Magiczna codzienność, czyli ,,Totalna magia"

Magiczna codzienność, czyli ,,Totalna magia"


     Coś czuję, że jestem jedną z niewielu osób, które przed lekturą nie obejrzały filmu z Nicole Kidman i Sandrą Bullock. Szczerze mówiąc, nie miałam nawet pojęcia, że taki film w ogóle istnieje i ma aż tylu fanów. Dodam również, że wydanych w naszym kraju wcześniej (choć oficjalnie zdecydowanie później) Zasad magii również nie miałam okazji przeczytać. Słyszałam jednak o tym tytule sporo przeróżnych opinii, dlatego też postanowiłam z ciekawości sprawdzić, czy mnie perypetie osób z rodu Owensów w ogóle zaintrygują. Przyznam, że od razu zauroczyła mnie niebiesko-złota (oraz błyszcząca!) okładka, od której nie potrafiłam oderwać wzroku. Jednak czy w środku również było tak cudownie? A z tym to już akurat mogłabym się spierać.

    Historia opowiada o Gillian i Sally, dwóch siostrach, które po śmierci rodziców zamieszkały u swoich ciotek. Nie był to jednak zwyczajny pobyt, bowiem wszystkie kobiety z rodu Owensów są wiedźmami potrafiącymi rzucać zaklęcia oraz uroki. Tak więc dzieciństwo i codzienność sióstr nie należały do najprostszych. Szczególnie, że całe miasto wiedziało o tym, iż ciotki dziewczynek specjalizują się w urokach miłosnych i nie boją się korzystać ze swoich mocy, gdy ktoś prosi je o pomoc... nawet, gdy są to dość niemoralne prośby. Gillian i Sally przez większość czasu uważane były w swojej lokalnej społeczności jako przeklęte i wielu mieszkańców z nich szydziło oraz je obrażało. W końcu dziewczyny postanowiły wyjechać i pozostawić za sobą swoją przeszłość. Jednak czy życie z czystą kartą faktycznie przyniesie im szczęście? Rozkochująca w sobie wszystkich mężczyzn Gillian wyjeżdża jako pierwsza i przez swoje zachowanie pakuje się w niezłe tarapaty, z których wyciągnąć może ją jedynie pomoc siostry, powoli układającej sobie swoje własne życie. Czy kobiety poradzą sobie z tym, co wydarzyło się w ich życiach? Jedynym wyjściem z sytuacji wydaje się jedynie magia...
     Co do książki nie miałam praktycznie żadnych oczekiwań. Chciałam jedynie, by była pełna magii oraz czarów, gdyż właśnie te elementy były kluczowe podczas wszelkich zapowiedzi. Nie ukrywam, że bardzo się w trakcie lektury zdziwiłam, ponieważ okazało się, że magii jest tam tyle, co czarny kot ciotek napłakał... A szkoda, bo mogło być naprawdę ciekawie i klimatycznie. Totalna magia to obyczajówka z kilkoma elementami fantastycznymi i dość baśniową, odrobinę infantylną otoczką. Choć porusza dużo ważnych i aktualnych tematów, ostatecznie nie potrafię patrzeć poważnie. To wszystko przez styl, jakim jest napisana. Jest on... dość nietypowy. Pełen delikatnych żarcików i bardzo ogólnikowy. Nie podobało mi się w nim chociażby to, że wątek dwójki bohaterów trwa raptem cztery strony i na tym się kończy. Jest to szczególnie dotkliwe, gdy są to bohaterowie, którzy spędzili ze sobą kilka lat...

(…) miłość to nie ćwiczenia i przygotowania, tylko czysty przypadek; jeśli z nią zwlekasz, ryzykujesz, że się ulotni, zanim w ogóle się zacznie.

      Postacie, podobnie jak całokształt techniczny książki, są niecodzienne. Nie ukrywam, że wątki sióstr już od samego początku wydawały się ciekawe, jednak do bohaterów przywiązałam się na dłużej dopiero pod koniec książki. Choć są niewątpliwie niekonwencjonalni, nie potrafiłam się z nimi zbytnio utożsamić. Miałam jednak kilku faworytów, których losy choć odrobinę mnie obchodziły. Do gustu szczególnie przypadł mi iluzjonista i namiętny kochanek Gillian, Ben, ponieważ, nie ukrywam, miałam z niego niezły ubaw i sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Był po prostu tak irracjonalny i absurdalny! Jak dla mnie postać idealna - przerysowana i zabawna.
   Wracając do tematu sióstr - sądziłam, że o wiele bardziej zaangażuję się w wątek Sally. Wydawała mi się ona najzwyczajniej w świecie bliższa typowi bohaterki, który zawsze przypada mi do gustu. Niestety jednak macierzyństwo w jej wykonaniu nieszczególnie mnie zaciekawiło i równie dobrze mogłoby go w Totalnej magii w ogóle nie być.

     Tak więc nie dajcie zwieść się przepięknej i świecącej okładce, która od razu zwiastuje magiczną i niezapomnianą przygodę. Totalna magia skrywa w sobie historię obyczajową z delikatnym akcentem kryminalnym, w której magia stanowi wyłącznie tło i wyjaśnienie dla niektórych zachowań bohaterów oraz zabiegów fabularnych zastosowanych przez autorkę. Mimo wszystko, jest to książka czysto rozrywkowa i idealna na odprężenie po cięższych tytułach. Z początku nie potrafiłam się do tego świata przekonać, jednak ostatecznie nawet się wciągnęłam. Co prawda dopiero pod koniec, jednak lepiej późno niż wcale, racja? Ostatecznie uważam, że będę tę historię wspominać raczej pozytywnie, nawet jeśli nie należała do najlepszych. Ma ona swój dziwaczny urok i momentami faktycznie czuć zapach kwiatów, a także słychać rechot żab...

Wydawnictwo: Albatros
Autor: Alice Hoffman
Tłumaczenie: Danuta Górska
Ilość stron: 320
Cena okładkowa: 38,90 zł
Premiera: 29.01.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Albatros
Życie w złotej klatce, czyli ,,Niebo na uwięzi"

Życie w złotej klatce, czyli ,,Niebo na uwięzi"


     Prawdę mówiąc, nie przepadam za historiami oraz książkami opowiadającymi o wojnie. A już szczególnie nie trafię obozowych romansów, które wyrastają ostatnio wszędzie jak grzyby po deszczu. Czasem zdarzają się jednak wyjątki i nabieram ochoty na fabułę osadzoną właśnie w takich realiach. Do sięgnięcia po Niebo na uwięzi zachęcił mnie film Jojo Rabbit, którego byłam od długiego czasu niesamowicie ciekawa (dalej jestem. Mam nadzieję, że uda mi się go kiedyś obejrzeć). Choć zdawałam sobie sprawę, że obie historie się od siebie diametralnie różnią, postanowiłam najpierw poznać książkę, która zainspirowała Waititiego do stworzenia swojej oscarowej ekranizacji. Nie dostałam tego, na co przez cały czas liczyłam, aczkolwiek nie uważam, by była to książka zła. Wręcz przeciwnie, to dość intrygujące ukazanie uczucia zrodzonego z obsesji i ciągłych kłamstw. Jednak jeśli mam być szczera, całokształt nie przemówił do mnie tak, jak powinien. Najzwyczajniej w świecie miałam zupełnie inne oczekiwania.

    Johannes to chłopak dorastający w przejętym przez Trzecią Rzeszę Wiedniu. W trakcie swojej młodości dołącza do Hitlerjugend i zaczyna gorliwe interesować się działalnością Adolfa Hitlera. Popiera działania oraz poglądy nazistów, przez co po niedługim czasie staje się jednym z nich. Podczas jednego z nalotów zostaje poważnie ranny i spędza większość czasu w domu. To właśnie wtedy zaczyna dostrzegać wiele nietypowych zachowań wśród domowników. Ciekawski nastolatek postanawia samemu sprawdzić, co tak naprawdę się dzieje i przez to odkrywa ukrywaną przez jego rodziców żydowską dziewczynę. Tamto wydarzenie ma ogromny wpływ na jego dotychczasowe życie i odsłania najczarniejszą część duszy chłopaka... Zakochuje się w dziewczynie, jednak nieszkodliwa fascynacja jej osobą przemienia się w obsesję i potrzebę ciągłej kontroli oraz dominacji. Manipuluje nią, by została z nim jak najdłużej. A już najlepiej do końca życia...
     Nie ukrywam, że początek książki mnie nawet zaintrygował. Sądziłam, że będzie to historia o zakazanym, skomplikowanym ze względu na ideologie uczuciu, pokazująca zarazem umysł nazisty oraz wpływ propagandy na młodego człowieka. Cóż, choć niektóre wątki faktycznie zostały  przez autorkę poruszone, nie spodziewałam się, że "związek" Johannesa i Elsy będzie aż tak toksyczny i na dłuższą metę męczący. Ich znajomość już od samego początku nie należy do najprzyjemniejszych, a z czasem wszystko zaczyna robić się jeszcze bardziej odpychające. Jest to książka ukazująca, co pożądanie i manipulacja potrafi zrobić z człowiekiem, a także jaki wpływ mają na dalsze życie  tego typu niezdrowe relacje. Johannes zatracał się w swoim uczuciu, przez co nie dostrzegał, że jego codzienna stabilizacja powoli zaczyna się rozpadać, a Elsa (choć tego chłopak raczej celowo nie chce widzieć) nie ma ochoty, by dłużej być więźniem.

Najbardziej skrytym, najpotężniejszym darem, który ofiarowano człowiekowi, nie jest samo życie, ale zdolność przycinania go w umyśle, dopasowywania w sercu, dbania o wszystkie gałęzie, które powinny otrzymać i otrzymywały życie ze skrawków woli, wycinków duszy. To tam ukryte jest drzewo życia zaszczepione w każdym człowieku.

    Johannes to niezwykle działająca na nerwy i okropna postać. Choć jego relacja z żydowską dziewczyną była prowadzona w ten sposób celowo, nie potrafiłam znieść tego, jaką krzywdę jej i sobie przez całą książkę wyrządzał. To młodzieniec zaślepiony obsesją i szkodliwą ideologią, przetrzymujący niewinną (choć, szczerze mówiąc, równie co on denerwującą) kobietę. Niebo na uwięzi to powieść psychologiczna, jednak ani trochę nie potrafiłam znieść zachowania dwójki bohaterów, którzy na każdym kroku się wyłącznie w kółko okłamywali, kłócili, czasem również godzili. Akcja toczyła się powoli, tak więc mieli na to wszystko naprawdę wiele czasu. Portrety psychologiczne bohaterów są naprawdę ciekawie skonstruowane, jednak nie potrafiłam się do żadnej z postaci jakoś bardziej przywiązać, a ich losy były mi pod koniec książki zupełnie obojętne. Relacje zrodzone z obsesji i momentami zbliżone do syndromu sztokholmskiego to najwidoczniej nie moja bajka.
    Wspomnę jeszcze o czarnym humorze, gdyż spodziewałam się, że dość sporo go będzie. Zwłaszcza, że na okładce zostało mi to obiecane i również przez to skusiłam się  do sięgnięcia po tę książkę. Jak jednak ostatecznie to wypadło? Nie ukrywam, że raczej słabo. Jeśli chodzi o czarny humor, najwidoczniej za bardzo przyzwyczaiłam się do lekkiego oraz pełnego ironii stylu Kurta Vonneguta - autora, który poruszał tematy niejednokrotnie zbliżone do tego, co pojawiło się w historii stworzonej przez Christine Leunens. Niebo na uwięzi było jednak w tym względzie zbyt... nijakie. Męczące i niezbyt zabawne, nawet jeśli całość miała kilka dość absurdalnych momentów. Niestety, jak dla mnie był to kolejny zawód.

     Mimo wszystko, nie uważam, że jest to powieść zła. Choć potrafię wymienić wiele minusów, całokształt jest stosunkowo dobry, a historia na pewno pozostaje w pamięci na dłuższy czas. Mnie jednak osobiście do gustu bardziej przypadła filmowa wizja stworzona przez Waititiego. Książkowy Johannes okazał się zbyt wielkim zwyrodnialcem, którego nie potrafię zrozumieć i usprawiedliwić. Jako powieść psychologiczna Niebo na uwięzi spełnia swoje zadanie i pod tym względem mogę ją z czystym sumieniem polecić. W każdym innym aspekcie już tak chętna do rekomendacji nie będę... A szkoda. Potencjał był ogromny.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Christine Leunens
Ilość stron: 358
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 21.01.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Śledztwo sprzed lat, czyli ,,Kości nie kłamią" [PRZEDPREMIEROWO]

Śledztwo sprzed lat, czyli ,,Kości nie kłamią" [PRZEDPREMIEROWO]


     Zacznę od tego, iż prokurator Morgan Dane nie jest mi obca. Swego czasu miałam okazję recenzować pierwszą część opowiadającej o niej serii i przyznam, że wspominam ją dość pozytywnie. Tym razem zrobiłam niewielki przeskok i sięgnęłam od razu po trzeci tom, mając nadzieję, że odnajdę się w fabule, nie znając jej poprzedniczki. Jak się po kilku stronach okazało, na szczęście nie miałam z tym żadnego problemu. I bardzo dobrze, gdyż wizja powrotu do Scarlet Falls wydawała mi się niezwykle intrygująca. Zwłaszcza, że przy okazji odwiedziłabym wtedy znanych i polubionych przeze mnie kilka miesięcy temu bohaterów... Czy jednak ostatecznie było aż tak miło, jak się na pierwszy rzut oka zapowiadało? Cóż, najwidoczniej nie wszystkie znajomości potrafią przetrwać próbę czasu. A szkoda, bo mogło być naprawdę pięknie...

     Pewnego dnia z Grey Lake wyłowiony został samochód należący do zaginionego przed laty Victora Krugera. Partner Morgan Dane, detektyw Lance Kruger od zawsze starał się rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia swojego ojca, dlatego też to wydarzenie stanowi przełomowy moment w jego życiu. Dotychczasowy światopogląd mężczyzny oraz spojrzenie na własnego rodzica niszczy jednak jeden szczegół - w bagażniku odnaleziony zostaje szkielet kobiety. Jaki związek miał z nią Victor Kruger? Czy została ona przez niego zamordowana? Odkrycie prawdy nie należy do najprostszych, zwłaszcza, że jest w mieście osoba, która jest w stanie zrobić wszystko, by rozwiązanie zagadki nigdy nie ujrzało światła dziennego... Tymczasem Morgan stara się połączyć rodzicielstwo ze skomplikowanym śledztwem prowadzonym przez jej ukochanego.
     Naprawdę cieszyłam się, gdy zrozumiałam, że w tym tomie być może doczekam się rozwiązania wątku zaginięcia ojca Lance'a. W pierwszym tomie bardzo polubiłam młodego Krugera i przez cały czas kibicowałam mu, gdy poszukiwał odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Mój zapał niestety jednak minął dość szybko... Niestety tym razem wątek romantyczny oraz obyczajowy zdecydowanie spowalnia akcję, która zresztą sama w sobie nie należy do zbyt szybkich. Choć bardzo lubię powolne oraz spokojnie rozwijające się fabuły, tym razem coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Klimat najzwyczajniej w świecie był nijaki, a główna zbrodnia zaczęła wywoływać emocje dopiero zaraz pod koniec książki. Perypetie Morgan oraz jej dzieci być może były urocze, jednak nie wnosiły niczego nowego do historii.

- Kocham cię. Serce i duszę. Ciało i ducha. Może to głupi frazes, ale naprawdę czuję, że mnie dopełniasz.

      Postacie to najsilniejsza część książki. Choć momentami wciąż czułam, że ich problemy są odrobinę przerysowane i nierealne, nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo. Z całego serca im kibicowałam i miałam nadzieję, że wszystko potoczy się w ich życiach dobrze. Poruszał mnie martwiący się o swoją chorą matkę Lance, a także opiekujący się wszystkimi detektyw Sharp. Każdy z bohaterów ma swój własny, być może aż nazbyt wielki, bagaż emocjonalny, z którym musi sobie na każdym kroku radzić. Kości nie kłamią to  pełen zagadek kryminał, jednak protagoniści dodają historii odrobinę domowego ciepła. Książka jest zadziwiająco lekka, a styl autorki powoduje, że czyta się ją wręcz błyskawicznie. Klimat nie należy do najcięższych, przez co trzeci tom serii o Morgan Dane może być dość przyjemną odskocznią od bardziej wymagających historii.

    Kości nie kłamią to książka dobra, w której zabrakło mi po prostu czegoś wyróżniłoby ją od innych, niezbyt ambitnych kryminałów, które czyta się głównie dla rozrywki. Jest to historia ciekawa, posiadająca wiele interesujących bohaterów, jednak najzwyczajniej w świecie nie należy do najlepszych. Moim zdaniem była ona po prostu zbyt nijaka, choć momentami faktycznie potrafiła wzruszyć i zaciekawić. Dla każdego fana lekkich historii kryminalnych połączonych z romansem i obyczajówką jest to tytuł, który warto poznać.  Scarlet Falls to naprawdę intrygujące miejsce, które skrywa w sobie jeszcze wiele innych tajemnic... Ja sama nie powiedziałam jeszcze serii nie. Naprawdę polubiłam się z tym nietypowym trio.

Wydawnictwo: Editio
Autor: Melinda Leigh
Ilość stron: 320
Cena okładkowa: 39,90 zł
Premiera: 25.02.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Editio
Zbrodnia z przeszłości, czyli ,,Ślad" [PRZEDPREMIEROWO]

Zbrodnia z przeszłości, czyli ,,Ślad" [PRZEDPREMIEROWO]


     Bardzo lubię kryminały osadzone w polskich realiach. Głównie dlatego, że mają one ciekawy, a także (że tak to ujmę) dość swojski klimat. A już najbardziej podoba mi się, gdy historie od razu zainteresują mnie swoim pomysłem na fabułę oraz bohaterami. Nie ukrywam, że co do Śladu Przemysława Żarskiego miałam przeróżne oczekiwania, jednak szczególnie liczyłam na to, że będzie to książka intrygująca i trzymająca w napięciu, tak jak na kryminał z elementami thrillera przystało. Jak ostatecznie wyszło? Czy autor sprostał moim wewnętrznym wymaganiom? Cóż, mogę szczerze powiedzieć, że z niecierpliwością oczekuję kolejnych tomów opowiadających o Robercie Krefcie oraz jego ekipie. Bo wszystko wskazuje na to, że będzie to kolejna bardzo dobra seria kryminalna.

    Rok 1993. Studniówkowa noc. W nietypowych okolicznościach ginie Sylwia Nowicka - nastolatka, która po kłótni po kłótni z chłopakiem wraca na pieszo do domu, a następnie wręcz rozpływa się w powietrzu i nikomu nie udaje się jej odnaleźć. Teoria o porwaniu przestaje jednak od razu być uważana wiarygodną, gdy do rodziców dziewczyny dociera napisany przez nią list pożegnalny, w którym tłumaczy, że uciekła. Jak się jednak po dwudziestu pięciu latach okazało, nie wszystko jest takie proste, na jakie z początku wyglądało. W jednym z mieszkań odnaleziona zostaje kaseta VHS, na której znajduje się nagranie z morderstwa młodej dziewczyny. Nigdzie nie ma jej ciała, a ustalenie tożsamości mordercy nie należy do prostych. To własnie tą nietypową zbrodnią z przeszłości zajmuje się komisarz Robert Kreft, a także reszta jego zespołu. Starają się oni zrozumieć, dlaczego ta zbrodnia ujawniła się dopiero po tak długim czasie.
      Ślad jest tak naprawdę opowieścią o wielu przeróżnych osobach oraz ich własnych problemach. Klimat powieści jest raczej dość ciężki, jednak mnie to akurat przypadło do gustu. Nie wszystko w tym świecie jest czarno-białe, a demony przeszłości dają o sobie znać na każdym kroku. Bardzo dobrze to współgra z lekkim, pełnym dodających uroku opisów i obrazowych porównań stylem Przemysława Żarskiego. W książce nie brakuje również wątków obyczajowych, pozwalających poznać każdego z bohaterów  od zupełnie innej strony. Nie ukrywam, że mnie te epizody bardzo przypadły do gustu, ponieważ wręcz uwielbiam obserwować życie prywatne polubionych przeze mnie w książce postaci. A już szczególnie w kryminałach tego typu. Z początku być może trudno przywyknąć do obecności tak wielu bohaterów, jednak z biegiem czasu przestaje to przeszkadzać i śledzenie ich losów staje się przyjemnością. 

Głupotą nie jest popełnianie błędów, tylko uparte w nich trwanie.

      To właśnie bohaterowie są jednym z największych plusów historii. Do gustu szczególnie przypadł mi wytatuowany, zakochany w komiksach i horrorach, jednak zarazem ułożony i pozbawiony nałogów Robert Kreft, który stara się pogodzić ze stratą i traumą z czasów młodości. Prawdę mówiąc, policjant z ciężką przeszłością to jeden z moich ulubionych typów protagonistów w kryminałach, dlatego od razu skradł on moje czytelnicze serce i mam nadzieję, że w kolejnych tomach dowiem się o nim jeszcze wielu ciekawych rzeczy. Zwłaszcza, że pełne zaskakujących zwrotów akcji zakończenie pozostawia wiele miejsca do dopowiadania nowych informacji...

     Ślad to bardzo ciekawy i zgrabnie napisany kryminał, który zdecydowanie warto jest mieć w tym roku na uwadze. Każdy fan tych cięższych i poruszających wątki zahaczające o obyczajowe powinien być zadowolony z tego, co stworzył w swojej książce Przemysław Żarski. Bohaterowie są intrygujący i przemyślani, a fabuła wciąga. Być może zdarzają się wolniejsze i odrobinę nużące fragmenty, jednak i tak jest to historia w całokształcie bardzo dobra. Z całego serca polecam.

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Autor: Przemysław Żarski
Ilość stron: 512
Cena okładkowa: 36,90 zł
Premiera: 12.02.2020


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona


Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger