawdziwych intencji to wyłącznie jeden z wielu powodów, dlaczego w najnowsza powieść Greer Hendricks i Sarah Pekkanen jest tak intrygująca i wciągająca. Każdy, kto poszukuje nieco mocniejszych wrażeń, powinien mieć ten tytuł na uwadze. Naprawdę warto!

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autorzy: Greer Hendricks, Sarah Pekkanen 
Ilość stron: 448
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 23.10.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Morderstwa z książkami w tle, czyli ,,Niedaleko pada trup od denata"

Morderstwa z książkami w tle, czyli ,,Niedaleko pada trup od denata"


     Bardzo lubię, gdy humor odgrywa w książce znaczącą rolę. Niedawno polubiłam także kryminały, dlatego widząc, że jakiś czas temu pojawiła się zupełnie nowa komedia kryminalna, nie wahałam się ani przez moment, by po nią sięgnąć. Byłam po prostu niesamowicie ciekawa, jak to dość obiecujące i dobrze się zapowiadające połączenie sprawdza się w praktyce. Ostatecznie okazało się, że jest ono raczej... cóż, niesamowicie specyficzne. Całą moją przygodę z Niedaleko pada trup od denata mogę określić mianem nietypowej sinusoidy, która miała ogrom swoich lepszych i o wiele gorszych momentów. Mimo wszystko, na pewno dam jeszcze kiedyś temu gatunkowi drugą szansę i wierzę, że przekona mnie, iż jest warty mojej uwagi. Jednak to dopiero w przyszłości... na ten moment jestem tym klimatem zwyczajnie zmęczona.

   W niewielkim miasteczku dochodzi do dziwacznych zabójstw dokonanych na znanych i poczytnych pisarzach.  Pierwszego trupa odnaleziono w mieszkaniu miejscowej "dziwaczki", Emilii, która swoją łatkę zawdzięcza temu, iż od dłuższego czasu przygotowuje się na różnego rodzaju apokalipsy, kataklizmy oraz końce świata. Zbiera zapasy jedzenia wątpliwej jakości (byle data przydatności była jak najdłuższa!), swój dom odgrodziła przeróżnymi zabezpieczeniami chroniącymi przed potencjalnymi intruzami, czyhającymi na zebrany przez nią prowiant, a także zaczyna hodować podejrzane grzybki, których działanie nie jest najprawdopodobniej nikomu tak naprawdę znane... Śledztwo zaczyna prowadzić Magda, siostrzenica Emilii, a także Paweł, szowinistyczny dziennikarz , a zarazem były chłopak Magdy, wierzący, że jego zniszczony związek uda się jeszcze odbudować. Pojawia się również policjant Mikołaj, do którego dziewczyna zaczyna czuć coś o wiele więcej... To właśnie ta nietypowa ekipa stara się rozwiązać zagadkę mordercy pisarzy. Nie są jednak jedynymi osobami, które mają ochotę, by odnaleźć mordercę, co to to nie! Jest jeszcze grupa starszych pań, uważających, że teorie o morderczym i przerażającym demonie, o którym dowiedziały się z YouTube'a są prawdziwe. Kto w tym wszystkim ma rację? Sprawa okazuje się być jednak o wiele bardziej zagmatwana, niż na pierwszy rzut oka widać. 
    Niestety, humor raczej do mnie nie przemówił. Bardzo lubię tego typu absurdy, jednak książka nie wywołała we mnie większych emocji i wyłącznie uśmiechnęłam się kilka razy. O śmianiu się do rozpuku raczej nie było mowy... No dobrze, może jeszcze pojawiło się u mnie zażenowanie niektórymi tekstami i scenami (zwłaszcza tą z mrówkami... Nic więcej o niej nie powiem. Nawet nie mam ochoty). 

Była zawiedziona. Pierwsza i jak znała życie, jedyna zbrodnia w jej kuchni okazała się być jakaś wybrakowana.

   Do żadnej z postaci nie zapałałam większą sympatią. Szczerze mówiąc, były one nazbyt przerysowane (a niektóre z nich w ogóle nijakie), by jakąkolwiek mocniej polubić. Choć i tak moim faworytem z tej dziwnej grupy był Paweł, który wydawał mi się na tyle absurdalną osobą, że aż wybaczyłabym mu jego beznadziejne i irracjonalne podejście do kobiet. On jako jedyny jeszcze potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy. Również wątek staruszek polujących na internetowego demona sprawił, że na moment ponownie zainteresowałam się tym, co dzieje się w fabule. To właśnie dzięki tym aspektom będę wspominać Niedaleko pada trup od denata jako książkę znośną i przyjemną, o której istnieniu zapewne za niedługo w ogóle zapomnę. Kompletnym niewypałem był za to wątek romantyczny Magdy i Mikołaja, który wydawał się dla mnie niekoniecznie istotny i w ogóle nie interesujący. Ot, historia, która nie wnosi niczego istotnego i ciekawego do fabuły. Moim zdaniem równie dobrze mogłoby go w ogóle nie być.

     Reasumując, Niedaleko pada trup od denata to przyjemna komedia kryminalna, którą czyta się niesamowicie szybko i nawet nie trzeba się przy niej zbytnio skupiać. Specyficzny humor na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, jednak warto jest dać mu szansę. Dla osób, które lubią niekonwencjonalne zwroty akcji oraz nietypowych bohaterów jest to tytuł idealny. Mogło być lepiej, jednak tragicznie nie jest. Polecam, jeśli podejdzie się do niej z przymrużeniem oka i sporym dystansem. 

Wydawnictwo: Dragon
Autor: Iwona Banach
Ilość stron: 320
Cena okładkowa: 34,95 zł
Premiera: 16.10.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Dragon
Pierwszy krok w dorosłość, czyli ,,Zawsze i na zawsze"

Pierwszy krok w dorosłość, czyli ,,Zawsze i na zawsze"


      Do wszystkich chłopców, których kochałam wspominam jako niesamowicie uroczą oraz przyjemną wakacyjną lekturę, która towarzyszyła mi podczas ostatnich dni lata. Lara Jean Covey okazała być się szalenie sympatyczną dziewczyną, której miłosne rozterki i przygody śledziłam z niemałym zainteresowaniem, dlatego ucieszyłam się, widząc, że jej historia nie kończy się na jednej części. W końcu nadszedł jednak czas na pożegnanie i ostatnią książkę opowiadającą o losach ekscentrycznej nastolatki i jej obiekcie westchnień pochodzącym z zupełnie innego świata. W Zawsze i na zawsze również nie brakuje wielu emocji i uważam, że swoim poziomem w niektórych momentach dorównuje dwóm poprzednim częściom (które zresztą wspominam bardzo ciepło). Nawet jeśli po drugim tomie pozornie nie zostało nic więcej do opowiedzenia... Wspaniale było powrócić do znanych mi już bohaterów i przekonać się, co czekało na nich wszystkich tym razem. A było tego, mimo wszystko, dość sporo.

    Lara Jean i Peter Kavinsky przeżywają właśnie swój ostatni rok w liceum i muszą przez to zmierzyć się z wieloma poważnymi dylematami. Wybór studiów, plany na przyszłość, kwestie związane z sensownością relacji na odległość oraz te dotyczące trwałości pierwszych związków. Nie wszystko okazuje się tak proste, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać... Czyżby Margot miała rację i dłuższa rozłąka faktycznie niszczy miłość między ludźmi? Uczucie Lary Jean i Petera dopiero się odbudowało, a już tak szybko  zostaje wystawione na następną próbę. Tym razem nastolatkowie muszą wymyślić rozwiązanie, które pozwoli być im najzwyczajniej w świecie szczęśliwymi, niezależnie od okoliczności. Pojawia się także wątek ponownego ożenku ojca oraz powrotu kogoś, kto w życiu Kavinskiego jest osobą niezwykle ważną. A jak pozostałe siostry Song? Kitty wciąż dokazuje i rozbawia swym ciętym językiem, a Margot układa na nowo swoje życie miłosne, starając się zapomnieć o Joshu. 
   Trzeci tom skupia się w głównej mierze na postaciach drugoplanowych, zrzucając z pierwszego miejsca problemy dotyczące sfery emocjonalnej dwójki głównych bohaterów. Był to zabieg ciekawy, lecz na dłuższą metę odrobinę męczący. Dobrze, że autorka postanowiła w jakikolwiek sposób zakończyć niektóre z zaczętych wątków, jednak nie każdy z nich wydawał mi się być na tyle interesujący, by ciągnąć go przez sporą część powieści. Dostrzec można również to, że Jenny Han starała się ostatni raz uszczęśliwić fanów i w dobrym stylu zakończyć swoją (no i w sumie również naszą) przygodę z uniwersum. Nie zmienia to jednak faktu, że finał wątku Petera i Lary Jean pozostaje w dużym stopniu otwarty i każdy może dopowiedzieć sobie to, co tylko chce. Wiele spraw między dwójką młodych ludzi nie zostało dokończonych, a ich przyszłość tak naprawdę nie została przed czytelnikiem dokładniej odsłonięta. Ja osobiście bardzo lubię takie zakończenia - pozwalają one każdemu snuć spekulacje o tym, co mogło spotkać każdego z bohaterów i zostawiają fanom spore pole do popisu w kwestii przeróżnych teorii.

Rodziny się kurczą lub powiększają. Jedyne, co można tak naprawdę zrobić, to cieszyć się tym, cieszyć się sobą nawzajem tak długo, jak się siebie ma.

      Tak się również pozytywnie złożyło, że żadna z  postaci nie działała mi w tej części szczególnie na nerwy. W poprzednich tomach nie potrafiłam znieść humorków Petera Kavinskiego i jego ciągłych kłótni z Larą Jaean, jednak tym razem wcale nie było z nim aż tak źle. Chłopak był po prostu... troszkę dojrzalszy (co nie zmienia faktu, że i tak zdarzały się krótkie momenty, gdy miałam go serdecznie dość i nie rozumiałam, co takiego Covey w nim w ogóle dostrzega). Również główna bohaterka przeszła niewielką przemianę w zachowaniu, dzięki czemu zaczęła w końcu sama decydować o sobie i swojej przyszłości. Bardzo cieszę się, że ostatni tom  pozwolił poznać bohaterów z zupełnie innej strony.

   Zawsze i na zawsze to niesamowicie ciepła, pełna nawiązań do popkultury książka, która powinna przypaść do gustu wszystkim fanom historii o nastoletnich zauroczeniach oraz codziennych szkolnych problemach. Choć ostatnia część utrzymana jest raczej w słodko-gorzkim klimacie, okazała się być ona bardzo dobrym zwieńczeniem serii o licealnych perypetiach nietypowej, nieśmiałej dziewczyny i szkolnego gwiazdora, za którym wszyscy się oglądają. Jest napisana bardzo lekkim piórem, co powoduje, że można przeczytać ją w praktycznie jeden wieczór i jest idealną odskocznią od nieco cięższych tytułów. Mimo wszystko, osobiście nie żałuję ani chwili spędzonej z bohaterami wykreowanymi przez Jenny Han. Dla każdego fana przygód Lary Jean jest to pozycja obowiązkowa. 

Wydawnictwo: Kobiece (Young)
Autor: Jenny Han
Ilość stron: 376
Cena okładkowa: 36,90 zł
Premiera: 13.11.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu

a także do zdobycia na stronie czytampierwszy.pl
Ciemne strony małżeństwa, czyli ,,Dopóki śmierć nas nie rozłączy"

Ciemne strony małżeństwa, czyli ,,Dopóki śmierć nas nie rozłączy"


    Ślub jest niewątpliwie jednym z najważniejszych wydarzeń ludzkiego życia. Niestety często zdarza się tak, że próby znalezienia partnera, z którym chciałoby się spędzić resztę swoich dni, nie należą do najłatwiejszych. Bywają sytuacje, gdy małżonkowie po niedługim czasie zaczynają się ze sobą męczyć, nie potrafią się dogadać, a jako rozwiązanie tej jakże niefortunnej sytuacji wskazują wyłącznie rozwód... Lecz czy aby na pewno jest to jedyne wyjście? Czy naprawdę nie ma innego sposobu na przerwanie związku? Oczywiście, że jest! Mimo wszystko, rozwód wydaje się należeć do tych najprostszych oraz posiadających najmniej niemiłych konsekwencji. Choć można również zaryzykować i posunąć się o krok dalej. Jednak wtedy trzeba mieć plan - najlepiej dobry. Przecież na żywioł nic nie wyjdzie... A pozbycie się współmałżonka to nie jest w końcu bułka z masłem! Trzeba przewidzieć każdy możliwy scenariusz oraz wszystko porządnie przygotować. Czy jednak ostatecznie naprawdę warto? To już osobna sprawa...

    Matt Evans jest niesamowicie pechowym facetem. Gdy tylko pogodził się z nieszczęśliwą i dość tajemniczą śmiercią pierwszej żony, stracił drugą. Marie Evans spadła z urwiska podczas romantycznej pieszej wycieczki po górach i każdy z ratowników był w jednej kwestii zgodny - żaden człowiek nie byłby w stanie przeżyć upadku z takiej wysokości. Ponieważ na miejscu nie było żadnych świadków, w opinii publicznej głównym sprawcą stał się od razu Matt. Policja zainteresowała się nim również dlatego, iż mężczyzna był już wcześniej podejrzewany o zabójstwo swojej byłej małżonki. Co jednak wydarzyło się naprawdę? Czy Matthew faktycznie jest jedynie nieszczęśliwym wdowcem, czy też być może wszystko było częścią jego planu? Wszelkie wątpliwości starają się rozwiać dwaj detektywi - Spengler i Loren, dla których ta sprawa również nie należy do najłatwiejszych. Zwłaszcza, gdy wszystko zaczyna robić się coraz bardziej skomplikowane, a całe zajście nie jest tym, na co na pierwotnie wygląda...
  Historia wciąga i intryguje już od swoich pierwszych stron. Nie brakuje w niej dramaturgii oraz nagłych zwrotów akcji, które jedynie zachęcają do dalszego czytania. Tempo jest szybkie, a rozdziały mają ciekawą narrację podzieloną na dwa różne okresy czasowe. W roku 1995 czytelnik poznaje Janice Evans, pierwszą żonę Matta, a także okoliczności jej nietypowej śmierci. Większość książki toczy się jednak w bardziej współczesnych czasach, bowiem Marie Evans umiera w 2018. Takie przeskoki są niezwykle interesującym zabiegiem, który pozwala bliżej poznać postać Matta, a także to, jaką rolę odgrywały w jego życiu obie żony.

Małżeństwo (...), to próba zachowywania równowagi. Jeśli zbytnio obciążysz jedną stronę, tracisz równowagę i wszystko się rozpada.

    Bohaterowie są zapadający w pamięć, a także bardzo dobrze zarysowani. Każdy z nich był inny, a także na swój sposób ciekawy. Mimo wszystko, to właśnie postać głównego podejrzanego wywoływała u mnie ogrom przeróżnych, niekoniecznie pozytywnych, emocji i wręcz nie potrafiłam zrozumieć jego dziwacznego podejścia do życia. Chciałabym mu powiedzieć, co o nim sądzę i jak niesamowicie mnie denerwował!
Na szczęście nie wszyscy działali mi na nerwy aż tak, jak Matt. Bardzo polubiłam duet Spengler i Lorena, dwójki detektywów z zupełnie różnych światów. Choć humor i cięty język tego drugiego potrafił mnie irytować (czy naprawdę większość żartów kręci się wokół jednego tematu?), zainteresował mnie wątek jego przeszłości i przeżyć. Bo Dopóki śmierć nas nie rozłączy nie jest wyłącznie historią o nietypowym wdowcu, w tej książce każdy ma rozbudowany życiorys i coś więcej do przekazania. Bardzo trudno jest dostrzec prawdziwe intencje niektórych z bohaterów.

   Reasumując, autorka stworzyła thriller, przy którym zdecydowanie nie można się nudzić. Fabuła intryguje, a bohaterowie są wyraziści i różnorodni. Aż do samego końca nie można być pewnym tego, co wydarzy się już za moment. Ta książka to istny rollercoaster przeróżnych, wręcz skrajnych, emocji! Choć nie należy do idealnych, naprawdę warto jest dać jej szansę. Intryga poprowadzona jest bardzo dobrze, a styl jest tak lekki, że książkę czyta się wręcz jednym tchem. Czy polecam? Zdecydowanie tak. Zwłaszcza fanom niekonwencjonalnych i trzymających w napięciu thrillerów.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: JoAnn Chaney
Ilość stron: 360
Cena okładkowa: 37,90 zł
Premiera: 15.10.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

(Nie)typowy gang z przyszłości, czyli ,,Śmiertelne oczyszczenie"

(Nie)typowy gang z przyszłości, czyli ,,Śmiertelne oczyszczenie"


    Twórczość Agaty Polte znałam już wcześniej ze względu na jej wcześniejsze książki obyczajowe i młodzieżowe, dlatego też niesamowicie zdziwiła mnie informacja o tym, że autorka stworzyła powieść z gatunku urban fantasy. Bardzo lubię historie tego typu, więc po książkę sięgnęłam z niemałym zainteresowaniem i przeróżnymi, mniej lub bardziej znaczącymi, oczekiwaniami. Jak więc ten nietypowy debiut ostatecznie wypadł? Czy polubiłam się z członkami Gangu Żmij na tyle, by z sięgnąć po kolejny tytuł opowiadający o ich dalszych zmaganiach z zupełnie nowymi wrogami? Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że Śmiertelne oczyszczenie pokazuje autorkę w zupełnie nowym, rzekłabym, że nawet i lepszym świetle, a także zdecydowanie zaintrygowało mnie stworzonym przez siebie światem. 

   W celu wygrania wojny, stworzono serum, które miało ulepszyć wszystkie ludzkie umiejętności. Oprócz szybkości, siły i zręczności, u niektórych osób na skutek eksperymentów zaczęły pojawiać się zupełnie nowe, wyjątkowe i nie przewidziane wcześniej przez nikogo zdolności. Lata mijały, a spora część społeczeństwa dalej nie mogła pogodzić się z istnieniem osób o nadzwyczajnych mocach, przez co pojawiło się wiele grup walczących z obdarzonymi. Były jednak również te, które pomagały im się rozwijać oraz uczyły, jak nad tym nadzwyczajnym darem panować. Jedną z takich organizacji był założony przez potężnego i liczącego się w świecie telepatę Gang Żmij. Lucas Viper zrzeszał wszystkie utalentowane osoby i dawał im schronienie, by ci pomagali w walce z niebezpiecznymi przestępcami oraz innymi, wrogo do nich nastawionymi gangami. Tym razem sprawa jest jednak naprawdę poważna. Niezidentyfikowani wrogowie pewnego dnia zabijają bliską przyjaciółkę Vipera, lecz na tym się nie kończy. Sytuacja okazuje się być poważniejsza, niż na pierwszy rzut oka się wydaje... Jedną ze Żmij, która zostaje wybrana do rozwiązania tej nietypowej zagadki jest potrafiąca odczytywać przeszłość Kai. Dziewczyna z pomocą innych członków Gangu prowadzi śledztwo, od którego zależy przyszłość wszystkich obdarzonych.
  Nie ukrywam, że z początku miałam problem, by się w tę fabułę w ogóle wciągnąć. Śmiertelne oczyszczenie wydawało mi się wtedy kolejną książką młodzieżową, tym razem jednak osadzoną w klimatach fantastycznych. Cóż, nic bardziej mylnego! Z rozdziału na rozdział robiło się jednak lepiej, a ja nie potrafiłam się odciągnąć od dalszej lektury! Choć historia co prawda nie należy do  zbytnio skomplikowanych, bardzo przypadła mi do gustu. Głównie ze względu na bardzo lekki styl, jaki posiada autorka. Dzięki niemu przez książkę brnie się niezwykle szybko i przyjemnie, a jej całokształt prezentuje się zadziwiająco dobrze.

- Czy ona miała niedawno wstrząśnienie mózgu, a wy dopuściliście ją do walki? - Odwrócił się do Erana. - A ty byłeś na tyle głupi, że bez odrobiny mocy teleportowałeś waszą dwójkę? Bogowie, czy ja pracuję z samobójcami?!

  Polubiłam też różnorodnych i ciekawych bohaterów. Każdy z nich miał swoje własne, oryginalne umiejętności oraz charakter, co pozwalało czytelnikowi poznać naprawdę ciekawą ekipę. Bliźniacy Orion i Eran, małomówny Terry, wcześniej wspomnieni Kai oraz Lucien, czy też chociażby uzdrowiciel Damien to jedynie kilka z pojawiających się w książce postaci. Choć momentami zachowywali się odrobinę infantylnie, będę wspominać ich pozytywnie. Podobały mi się również relacje między nimi - a w szczególności ciągłe docinki Kai i Erana! Mam niemałą nadzieję, że wątek tej nietypowej dwójki zostanie w kolejnych częściach poprowadzony w ciekawy sposób.
  Śmiertelne oczyszczenie to naprawdę dobry debiut fantasy. Cieszę się, że polscy autorzy potrafią tworzyć serie na równie wysokim poziomie, co te zagraniczne. Agata Polte wykreowała świat z ogromnym potencjałem i pomysłami na poprowadzenie go. Z niecierpliwością oczekuję na drugi tom i wierzę, że będzie na podobnym poziomie, co pierwszy!

   Reasumując, jest to książka z interesującą fabułą i zapadającymi w pamięć bohaterami. Niech nikogo nie zmylą poprzednie tytuły autorki, tutaj Agata Polte pokazuje się czytelnikowi z zupełnie innej strony, która zadziwiła także i mnie! Śmiertelne oczyszczenie jest początkiem intrygującej serii o Gangu Żmij, która powinna przypaść do gustu fanom urban fantasy.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Agata Polte
Ilość stron: 392
Cena okładkowa: 37,90 zł
Premiera: 01.10.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Pokuta za grzechy przeszłości, czyli ,,Wina"

Pokuta za grzechy przeszłości, czyli ,,Wina"


    Mam zadziwiającą słabość do kryminałów osadzonych w polskich realiach. Są one co prawda dość specyficzne, jednak mnie do siebie ciągną i gdy tylko mam ku temu okazję, bardzo chętnie po takie tytuły sięgam. Oprócz Polski jako kraju akcji fabuły, Wina charakteryzuje się również tym, iż jest debiutem, co jedynie jeszcze bardziej podsyciło mój apetyt na tę książkę. Jak  więc przebiegła ta nietypowa wizyta w Katowicach? A także, co chyba ważniejsze, czy pierwsza część w ogóle zachęca do sięgnięcia po kolejne? Moim zdaniem tak. Piotr Wójcik stworzył historię posiadającą ogromny potencjał na ciekawą serię i  wręcz nie mogę się doczekać, by przeczytać następną książkę tego autora.

   Wygłaszający kontrowersyjne poglądy i płomienne kazania ksiądz Nosol zostaje pewnego poranka brutalnie zamordowany podczas spowiedzi. Ze względu na wczesną porę, na miejscu zdarzenia nie ma żadnych świadków. Śledztwem zajmuje się komisarz Paweł Góralczyk, dla którego ta sprawa również nie należy do najłatwiejszych. Zwłaszcza, że jego głowę zakrzątają także własne problemy, wizyty u lekarzy oraz nietypowe lęki spowodowane demonami przeszłości. Wkrótce ginie kolejna osoba, a cała sprawa zaczyna robić się coraz bardziej skomplikowana... Tropów jest kilka, jednak który okaże się być tym prawdziwym? Kibole, lewicowi aktywiści, a może i nawet lokalni politycy? Każdy miał powód, by pozbyć się kontrowersyjnego księdza, tylko kto był zdolny do tego, by to faktycznie zrobić?
 Bardzo podobało mi się, że rozdziały były pisane z perspektywy różnych postaci. Choć narracja  i tak prowadzona jest w trzeciej osobie, taki zabieg pozwalał bliżej poznać każde z podejrzanych przez policję środowisk, a także gromadę przeróżnych postaci. Zwłaszcza, że każda z nich była na swój sposób interesująca i niepowtarzalna. Nie będę ukrywać, że do gustu najbardziej przypadł mi jednak główny bohater, Paweł Góralczyk. Choć to niesamowicie ogromny gbur i samotnik, polubiłam go i  nawet potrafiłam zrozumieć. Widać, że to najzwyczajniej w świecie zagubiony w życiu facet z ogromnym bagażem emocjonalnym. Mam nadzieję, że w następnych częściach pojawi się ponownie! Ciekawi byli również chociażby Anka Janczak, liderka niewielkiego lewicowego ugrupowania, czy też Dawid Kwiek, diler, który już sam nie potrafi ustalić, co tak naprawdę wydarzyło się w kościele tego feralnego, wiosennego dnia. Bohaterowie to zdecydowanie jeden z najsilniejszych aspektów książki i śledzenie ich perypetii sprawia wiele przyjemności.

Wiem na przykład, że jeśli człowiek nie odpowie za swoje winy, nie naprawi ich jakoś, nie przeprosi i tak dalej, to to po pewnym czasie mu odbija. Poczucie winy wyłazi z niego bokami, odgradza się od życia, od rzeczywistości, od bliskich.

    Nie podobał mi się jednak język i niektóre dialogi. Choć całość czytało się bardzo dobrze, zdarzały się fragmenty, które wydawały mi się odrobinę sztuczne i wystające od innych. Chodzi mi głównie o jednorazowe dialogi, zwłaszcza te między policjantami. Na ogrom wulgaryzmów w niektórych rozmowach starałam się nie zwracać zbytnio uwagi, w końcu takie środowisko, jednak miałam niejednokrotnie wrażenie, że są one zbyt przesadzone. Mimo kilku potknięć, które rzuciły mi się w oczy, jestem pewna, że z biegiem czasu warsztat autora będzie się stawał jeszcze lepszy. Zwłaszcza, że Wina to książka bardzo dobra i niesamowicie klimatyczna! Owego klimatu dodawała chociażby obecność postaci, które mówiły gwarą śląską. Nie spodziewałam się tego, jednak ten zabieg naprawdę przypadł mi do gustu! Pomysł, by osadzić akcję w Katowicach wydał mi się niezwykle interesujący, choć w tym mieście byłam (niestety) jedynie raz w życiu.

   Wina to kryminał z krwi i kości, naprawdę dobry i ciekawy debiut oraz świetny początek nowej kryminalnej serii. Każdy z bohaterów był interesujący, a fabuła wciągała już od pierwszych stron. Choć zdarzały się niewielkie potknięcia, całokształt prezentuje się pozytywnie i zdecydowanie będę czekać na potencjalną kontynuację. Zwłaszcza, że zakończenie jest bardzo otwarte i widać, że wymaga dopowiedzenia. Mimo wszystko, polecam fanom polskich kryminałów. To naprawdę ciekawa książka, której warto dać szansę.

Wydawnictwo: Dragon
Autor: Piotr Wójcik
Ilość stron: 304
Cena okładkowa: 34,95 zł
Premiera: 02.10.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Dragon
Psie szaleństwo, czyli ,,Był sobie pies 2"

Psie szaleństwo, czyli ,,Był sobie pies 2"


    Bardzo dobrze pamiętam czasy mojego dzieciństwa, gdy praktycznie wszystkimi książkami, jakie czytałam, były przeróżne historie o psach i kotach (choć te o tych pierwszych o wiele bardziej przypadały mi do gustu). Z biegiem lat mój czytelniczy gust ulegał zmianie, a ja po tytuły, których bohaterami były zwierzęta, przez bardzo długi czas w ogóle nie sięgałam. Dlatego też, o czym warto wspomnieć, nie czytałam żadnej książki, której autorem jest W. Bruce Cameron, choć słyszałam o nich dość sporo pozytywnych opinii. Wszystko zmieniło się jednak przez Był sobie pies 2. Dzięki tej książce przypomniałam sobie beztroskie czasy dzieciństwa, lecz zarazem otrzymałam historię o wiele bardziej dojrzałą i niesamowicie poruszającą.

  Bailey - główny bohater pierwszej części, powraca w zupełnie nowych psich wcieleniach, a jego szalona misja jeszcze się nie zakończyła. Teraz musi za wszelką cenę opiekować się wnuczką Ethana, Clarity June, która wraz ze swoją matką wyjeżdża do wielkiego, pełnego niebezpieczeństw miasta. Dorastająca nastolatka wpada w ogromne tarapaty, z którymi sama nie potrafi sobie poradzić. Choć na matkę nie może liczyć, ma na szczęście przy sobie swego psiego towarzysza, który nie odstępuje jej na krok i wspiera we wszystkim, co przeżywa. Bailey pod wieloma przeróżnymi postaciami musi zrobić wszystko, co w jego psiej mocy, aby Clarity w końcu odnalazła w swoim życiu szczęście i spokój. 
   Prawdę mówiąc, nie miałam pojęcia, czego mogłabym się po tej historii spodziewać. Jako, iż jest ona napisana z perspektywy psa, z początku sądziłam, że będzie prosta i infantylna, a jej głównym tematem będą przeróżne zabawne przygody, które Bailey przeżył. Jak się po pewnym czasie okazało, dostałam coś zupełnie innego. Co prawda książka Był sobie pies 2 napisana jest dość prostym językiem, jednak przedstawia czytelnikowi wiele problemów, z którymi muszą się borykać współcześnie młodzi ludzie. Bulimia, próby samobójcze czy też chociażby poszukiwanie akceptacji to tylko kilka z poruszanych przez autora tematów. Na szczęście nie wszystko w owej historii jest aż tak przygnębiające. Bardzo podobała mi się chociażby niezwykle urocza i rozczulająca relacja CJ (Clarity) i Baileya. Sama również mam w domu psa, dlatego z doświadczenia dobrze wiem, jakie te zwierzęta potrafią być kochane. A główny psi bohater to akurat niezwykle grzeczny piesek, który zasługuje na wszystko, co najlepsze. 

Widywałem koty na dworze, ale nigdy nie spacerowały z ludźmi, tylko samotnie. A pieski prawie zawsze chodzą na spacery w towarzystwie ludzi. To tylko jeden z wielu powodów, dla których psy są lepszymi zwierzakami niż koty.

    Losy głównych bohaterów śledziłam z niemałym zainteresowaniem. Choć momentami wydawały mi się być zdecydowanie zbyt naciągane (zwłaszcza pod koniec), to i tak byłam bardzo ciekawa, jak wszystko się potoczy. Nie ukrywam, że jest to książka bardzo wzruszająca i poruszająca, zwłaszcza dla każdego miłośnika psów. Ja również niejednokrotnie miałam łzy w oczach, gdy czytałam o wszystkich przeciwnościach losu, które musieli przechodzić bohaterowie, szczególnie przez to, w jaki sposób opisywał to nieświadomy niczego Bailey.  Ostatecznie zakończenie zdecydowanie mnie usatysfakcjonowało i nie żałuję ani sekundy spędzonej z tym tytułem.
Uważam jednak, że mimo wszystko nie jest to książka dla młodszych czytelników. Głównie ze względu na poruszaną przez nią problematykę i niektóre dialogi. Mogą najzwyczajniej w świecie jej w pełni nie zrozumieć. Aczkolwiek już tym starszym powinna zdecydowanie przypaść do gustu. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Był sobie pies 2 to historia wyłącznie urocza, wręcz dla dzieci, szybko okazuje się, że pokazuje ona życie we wszystkich słodko-gorzkich odcieniach i niczego nie pomija.

    Reasumując, była to dla mnie przygoda niezwykła, pełna śmiechu, lecz i niejednokrotnie łez. Pierwszy raz czytałam książkę napisaną z perspektywy psa, jednak zabieg ten zaintrygował mnie na tyle, że w przyszłości sięgnę jeszcze po inne tego typu książki autorstwa W. Bruce'a Camerona. Cóż, Był sobie pies 2 do poprzedniczki co prawda porównać nie mogę, lecz całokształt wywołał we mnie ogrom przeróżnych emocji i będę o tej historii pamiętać. To niesamowita książka o bezgranicznej miłości psa do swojego właściciela, a także pokonywaniu własnych słabości i poszukiwaniu szczęścia. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza miłośnikom tych wspaniałych czworonogów.

FILM NA PODSTAWIE KSIĄŻKI JUŻ 4 PAŹDZIERNIKA 2019 W KINACH

Wydawnictwo: Kobiece
Autor: W. Bruce Cameron
Ilość stron: 408
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 04.09.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
Ciężki żywot lekarza, czyli ,,Będzie bolało"

Ciężki żywot lekarza, czyli ,,Będzie bolało"


    Uważam, że dobrym pomysłem będzie, jeśli na samym wstępie napomknę o dość istotnym fakcie, iż osobiście z medycyną mam naprawdę niewiele wspólnego (no, nie licząc tego, że podczas wyboru profilu w liceum, moją opcją alternatywną był biol-chem). Co w takim razie skłoniło mnie do sięgnięcia po zapiski osoby, która z tą nauką miała naprawdę ogromny związek? Cóż, sama nie potrafię tego do końca zrozumieć. Zdecydowanie miał na to wpływ ogrom pozytywnych opinii i wewnętrzna chęć przełamania własnej strefy komfortu. Ostatecznie nie żałuję ani sekundy, którą spędziłam wraz z autorem na jego ciężkich i niezwykle męczących dyżurach. Był to istny rollercoaster skrajnych emocji, podczas którego bawiłam się wyśmienicie (nawet jeśli co rusz miałam na owej kolejce ogromne mdłości)!

   Jak wywnioskować można z podtytułu, książka zapisana jest w formie dziennika. Adam Kay, były lekarz specjalizujący się w kierunku ginekologii i położnictwa, dzieli się z czytelnikami anegdotami ze swojego codziennego, aczkolwiek niezwykle ciężkiego szpitalnego życia. Odsłania również wszelkie mankamenty i absurdy, które brytyjska służba zdrowia najwidoczniej stara się przed swoimi pacjentami porządnie ukryć. Autor opisuje swoją wspinaczkę po drabinie kariery i przedstawia powody, dla których ostatecznie postanowił zrezygnować ze swojej posady.
 Będzie bolało, która pozornie wygląda na zbiór zabawnych historyjek z życia zmęczonego ciągłą pracą lekarza, ma tak naprawdę drugie, o wiele głębsze, dno. Choć poczucie humoru autora jest ostre jak skalpel (albo, co wydaje mi się być o wiele gorszym porównaniem, ciemne jak czerniak), nie skupia się on wyłącznie na zabawnych sytuacjach, których był w szpitalu świadkiem Pokazuje ludzkie słabości, a także przypadki, które niezwykle chwytają za serce i zmuszają do refleksji nad kruchością ludzkiego życia.
Mimo wszystko, Adam Kay jest obecnie artystą komediowym, więc jego książka nie jest wyłącznie dołującą opowieścią o tym, co przeszedł i jaki miało to na niego wpływ. Prawdę mówiąc, przez większość czasu uśmiech nie znikał mi z twarzy! Jakbym miała zaznaczać każdy fragment, który mnie rozbawił, w zakładkach indeksujących byłaby zapewne spora część książki! Naprawdę zauroczył mnie pełen ironii i nonszalancji styl autora, dlatego czytanie było ogromną przyjemnością. Aż mi smutno, że to spotkanie musiało być tak krótkie.

PR to badanie per rectum (przez odbyt). Dlatego jeśli ktoś mówi wam, że zajmuje się PR-em, zawsze dopytajcie, co dokładnie ma na myśli.

   W książce nie brakuje również medycznej terminologii, którą autor na szczęście skrupulatnie, lecz bez porzucenia typowego dla siebie humoru, wyjaśnia w przypisach. Było to ogromne ułatwienie dla takiego ginekologicznego (lecz nie tylko) laika, jak ja. Sprawiają one, że po Będzie bolało mogą sięgnąć osoby, których wiedza ogranicza się do kilku podstawowych informacji. Warto jednak wspomnieć, że Adam Kay nie szczędzi czytelnikowi dokładnych opisów, przez co momentami przechodziły mnie ciarki, mój obiad powoli się odzywał, a także czułam, że wszystkie moje płyny ustrojowe zamarzają. Jednak czy to aż taka wysoka cena za ciekawe anegdotki o tym, co, tak na przykład, można włożyć w niektóre otwory w swoim ciele? Cóż, moim zdaniem warto było to wszystko przeboleć. W imię nauki!

 Nie jestem też pewien, skąd miałbym wziąć te dwie dodatkowe godziny dziennie- musiałbym albo porzucić moje niepoważne hobby, to znaczy sen, albo zrezygnować z czasochłonnych dojazdów do pracy i zamieszkać w szpitalnym schowku na szczotki.

     Moja ostateczna diagnoza? Jest to zdecydowanie jedna z lepszych książek, jakie w tym roku przeczytałam. Wywoływała u mnie ogrom skrajnych emocji, bawiła swoją absurdalnością, niejednokrotnie wręcz obrzydzała, lecz ostatecznie wszystko skumulowało się w refleksję na temat trudu pracy lekarzy i odpowiedzialności, jaką noszą codziennie na swoich barkach. Naprawdę warto zainteresować się tym tematem. Bardzo cieszę się, że powstała książka, w której zostają pokazane wszystkie odcienie medycznego świata, bez ukrywania nieprzyjemnych faktów. Bezapelacyjnie polecam każdemu, kogo interesują ciekawe przypadki z oddziału ginekologicznego oraz szpitalnego życia, lecz zarazem nie boi się, gdy klimat książki w jednym momencie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Będzie bolało to niesamowita przygoda, o której szybko nie zapomnę.


Wydawnictwo: Insignis
Autor: Adam Kay
Ilość stron: 312
Cena okładkowa: 34,99 zł
Premiera: 06.06.2018


Niezwykły chłopiec wśród zwykłych ludzi, czyli ,,Lanny"

Niezwykły chłopiec wśród zwykłych ludzi, czyli ,,Lanny"


     Na samym wstępie przyznam się, że niesamowicie bałam się momentu, gdy musiałam w końcu zasiąść do pisania recenzji tej książki. Obawiałam się, że nie zrozumiałam jej wystarczająco dobrze, by cokolwiek mądrzejszego o niej powiedzieć. W końcu się jednak przełamałam i postanowiłam, że mimo wszystko trzeba o niej wspomnieć. I to koniecznie. Jej tajemniczy i niezwykle specyficzny klimat bardzo na tę uwagę zasługuje. Lanny to tytuł, obok którego nie można przejść obojętnie i zdecydowanie warto dać jest mu szansę.

   Tytułowy bohater, Lanny, przeprowadza się ze swoimi rodzicami do wioski leżącej godzinę drogi od Londynu. Jego matka to była aktora, która stara się napisać brutalny i krwisty kryminał, a ojciec zajęty jest biznesami, drogimi sprzętami oraz kobietami, rzadko pojawiając się w ogóle w domu. Miejsce to w żaden sposób nie wyróżnia się od innych angielskich wiosek. Jest jednak jedno ,,ale". Bardzo często przechadza się po nim mityczny, liściasty stwór, Praszczur Łuskiewnik, który uwielbia podsłuchiwać rozmowy mieszkańców. Szczególnie do gustu przypadł mu Lanny, wyróżniający się swoją dziwacznością, inteligentny, wrażliwy na krzywdę innych ludzi, a także uwielbiający naturę chłopiec. Pewnego dnia Lanny znika, a jego rodzice nie mają pojęcia, gdzie może być. Podejrzany staje się od razu lokalny artysta, Pete, z którym chłopak, ze względu na lekcje rysunku, spędzał sporo czasu. Mężczyzna jest jednak w stu procentach przekonany o swojej niewinności. Wszyscy w wiosce snują jednak swoje własne, niejednokrotnie też i czarne, scenariusze na temat sytuacji Lanny'ego. Który z nich okaże się być tym prawdziwym?
   Od razu rzucił mi się w oczy specyficzny styl, jakim książka została napisana. Jest bardzo minimalistyczny i prosty, lecz zarazem czuć w nim emocje bohaterów. Choć zapis dialogów diametralnie różni się od tego, jaki jest w książkach najczęściej stosowany, wciąż są to rozmowy z krwi i kości. Ten dziwny zabieg dodaje Lanny'emu wiele uroku i korzystnie wpływa na całokształt historii. Najbardziej nietypowe były jednak i tak wypowiedzi przypadkowych mieszkańców, z którymi Praszczur Łuskiewnik miał w trakcie swoich podróży do czynienia. Zapisane są jako (dosłownie) porozsypywane po kartce urywki zdań, tworzące chmury przeróżnych, mniej lub bardziej sensownych, słów. Ich natłok przytłacza, lecz pozwala wczuć się w klimat książki.

Wszyscy nic tylko gapią się w te swoje telefony, gnają tymi swoimi wielkimi błyszczącymi samochodami, a ty mi się wydajesz dzieciaczkiem ze starych dobrych czasów, kiedy wszystko dokoła było jeszcze całkiem ludzkie.

    Magiczna. Tak jednym słowem byłabym w stanie opisać Lanny'ego. Mroczna i nietypowa, wręcz baśniowa otoczka sprawia, że czytelnik wkracza do tego świata i wraca do rzeczywistości dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Choć może nawet i nie? Lanny na pewno zostaje w pamięci, wnosi coś do naszego życia. To historia o codzienności, niejednokrotnie pełnej zakłamania i obłudy. Pokazuje również okropną, wszechobecną znieczulicę w obliczu czyjejś tragedii, co jest ogromnym problemem naszych czasów. Max Porter to pisarz, który ma zdecydowanie wiele do przekazania i nie boi się poruszać ciężkich tematów. Autor bawi się formą, starając się zadziwić czytelnika swoimi niekonwencjonalnymi pomysłami. W końcu nie bez powodu został nominowany do Nagrody Bookera, racja? Jego historia porusza i zadziwia swoją prostotą, choć Lanny wcale nie należy do książek, które można przeczytać wyłącznie dla relaksu. Trzeba się do niej przygotować, a także otworzyć umysł na ową wszechobecną odmienność i dziką naturę.

   Uważam, że naprawdę warto jest udać się do tego dziwacznego, pełnego nieodkrytych tajemnic świata i lepiej poznać nietypowego Lanny'ego oraz najbliższych, którzy na co dzień go otaczają. Jest to książka krótka, jednak dająca do myślenia, dlatego zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Powinna spodobać się każdemu, kto lubi specyficzne i nietypowe opowieści. Zdecydowanie polecam i zachęcam do przeczytania.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Max Porter
Ilość stron: 220
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 17.09.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

W alternatywnej rzeczywistości, czyli ,,Nellie. Wtajemniczenie" [PRZEDPREMIEROWO]

W alternatywnej rzeczywistości, czyli ,,Nellie. Wtajemniczenie" [PRZEDPREMIEROWO]


  Od czasu do czasu lubię sięgnąć po lekką literaturę młodzieżową. To bardzo dobra odskocznia od historii, po które najczęściej w wolnym czasie sięgam. Co prawda historia o Nellie rzuciła mi się w oczy głównie ze względu na wpadającą w oko okładkę, lecz sama fabuła również wydawała mi się na tyle interesująca, by dać jej szansę. Jak jednak przebiegła ta szalona podróż do alternatywnej rzeczywistości? Cóż, młodszym czytelnikom na pewno przypadnie do gustu, choć ci starsi również będą potrafili odnaleźć w niej coś dla siebie.

   Książka opowiada o piętnastoletniej Nellie, która na co dzień prowadzi życie zwyczajnej, nie wyróżniającej się z tłumu nastolatki. Chodzi do szkoły, opiekuje się swoim chorym na zespół Aspergera bratem, spotyka się z  przyjaciółmi, a także zmaga się ze swoim pierwszym zauroczeniem... Wszystko jednak diametralnie się zmienia, gdy pewnego razu podczas burzy wpada w rozdarcie czasoprzestrzenne i niespodziewanie pojawia się w alternatywnym uniwersum. Jak się szybko okazuje, praktycznie wszystko jest w nim zupełnie inne. W kraju wciąż panuje monarchia, kobiety ubierają się w szykowne i gustowne suknie, a książęta organizują w swoich zamkach wspaniałe bale. Nellie szybko spotyka ludzi, którzy również niegdyś żyli w poprzednim świecie i teraz starają się przywyknąć do tej nietypowej i dziwacznej sytuacji. Pomagają oni sobie nawzajem, wyszukując kolejne osoby, pojawiające się w tym miejscu. Szukają przy okazji sposobu, który pozwoli im powrócić do pozostawionych po drugiej stronie rodzin i bliskich. Bohaterka dostaje nową tożsamość i jest zmuszona do tego, by im zaufać i zacząć  z nimi współpracować.
    Prawdę mówiąc, nie jest to książka wybitna i niesamowita, jednak ma w sobie coś, co mimo wszystko do niej przyciąga. Choć bardzo krótka (niecałe 300 stron), potrafi zainteresować, a czytelnik jest ciekawy, z czym jeszcze będzie musiała zmierzyć się główna bohaterka. Niestety, ta niewielka objętość powoduje to, że gdy akcja zaczyna się rozkręcać, książka nagle się kończy, my zostajemy z pytaniami, a na kolejny tom trzeba czekać... Cóż, mam też nadzieję, że poziom serii się z kolejną częścią polepszy, ponieważ ta fabuła ma potencjał na coś naprawdę intrygującego, jednak autorka go w pełni nie wykorzystuje. 
Jest to zdecydowanie literatura bardziej dla młodszego czytelnika, dlatego nie przypadnie do gustu osobom poszukującym ambitnego i rozbudowanego świata fantasy. Jak już wspominałam, jest to raczej tytuł skierowany do młodzieży.

Jak często powtarzał mój ojciec: ,,Que sera, sera", co oznaczało: ,,Co będzie, to będzie".

     Bohaterowie byli w porządku, choć tak prawdę mówiąc, żaden nie wywołał u mnie jakiegoś większego zainteresowania. Niestety, tytułowa Nellie wydawała mi się momentami dość nijaka, a do gustu o wiele bardziej przypadły mi postacie drugoplanowe, czyli osoby, które pomagały jej w przystosowaniu się do życia w alternatywnej rzeczywistości. Mimo wszystko, całokształt opisywanych bohaterów wyglądał na dość płaski. Była to raczej wina szybkiego prowadzenia fabuły, przez co niewiele się o tych bohaterach w ogóle dowiedziałam. Wierzę jednak, że w następnych częściach ich historie i charaktery zostały choć trochę bardziej rozbudowane. Pozostaje jedynie czekać.

   Być może jestem trochę za stara na takie historie, bo Nellie. Wtajemniczenie oceniam jako całokształt dość średnio. Nie zmienia to jednak faktu, że nie jest to książka zła. Ba, powiedziałabym, że jest bardzo dobra! To bardzo ciekawy tytuł dla każdego, kto lubi lekką fantastykę oraz opowieści o księciu z bajki, pałacach i balach. Ja sama z pewnością sięgnę po kolejne tomy, gdyż jestem ciekawa, jak ta przygoda się zakończy. Muszę jednak przyznać, że spodobałaby mi się o wiele bardziej, gdybym sięgnęła po nią, będąc młodsza...

Wydawnictwo: Dragon
Autor: Sylvie Payette
Ilość stron: 264
Cena okładkowa: 34,95 zł
Premiera: 18.09.2019


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Dragon

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger