Ewolucja trwa, czyli „Więcej niż człowiek"

Ewolucja trwa, czyli „Więcej niż człowiek"


✧・゚: *✧・゚:*    *:・゚✧*:・゚✧

    Nie będę ukrywać, że ze Sturgeonem nie miałam wcześniej do czynienia. To nazwisko jakimś cudem nigdy nie obiło mi się o uszy, jednak i tak chciałam przeczytać którąś z jego książek - zwłaszcza, że swego czasu pojawiła się w cudownym wydaniu z Wehikułu Czasu. Oczekiwań co do tej historii nie miałam żadnych, pragnęłam jedynie poznać ciekawą i wyróżniającą się spośród innych opowieść sci-fi. Czy Sturgeon mnie swoim Więcej niż człowiek poruszył? Czy podczas lektury w mojej głowie pojawiły się głębokie refleksje na temat tego, co być może wydarzyć się w przyszłości? Cóż... niestety nieszczególnie. Wciąż uważam, że to powieść bardzo dobra, aczkolwiek we mnie niestety nie wzbudziła większych emocji. A szkoda, bo potencjał był niewątpliwie ogromny i aż mi przykro, że nie potrafię tej historii docenić nieco mocniej. 

    W książce jest zadziwiająco mało fabuły, bo to nie ona jest osią napędową całej książki. Powstaje nowy gatunek człowieka. Ewolucja tworzy szóstkę osób, która razem jest w stanie połączyć się w jeden byt - tak zwany Homo gestalt. Ukazani bohaterowie posiadają nadprzyrodzone umiejętności i są w stanie prędko przy ich pomocy przejąć panowanie nad światem. Jak jednak z tak ogromną mocą postąpią?  Nawiążą ze zwyczajnymi Homo spiens dialog? A może wręcz przeciwnie? Wszystko zależy od tego, co też ta nietypowa grupa postawi sobie za priorytet.

    Powieść Sturgeona jest tak naprawdę swoistą próbą zrozumienia psychiki każdego z bohaterów. Autor przedstawia czytelnikowi ich dzieciństwo, ukazuje przeżycia i powody, dla których każdy z nich postępuje tak, a nie inaczej. Akcja nie jest najważniejsza, bowiem całość ma być rozważaniami na temat moralności, poszukiwania własnego "ja", a także walki z indywidualizmem niektórych jednostek - co w tym przypadku może być dość jednoznacznie przedstawionym nawiązaniem do filozofii Friedricha Nietzschego i jego teorii o nadczłowieku. Właśnie ta głębia powoduje, że Więcej niż człowiek to książka wartościowa i niewątpliwie wyróżniająca się spośród wielu innych powieści fantastycznonaukowych. To intrygujące rozważania na temat przyszłości człowieka, a także społeczeństwa podane pod płaszczykiem z pozoru zwykłej powieści sci-fi. Bo to jedynie od nas zależy, jaką ścieżkę wybierzemy. Jak zachowalibyśmy się w momencie pojawienia się na Ziemi właśnie takiego nadczłowieka? Więcej niż człowiek to książka głęboka i nie zawsze łatwa. Ale niewątpliwie warto jest sprawdzić rozważania na temat prawdopodobnego rozwoju humanizmu. 

    Niestety czegoś mi w tej powieści zabrakło. Doceniam jej ambitne założenie, jednak w całokształcie nie wywołała u mnie tak wielkich emocji, na jakie byłam przed lekturą gotowa. Wydawało mi się, że zbyt wiele było w tej historii niedopowiedzeń i zmarnowanego potencjału. Jak na świat wpłynęły wybory podjęte przez bohaterów? Nawet jeśli śledzenie protagonistów podczas ich drogi ku poznaniu własnego potencjału było niewątpliwie intrygujące, wszystko ostatecznie okazało się dla mnie zadziwiająco mało satysfakcjonujące. Mimo wszystko, pomimo moich osobistych zgrzytów, towarzyszących mi podczas lektury, doceniam powieść Sturgeona. Jego zadziwiająco liryczny styl był - o dziwo - naprawdę przyjemny i prosty w odbiorze, a bohaterowie wydawali się wiarygodni i ciekawi. Łatwo można również się było z nimi utożsamić - szczególnie osobom podobnie do nich wyalienowanym.

    Chociaż nie uważam powieści Theodore'a Sturgeona za arcydzieło, które od razu skradło moje serce, wciąż sądzę, że to wartościowa i warta poznania książka. Niewątpliwie zalicza się do literatury na wysokim poziomie i sądzę, że warto samemu stworzyć sobie własną opinię na temat tej historii. Ja ją jednak jak najbardziej polecam - przez płynące z niej morały i zmuszającą do snucia rozbudowanej refleksji problematykę. Na wszystko inne można po prostu przymknąć oko.

Wydawnictwo: Rebis
Autor: Theodore Sturgeon
Tłumaczenie: Jolanta Pers
Ilość stron: 280
Cena okładkowa: 44.90 zł
Premiera (tego wydania): 15.06.2021

Nadzieja umiera ostatnia, czyli „Nie opuszczaj mnie"

Nadzieja umiera ostatnia, czyli „Nie opuszczaj mnie"



✧・゚: *✧・゚:*    *:・゚✧*:・゚✧

    Lubię książki, które mnie pozytywnie zaskakują. Lubię, gdy z początku oczekuję banalnej historii, a dostaję coś zupełnie innego - głębszego i doszczętnie mnie poruszającego. Tak też było w przypadku Nie opuszczaj mnie autorstwa Kazuo Ishiguro. Chociaż doskonale wiedziałam, że mam do czynienia z noblistą (w dodatku bardzo przeze mnie lubianym - bowiem Pejzaż w kolorze sepii wspominam bardzo ciepło), nieco się tej książki obawiałam. Sądziłam, że będzie to zwyczajna obyczajówka - być może połączona z romansem - o uczniach elitarnej szkoły, ich problemach, uczuciach, rozterkach i codzienności... Jednak nic bardziej mylnego. Ishiguro stworzył nietypową dystopię, historię łączącą znaną nam rzeczywistość z dyskretną otoczką fantastycznonaukową. Cóż, a mnie tego typu zabiegi jak najbardziej odpowiadają, dlatego byłam poniekąd zadowolona z takiego niespodziewanego zwrotu akcji. Bo już na samym wstępie napomknę, że po lekturze Nie opuszczaj mnie zdecydowanie utrzymuję moje plany sięgania po inne książki brytyjskiego noblisty, a samą historię bardzo polecam. Nie ma sensu tego ukrywać. 

    Lata 90, alternatywna rzeczywistość. Kathy H., opiekunka tak zwanych dawców, wspomina swoje życie oraz edukację w Hailsham  - prywatnej szkole z internatem, od innych różniącej się tym, iż jest zupełnie odcięta od świata zewnętrznego, a jej uczniowie kształceni są głównie w sferze artystyczno-kreatywnej. Żaden z wychowanków jednak nie stara się poznać skrywanej przez nauczycieli prawdy. Nie wiedzą bowiem, że świat różni się od tego, jaki jest przedstawiany im przez dorosłych. Wszystko zmienia się, gdy tajemnica zaczyna stopniowo wychodzić na wierzch, a Kathy wraz z przyjaciółmi (Tommym i Ruth) stara się rozwiązać zagadkę nietypowej szkoły, tworząc coraz to bardziej wymyślne teorie. Bo jak wygląda świat poza szkołą? Jaka tak naprawdę jest rola uczniów z Hailsham? Właśnie to staje się dla nich sprawą priorytetową.

    Cała historia to tak naprawdę pierwszoosobowe retrospekcje z przeszłości, dopełniające wydarzenia ukazane w teraźniejszości. Nie opuszczaj mnie to opowieść snuta przez Kathy, próbującą ukazać czytelnikowi próby dotarcia do prawdy o świecie przedstawionym. Prawdy nie zawsze przyjemnej i niejednokrotnie bolesnej, aczkolwiek bardzo dla bohaterki ważnej. Pragnie się poświęcić, by zdobyć w swoim z góry zaplanowanym życiu szczęście. Niestety nie zawsze jest pewna, czy będzie w stanie tego dokonać. Nie wie, co w tym świecie jest prawdą, a co jedynie fikcją.

    Narracja jest zadziwiająco sucha, jednak nie brakuje w niej emocji i budowania nietypowego, pełnego mrocznych tajemnic klimatu. Jest to książka powolna, z początku mogąca się wydawać wręcz nudna, lecz z rozdziału na rozdział wszystko zaczyna układać się w całość, a czytelnik dostrzega, że ma do czynienia z powieścią nietypową i jedyną w swoim rodzaju. Klimat oraz przeżycia bohaterów również powodują, że w historię się wręcz wsiąka. Warto być jednak przygotowanym i otwartym na dyskretne dystopijne wątki, bo bez tego wiele rzeczy może wydać się po prostu niezbyt zrozumiałymi. Nie jest to bowiem historia łatwa i przyjemna w odbiorze. Zmusza do zwolnienia tempa i zastanowienia się nad tym, jak wygląda współczesny świat - nawet jeśli opowiada o fikcyjnej, aczkolwiek podobnej do naszej rzeczywistości. To piękna, nieśpiesząca się opowieść o przyjaźni, nadziei i pragnieniu wolności. 

    Polubiłam bohaterów, nawet jeśli nie zawsze wydawali się wyraziści. Mimo to, relacja Kathy i Tommy'ego bardzo mnie rozczuliła, nawet jeśli z początku nie była (ku mojemu zaskoczeniu) na pierwszym planie. Motyw z zaginioną kasetą i zaginionym miasteczkiem przypadł mi do gustu, a całokształt historii mocno poruszył. Zakończenie było dość gorzkie oraz niewątpliwie łamiące serce, aczkolwiek jednocześnie zadziwiająco prawdziwe. Pomimo wielkiego smutku i poczucia pustki, ukazywało pogodzenie się z losem, co czyniło je jedynie jeszcze bardziej wymownym i uniwersalnym. Wciągnęłam się w historię nietypowej młodzieży i z ogromnym zainteresowaniem śledziłam jej przemianę, dojrzewanie oraz próby życia jako zwyczajni ludzie - nawet jeśli zaczęli dostrzegać, do czego ich życie tak naprawdę zmierza. Kazuo Ishiguro stworzył niezwykłą książkę przepełnioną melancholią i spokojem. Jak dla mnie stała się ona (na ten moment) jednym z życiowych faworytów i mam nadzieję, że noblista jeszcze niejednokrotnie mnie swoją wyobraźnią i delikatną wrażliwością zaskoczy. 


Wydawnictwo: Albatros
Autor: Kazuo Ishiguro
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Ilość stron: 320
Cena okładkowa: 32,90 zł
Premiera (tego wydania): 21.10.2017
W poszukiwaniu własnej tożsamości, czyli „Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata"

W poszukiwaniu własnej tożsamości, czyli „Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata"


✧・゚: *✧・゚:*    *:・゚✧*:・゚✧

    Bardzo rzadko sięgam po literaturę młodzieżową. Najczęściej wydaje mi się ona po prostu płytka, mało interesująca i mijająca się z tym, czego w książkach w ogóle poszukuję. Czasem pojawiają się jednak na rynku wydawniczym historie, które czymś od razu zaintrygują i mimo wszystko postanawiam dać im szansę - już nie zważając na reprezentowany przez nie gatunek. Tak było również z Arystotelesem i Dantem. O książce co prawda słyszałam długo przed tym, jak ukazała się w Polsce (a przynajmniej w wydaniu o wiele bardziej do oryginału zbliżonym), dlatego to spowodowało, że nawet nie potrzebowałam większej zachęty, by po nią sięgnąć. Teraz wydaje mi się, iż tworzone przez te wszystkie lata oczekiwania mocno wpłynęły na mój osobisty odbiór całokształtu. Co prawda bardzo dobrego i wartościowego, aczkolwiek dla mnie niestety podczas lektury emocjonalnie niezbyt angażującego. Ale może przed laty zrobiłby na mnie o wiele większe wrażenie?

     Piętnastoletni Ari stara się zrozumieć samego siebie. Zmaga się z samotnością, jest zamknięty w sobie i nieufny. Niczego nie ułatwiają również chwiejne relacje z rodzicami oraz dość pesymistyczne podejście do życia. Pewnego dnia ten introwertyczny nastolatek spotyka na swojej drodze Dantego - dziwacznego, jednak o wiele bardziej otwartego na otaczający go świat chłopaka. Prędko postanawiają się zaprzyjaźnić, co przynosi diametralne zmiany do ich stosunkowo poukładanej codzienności. Razem przyjdzie im się zmierzyć z tym, o czym wcześniej nawet nie myśleli, a przy tym postarają się poznać wiele z sekretów wszechświata. Aczkolwiek czy uda im się tego dokonać? 

    Z początku coś mi w tej historii nie pasowało. Zauważyłam, że to wina dziwacznych, posiadających wiele powtórzeń dialogów. Z czasem dostrzegłam w tym jednak pewien urok. Styl autora jest lekki, zadziwiająco prosty, ale jednocześnie zdolny do budowania w narracji ciekawego klimatu. Dzięki temu od razu można przenieść się do słonecznej Ameryki w drugiej połowie lat 80. Ostatnio coraz rzadziej trafić można na młodzieżowe historie opowiadające o czasach nieco mniej nam obecnych, dlatego prędko spodobał mi się pomysł zaproponowany w Arystotelesie i Dante. Za plus uznać można również przewagę wątku obyczajowego nad romantycznym. Nie jest to romans (lub tym bardziej erotyk), a opowieść o młodych ludziach, którzy starają się pojąć zachodzące w nich zmiany - czy to przez zwyczajne dojrzewanie, czy też przeżyte wydarzenia. Jest to książka o walce z wewnętrznymi traumami i otwieraniu się na innych ludzi. Ukazuje ludzi powoli wchodzących w dorosłość, dzięki czemu na pewno wiele osób się z bohaterami utożsami, niezależnie od płci, koloru skóry czy też seksualności. Problemy z odnalezieniem własnej tożsamości są na tyle uniwersalne, że Arystoteles i Dante to książka, która ma do przekazania coś poza samą historią o miłości dwójki nastolatków. A w dodatku jest bardzo urocza i ładnie napisana - już tak nie zwracając uwagi na początkowe zgrzyty. One nie są tak naprawdę znaczącym problemem.

    Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata wyróżnia się spoza innych książek młodzieżowych. Być może daleko jej do wielkich arcydzieł literatury pięknej, jednak to wciąż poruszająca opowieść o rodzinie, przyjaźni i miłości. Nawet jeśli w życiu bohaterów pojawiają się problemy, razem są w stanie je pokonać, a to potrafi w trakcie lektury napawać optymizmem. Powieść przypadnie do gustu każdemu, kto pragnie poznać historię wzruszającą i w swojej prostocie zachwycającą. Jednak polecam ją szczególnie czytelnikom w wieku zbliżonym do tego bohaterów, bo wtedy o wiele lepiej będą potrafili wczuć się w ukazane przez autora sytuacje, a także poruszone problemy. Na mnie niektóre wątki nie zrobiły aż tak ogromnego wrażenia, nawet jeśli pod koniec Ari i Dante faktycznie zaczęli wydawać mi się w niektórych sprawach dość bliscy. Na pewno będę wspominać książkę pozytywnie, bo pokazała mi, że współczesna literatura młodzieżowa może być interesująca i zadziwiająco jakościowa. Cieszę się, że w końcu mogłam po tę historię sięgnąć. Długo na to czekałam.


Wydawnictwo: We need YA
Autor: Benjamin Alire Sáenz
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Ilość stron: 384
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera (tego wydania): 11.08.2021


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu We need YA



Historia o ludzkiej naturze, czyli „Antyspołeczny"

Historia o ludzkiej naturze, czyli „Antyspołeczny"


✧・゚: *✧・゚:*    *:・゚✧*:・゚✧

    Bardzo lubię książki opowiadające o ciekawych ludziach, zajmujących się ciekawymi rzeczami. Medyczne Będzie bolało pokochałam już od pierwszych stron i miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję poznać więcej żartobliwie napisanych dzienników, które mimo wszystko w pewien sposób potrafią swoją tematyką poruszyć i zmusić czytelnika do refleksji. Tego też spodziewałam się po Antyspołecznym, który już po samym opisie (nawiązującym zresztą do przytoczonej przeze mnie wcześniej książki), zapowiadał lekturę posiadającą elementy tak bardzo przeze mnie swego czasu pokochane. Czy jednak Nick Pettigrew opowiedział coś równie dobrego? Czy jego styl okazał się tak samo cięty, co ten lubianego przeze mnie lekarza-komika? Cóż... niestety historia nie pozostała w moich myślach na dłużej. Nawet jeśli bardzo doceniam wykonywany niegdyś przez autora zawód i chciałabym zupełnie inaczej odebrać ten tytuł.

    Nick Pettigrew był pracownikiem do spraw antyspołecznych, a jego książka przedstawia kilka sytuacji z życia takiego człowieka. Ten zawód nie posiada w naszym kraju odpowiednika, więc czyni to poruszoną tematykę jeszcze bardziej interesującą i egzotyczną (nawet jeśli cały czas mówimy po prostu o Wielkiej Brytanii). Nick w swojej pracy zajmuje się tym, by w pewnych niewielkich społecznościach relacje były stosunkowo pozytywne, a wśród jej mieszkańców panowały spokój i harmonia. Wszystko utrudniane jest jednak przez osoby antyspołeczne, których problemy autor niegdyś rozwiązywał. Nie potrafią one żyć zgodnie z panującymi normami, co najczęściej wywołuje u pozostałych osób rozdrażnienie, a nawet i agresję. Zadaniem antyspołecznego jest więc pomoc w pozbyciu się właśnie tego swego rodzaju "wadliwego elementu" (nie ukrywam, że nieco dziwnie mi to zjawisko tak nazwać, bo wciąż mówię o ludziach).

    Chociaż wszystko zwiastowało naprawdę wartościową lekturę, ja z tym tytułem się niestety nie polubiłam. Czytałam o dramatach ludzi, jednak jakimś cudem w pewnym momencie poczułam znużenie poruszanym tematem. Nawet jeśli niejednokrotnie pojawiał się obiecywany na okładce czarny humor, on nieszczególnie przypadał mi do gustu, dlatego przez większość lektury byłam wyłącznie zawiedziona tym, co otrzymałam. Doceniałam intencje autora i uważałam, że robił w swojej pracy naprawdę wiele dobrych rzeczy, lecz to wciąż nie było to, na co czekałam. Wiele tematów nie było dla mnie szczególnie nowych i szokujących, aczkolwiek i tak podobało mi się, że zostały one przez autora poruszone. Być może pozwoli to zapobiegać podobnym zachowaniom w przyszłości, a to byłoby ogromnym plusem tego tytułu. 

    Ciężko jest mi jednoznacznie ocenić Antyspołecznego, bowiem jest to historia, wobec której miałam po prostu nieco inne oczekiwania. Nie była ona tak zabawna, jak bym tego chciała. Przytaczane przykłady także wydawały mi się nieco zbyt lekko zarysowane, dlatego nie do wszystkich można było czuć większe współczucie. Uważam jednak, że warto po tę książkę sięgnąć dla samego faktu, że ukazuje dość dziwaczne dla nas zjawisko. W Polsce nie ma przecież takiego stanowiska, więc temat powinien zaciekawić osoby poszukujące różnych ciekawostek na temat Wielkiej Brytanii. Nawet jeśli ja, fanka książek Adama Kaya, jestem zawiedziona tym, co ostatecznie ukazał w swoim dzienniku Nick Pettigrew, istnieje spore prawdopodobieństwo, że do kogoś innego ten tytuł przemówi o wiele bardziej. Ja zaś na przyszłość zapamiętam, by nie robić sobie wygórowanych oczekiwań, bo przez to można sobie zniszczyć opinię o całokształcie, nawet jeśli jak najbardziej doceniam intencje autora.

Wydawnictwo: Insignis
Autor: Nick Pettigrew
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska, Iwona Michałowska-Gabrych
Ilość stron: 352
Cena okładkowa: 39,99 zł
Premiera: 30.06.2021

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Insignis
Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger