Moje 5 ulubionych lektur z podstawówki



Nie oszukujmy się - mało komu chce czytać się lektury szkolne. Są jednak takie, które potrafią przyciągnąć do siebie nawet największych przeciwników książek. Zachęcić potrafią między innymi kolorowymi i ciekawymi okładkami, czy też po prostu opisem znajdującym się na nich. W tym poście mam zamiar przedstawić wam kilka tytułów, które - pomimo tego, że były obowiązkowymi lekturami szkolnymi - niemiłosiernie mnie wciągnęły. Warto również dodać, że czytałam każdą lekturę, jaką mieliśmy zadaną (no... prawie każdą).




5. Mark Twain - Przygody Tomka Sawyera, wydawnictwo IBIS.


Odkąd tylko dostałam tę książkę jako nagrodę w trzeciej klasie, sądziłam, że nigdy się za nią nie zabiorę. Wielokrotnie słyszałam pozytywne opinie o tej książce, lecz wcześniej strasznie mnie to denerwowało. Uparcie trwałam w tym, że tej książki nie przeczytam. Chcąc nie chcąc, została moją lekturą i dopiero wtedy postanowiłam wyciągnąć ją z szafki. Przygody Tomka Sawyera nie były być może uwielbiane przez moją klasę, jednak ja uważam, że jest to jedna z lepszych lektur, jakie miałam w podstawówce. Była ciekawa i zabawna (a przynajmniej tak ją zapamiętałam.) Muszę przyznać innym rację -  naprawdę warto było się przełamać i zabrać w za czytanie.

4Roman Pisarski - O psie, który jeździł koleją, wydawnictwo Sara


Pamiętam, że była to jedyna lektura, przy której naprawdę chciało mi się płakać, chociaż nie pamiętam nawet, czy naprawdę się rozpłakałam. Krótko mówiąc - zakończenie mnie strasznie zasmuciło i nigdy nie spodziewałam się, że historia bohaterskiego psa może się w taki sposób zakończyć (no ale hej, byłam jedynie dzieckiem!)
Książkę wspominam bardzo dobrze, zwłaszcza, że w tamtym czasie uwielbiałam słuchać i czytać o historiach i przygodach zwierzątek (zwłaszcza psów). Nic nie zmieni jednak tego ogromnego rozczarowania i smutku towarzyszącego mi, gdy tylko skończyłam czytać. Teraz, po tylu latach, przygody psa jeżdżącego koleją kojarzą mi się z historią psa Hachiko. Czy to źle? Ależ oczywiście, że nie! Przygoda Hachiko wzrusza w tym samym stopniu, co przygoda Lampo. Uważam także, że książkę Romana Pisarskiego warto jest przeczytać - nieważne w jakim wieku się jest. 

3. Kornel Makuszyński - Szatan z siódmej klasy, wydawnictwo Nasza Księgarnia


Będę szczera - do przeczytania książki zachęciła mnie głównie okładka, a sama opowieść nie wydawała mi się zbytnio ciekawa. Ba, na początku wręcz mnie nudziła (normalka, mam tak z prawie każdą lekturą). Poczułam wtedy lekkie rozczarowanie, gdyż po tak ciekawej i młodzieżowej okładce spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Wielką fanką kryminałów być może wtedy nie byłam, jednak w fabułę stopniowo zaczynałam się wciągać. Główny bohater od razu przypadł mi do gustu swoim sprytem, i inteligencją, a historia zaczynała się - na szczęście - rozwijać. Książka spodobała mi się (niestety dopiero pod koniec) tak bardzo, że potem nawet napisałam opowiadanie o zupełnie nowej przygodzie Adasia (ah te zadania domowe dla chętnych w szóstej klasie). Byłam jedną z nielicznych osób, które ,,Szatana" wspominają dosyć dobrze. A szkoda - historia była naprawdę ciekawa i przemyślana.

2. C.S Lewis - Lew, czarownica i stara szafa, wydawnictwo Media Rodzina


Oh, Narnia. Pamiętam swoją żałosną próbę przeczytania całego cyklu, kończąc jedynie na ,,Podróży Wędrowca do Świtu". Zachęciła mnie do tej próby właśnie ta książka - pierwsza część. Będę musiała zabrać się za Narnię jeszcze raz, bo to chyba właśnie wtedy, po skończeniu lektury, zaczęłam coraz bardziej lubić gatunek fantasy.
Postacią, która najbardziej przypadła mi do gustu był Aslan -stworzyciel całej krainy. Wydaje mi się, że Narnia to była jedna z niewielu lektur, które wciągnęły mnie od samego początku i które przeczytałam w dość krótkim czasie. Była to zdecydowanie najciekawsza książka, kojarząca mi się z podstawówką, a po kilku latach wciąż bardzo dobrze ją wspominam (i wspominać jeszcze długo będę). Jest to typ powieści, który przyciąga do siebie nie tylko fanów fantastyki, a także za każdym przeczytaniem jest równie dobry.


1. Irena Jurgielewiczowa - Ten Obcy, wydawnictwo Nasza Księgarnia

Jest to zdecydowanie moja ulubiona lektura z podstawówki. Od razu pokochałam wszystkich bohaterów (nie oszukujmy się, zwłaszcza Zenka) i historię przedstawioną w książce. Bardzo podobała mi się również przepiękna okładka, która od razu zachęciła mnie do sięgnięcia po ten tytuł. W mojej klasie było pełno osób, które przeczytały w swojej "karierze" jedynie jedną lekturę - właśnie Tego obcego (potem nawet założyliśmy fanklub Zenka, o mój Boże). Na pewno jeszcze kiedyś po nią sięgnę, głównie ze względu na moje wspomnienia i opinię na jej temat. Bardzo podobały mi się perypetie piątki przyjaciół, a także wątek romantyczny wpleciony w ich przygody. Nie była to długa książka, a czytanie nie zajęło mi być może dużo czasu, jednak ogromnym plusem jest to, że wciąga i potrafi wywołać wiele emocji (przynajmniej ja tak miałam - szczególnie przy zakończeniu). Tego obcego polecam każdemu, kto lubi proste historie, bo książka Ireny Jurgielewiczowej właśnie taka jest - lekka, przyjemna i wciągająca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger