O tym, co drzemie w ludziach, czyli „Potwory” (PRZEDPREMIEROWO)

O tym, co drzemie w ludziach, czyli „Potwory” (PRZEDPREMIEROWO)



✧・゚: *✧・゚:*    *:・゚✧*:・゚✧


    Pamiętam, że Pchłę przeczytałam przypadkiem. Dostałam możliwość jej zrecenzowania i zdecydowałam się na nią w ostatniej chwili. Ot, pragnęłam czegoś, co zapewni mi zajęcie podczas pobytu nad morzem. Był to kryminalny debiut Anny Potyry i nie ukrywam, że zrobił na mnie niemałe wrażenie. Polubiłam bohaterów, a fabuła okazała się być naprawdę ciekawa (nawet jeśli z biegiem czasu dostrzegam, że motyw mordercy był... cóż, być może nieco wątpliwy). Sądziłam, że będzie to wyłącznie jedna, kompletnie oderwana i przypadkowa historia, aż tu nagle pewnego dnia pojawiła się zapowiedź Potworów. A ja od razu wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać. Jednak czy była to historia równie wciągająca, co poprzednia? Przecież nie każda kontynuacja musi być dobra! 
    Cóż... To fakt. Jednak ja po lekturze czuję się jak najbardziej usatysfakcjonowana i zadowolona. Właśnie takiego kryminału było mi trzeba. Naprawdę miło było wrócić do znanych mi już bohaterów i śledzić ich zmagania z zupełnie nową sprawą.

    W warszawskim lesie odnalezione zostaje ciało młodej i utalentowanej śpiewaczki operowej. Stan zwłok, a także ocena profilerki nie pozostawiają wątpliwości - zabił ją ktoś ogarnięty szałem wściekłości. Na miejscu zbrodni nie odnaleziono żadnych śladów, a sam motyw należy do wręcz niemożliwych do odnalezienia. Sprawą zajmuje się Mateusz Corsetti - niegdyś prawa ręka Adama Lorenza, a teraz (przez chwilowe odsunięcie ów Lorenza od obowiązków służbowych) główny dowodzący całego śledztwa. Jest to jego pierwsza tak poważna sprawa i mężczyzna zostaje wrzucony na naprawdę głęboką wodę. Na szczęście pomaga mu Iza Rawska - profilerka działająca na dwa fronty. Bowiem Adam Lorenz nie potrafi usiedzieć na miejscu i zaczyna swoje własne, nieoficjalne śledztwo. Przymusowy urlop spowodowany pewnym "wybrykiem" nie jest dla niego żadną przeszkodą.
Komu uda się rozwiązać zagadkę i złapać mordercę? Cóż, jedno jest pewne - zaczyna się walka z czasem, a z dnia na dzień grono podejrzanych niefortunnie się powiększa...

    Akcja toczy się stosunkowo spokojnie, dzięki czemu czytelnik może się wręcz zanurzyć w przedstawionym przez autorkę świecie. Tym razem dominującą porą roku jest lato (o ironio - pierwsza część działa się w święta, a ja czytałam ją na wakacje. Teraz zbliżają się święta, a w Potworach jest lipiec...). Bardzo podoba mi się pióro Anny Potyry. Jest w nim sporo kobiecej subtelności, choć opisywany jest brutalny, raczej męski świat. Kontrast ten powoduje, że książkę przeczytałam niemal od razu - pomimo mojego małego czytelniczego zastoju. Styl autorki jest naprawdę przyjemny, a w fabule co rusz pojawiają się przewracające wszystko do góry nogami sytuacje. Od Potworów nie można się oderwać! 
    W tej części brakowało mi jednak wątków obyczajowych z udziałem głównych bohaterów. Niby się pojawiały, jednak ostatecznie nie były zbyt długie, a ich częstotliwość też nie była szczególnie duża. Ale to chyba po prostu moje widzimisię, gdyż lubię nieco bliżej poznawać codzienność lubianych przeze mnie postaci. Nawet (a może i szczególnie) w kryminałach. Ale i tak podczas lektury czułam się, jakbym odwiedzała dawno nie widzianych znajomych. Bardzo przyjemne uczucie!

Ale nie mogła cofnąć czasu. Gdyby ludzie mieli tę moc, czas nigdy nie posunąłby się ani o minutę do przodu. Zbyt wiele było na świecie żalu i krzywdy.

    W książce pojawia się wiele ciekawych i niewątpliwie ważnych wątków. Jeden z nich dotyczy molestowania i seksualnego wykorzystywania dzieci oraz wpływu tego typu zachowań na ich psychikę. Przedstawione zostają niepokojące zachowania i objawy, na które warto zwracać uwagę. Nie jest to przecież problem wyssany z palca, a na takie sygnały trzeba jak najszybciej reagować. Cieszę się, że ten temat został poruszony i tak wyeksponowany. Autorka bardzo dobrze pokazała, jak ogromny wpływ na dorosłość ma bagatelizowanie proszenia o pomoc oraz udawanie, że "nic się nie stało".
    
    Co tu dużo mówić - Potwory są świetną kontynuacją Pchły, a Anna Potyra kolejny raz pokazuje, że potrafi stworzyć wciągający kryminał z ciekawą fabułą i dobrze poprowadzonym śledztwem. Nie trzeba znać poprzedniej części, by w pełni czerpać radość z czytania, bowiem najważniejsze wątki zostają w odpowiednich momentach przypomniane. Bohaterowie są ciekawi, a dzięki przyjemnemu stylowi od książki nie można się wręcz oderwać. Jest to warty uwagi kryminał, poruszający bardzo ważne tematy. Ja z niecierpliwością oczekuję na kolejne historie stworzone przez Annę Potyrę i jestem pewna, że będą równie ciekawe, co poprzednie. 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Anna Potyra
Ilość stron: 360
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 01.12.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Ku przestrodze, czyli ,,Rok 1984" (powieść graficzna)

Ku przestrodze, czyli ,,Rok 1984" (powieść graficzna)

 


✧・゚: *✧・゚:*    *:・゚✧*:・゚✧


    Nie będę kłamać, jeśli powiem, że Rok 1984 Orwella to książka, która mną wręcz wstrząsnęła. Chociaż  na samym początku mojej czytelniczej przygody poruszył mnie również Folwark zwierzęcy tego samego autora, to właśnie opowieść o świecie Wielkiego Brata pozostawiła mnie z wieloma pytaniami - niestety bez odpowiedzi. A także myślą, że jest to powieść ponadczasowa i niepowtarzalna. Ona również wywołała moją miłość do antyutopijnych literackich wizji. Cała gama pozytywnych oraz mocnych wspomnień spowodowała, że nawet się nie zastanawiałam nad sięgnięciem po zupełnie nowe, graficzne wydanie. Byłam ciekawa, jak jedna z moich ulubionych książek została zinterpretowana przez kogoś innego. Zwłaszcza, że kreska Fido Nestiego od razu rzuciła mi się w oczy. 

    Orwell stworzył totalitarny świat, w którym każdy człowiek jest nieustannie inwigilowany i kontrolowany. Nad wszystkim panuje Wielki Brat, a wszelkie przejawy nieposłuszeństwa względem Partii są natychmiast tłumione. Jednak czy naprawdę nie ma od tego ucieczki? Przecież nie można zajrzeć do czyichś myśli... To prawda, nawet jeśli Policja Myśli cały czas pilnuje porządku. Jednak niejaki londyńczyk - Winston Smith - zaczyna mieć tych myśli aż za dużo. A przez to niestety sprowadza na siebie niemałe kłopoty...
    Na fabule zbytnio skupiać się nie będę, gdyż poznać ją można o wiele lepiej, sięgając po powieść George'a Orwella. Warto jednak napomknąć, iż nie należy ona do najprostszych i swoim pesymistycznym klimatem potrafi porządnie przygnębić. Ukazuje wręcz wzruszającą walkę o przetrwanie i pozostanie sobą w świecie pełnym kłamstw. Chociaż wszystko zostało wymyślone wiele lat wcześniej, Rok 1984 wydaje się być powieścią proroczą i idealnie ukazującą nasz współczesny, pozbawiony prywatności świat, gdzie szczęście odnajdują jedynie ludzie prości i nie posiadający własnego zdania. Propaganda pełna sukcesów i zwycięstw Wielkiego Brata bardzo dobrze na takie osoby działa...
    A wszystko perfekcyjnie współgra z kreską brazylijskiego artysty. Ilustracje są szare, pozbawione intensywnych kolorów (poza czerwienią używaną w ważnych fabularnie sytuacjach), a także stonowane i pozbawione niepotrzebnych szczegółów. Dzięki temu idealnie wpasowują się w przygnębiający klimat historii. Moim głównym zastrzeżeniem jest jednak nieczytelność niektórych napisów. Były one zbyt zbliżone kolorystycznie do tła, na którym się pojawiły, przez co bardzo łatwo można było je przeoczyć. 




    Poza tym problemów z całokształtem nie mam. Fabuła została opowiedziana w sposób ciekawy, a wycięcie niektórych mniej ważnych detali nie utrudniło odbioru fabuły. Dzięki wpadającym w oko ilustracjom można poznać Rok 1984 kompletnie na nowo. Albo też pierwszy raz. Bowiem dzięki formie powieści graficznej na pewno sięgnie po nią wielu czytelników, którym najzwyczajniej w świecie umykał powieściowy pierwowzór. A nie da się ukryć, że Orwell stworzył dzieło godne poznania i zapamiętania - już mniejsza o to, w jakiej jest to formie. Ale może apetyt wzrośnie w miarę jedzenia i niezdecydowany czytelnik zechce zobaczyć, jak też całą historię ubrał w słowa angielski pisarz? Mam szczerą nadzieję.

    Wartą przeczytania klasykę oraz jej ciekawe interpretacje będę polecać bez zbędnych wątpliwości oraz wywodów. Dobrą książkę zawsze warto przeczytać, a Rok 1984 ukazany w formie powieści graficznej powinien przypaść do gustu nawet osobom, które oryginał już znają. Fido Nesti idealnie odzwierciedlił panujący w książce klimat, a także przedstawił historię w przystępny, choć być może odrobinę skrócony sposób. Poza tym - lata mijają, a opowieść o z góry przegranym Winstonie Smisie ani trochę nie traci na swojej aktualności. Ja polecam i polecać będę. To naprawdę porządna powieść graficzna stworzona na podstawie wyśmienitej antyutopii. Czy trzeba dodawać coś więcej?

Wydawnictwo: Jaguar
Autor: George Orwell, Fido Nesti
Ilość stron: 216
Cena okładkowa: 59,90 zł
Premiera (tego wydania): 30.09.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Jaguar



Żywot prawdziwego artysty, czyli ,,Sinobrody"

Żywot prawdziwego artysty, czyli ,,Sinobrody"

 



✧・゚: *✧・゚:*    *:・゚✧*:・゚✧


    Po Vonneguta sięgam w ciemno - niejednokrotnie o tym wspominałam. Tak dla zasady. Pokochałam go od pierwszej książki i to namiętne uczucie wciąż nie zgasło. No, a mam także szczerą nadzieję, że prędko nie zgaśnie, bo dobrą książkę zawsze miło jest przeczytać. Z Vonnegutem często nadaję na podobnych falach, co w Sinobrodym również dostrzegłam. Ten autor  jeszcze mnie nigdy nie zawiódł i zawsze jestem zauroczona jego ironią i absurdalnym humorem. Jednak czy tym razem historia szczerze mnie zaintrygowała, czy może był to wyłącznie kolejny średniak, którego mimo wszystko pokochałam przez styl i sympatię do autora, tak jak to było w przypadku Galapagos
Cóż... nie ukrywam, że byłam ciekawa, co też Robo Karabekian trzyma w swoim schowku na kartofle. I to tak naprawdę. 

    Książka jest autobiografią (chociaż o wiele bardziej pasuje tutaj określenie "dziennikiem") amerykańskiego malarza (ormiańskiego pochodzenia), oraz jednookiego weterana drugiej wojny, światowej - Robo Karabekiana. Pewnego razu postanawia jednak raz na zawsze zakończyć karierę artysty na rzecz kolekcjonowania dzieł sztuki. Niespodziewanie wprowadza się do niego pewna wścibska wdowa - Circle Berman - pisarka wydająca pod pseudonimem kontrowersyjne książki, a także pragnąca odkryć sekret skrywany w schowku byłego malarza. W tym celu namawia go do napisania swojej biografii. Czy uda jej się dzięki temu osiągnąć postawiony przez siebie cel? Czy odnajdzie sposób, by Robo Karabekian w pełni się przed nią otworzył? A to już akurat kompletnie inna historia... Bo Vonnegut bardzo lubi mieszać. Dlatego też wszystko dzieje się bardzo niechronologicznie, a przez to poznanie głównego bohatera może okazać się nieco bardziej zagmatwane, niż się to na początku wydaje. 
    Książka zaintrygowała mnie już od pierwszych stron, chociaż dopiero później zaczęłam dostrzegać jej prawdziwe przesłanie oraz wszystkie warte zapamiętania sentencje. Bo jest to tak naprawdę historia drwiąca ze sztuki tworzonej wyłącznie dla zarobku, a także (jak to już u Vonneguta bywa) odsłaniająca i cynicznie komentująca ludzką naturę. Pojawiają się również wątki antywojenne oraz feministyczne. Całość jest dzięki temu bardzo aktualna i uniwersalna. A diagnoza społeczeństwa jest  - jak to zawsze u tego autora - trafna. Nawet jeśli ocena sama w sobie niewątpliwie należy do pesymistycznych. 

Kto zasługuje na większe politowanie: pisarz spętany i zakneblowany przez policję czy ten, który, ciesząc się całkowitą wolnością, nie ma nic więcej do powiedzenia?
    Chyba nigdy nie przestanę się zachwycać lekkim i dosadnym językiem Vonneguta. Nie jest to być może styl szczególnie poetycki i kwiecisty, jednak dzięki temu historia wydaje się bardzo swojska i prosta w odbiorze. Autor w prosty sposób przekazuje nieco głębsze przemyślenia oraz niejednokrotnie zmusza do refleksji na temat otaczającego nas świata. Nie tworzy skomplikowanych metafor, nawet jeśli czasem używa nieco trudniejszego (bo abstrakcyjnego) języka.
    Robo Karabekian uzyskał u mnie miano niejakiego "Vonnegutowskiego gaduły", opowiadającego historię swojego życia w sposób dość specyficzny, jednak niewątpliwie intrygujący. Bo u autora pojawiają się motywy stałe i obecne w praktycznie każdej książce. Jednak czy to źle? Oczywiście, że nie. Bo dzięki temu można w pewien sposób poznać tak szaloną personę, jaką jest Kurt Vonnegut.

    Ja Sinobrodego polecam każdemu - nawet osobom, które swoją przygodę z twórczością tego autora mają dopiero przed sobą. Bo choć jest to świat dość zwariowany, w tej książce na pewno można się bez jego znajomości idealnie odnaleźć. Zwłaszcza, że jest to historia uniwersalna i bardzo aktualna. Zdecydowanie warto bliżej poznać Robo Karabekiana i jego życiorys - można się z niego wiele nauczyć.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Kurt Vonnegut
Tłumaczenie: Michał Kłobukowski
Ilość stron: 392
Cena okładkowa: 45 zł
Premiera (tego wydania): 20.10.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger