Czas na kosmos, czyli ,,Mass Effect Andromeda: Inicjacja"


    Przyznam się od razu, wielką fanką serii gier Mass Effect nigdy nie byłam. Zaczęłam swego czasu grać w drugą część, jednak jakoś nigdy nie potrafiłam jej skończyć. Postanowiłam jednak się przełamać i sięgnąć po książkę, gdyż opis jej fabuły mnie dość zaciekawił... Cóż, spodziewałam się czegoś odrobinę lepszego. A może była to po prostu wina wcześniejszego niezaznajomienia z grą?
   
    Nikt już od dawna nie uważa naszej planety za najważniejszy punkt we wszechświecie. Ludzie odkrywają zupełnie nowe miejsca, rasy i kultury...
  Porucznik Cora Harper, podczas swojej służby w armii Przymierza, zostaje wysłana na szkolenie do asari, a następnie przydzielona do Córek Talein, gdzie rozwija swoje talenty biotyczne i uczy się, jak być bezwzględną i niebezpieczną łowczynią. Pewnego razu wraca na Ziemię i postanawia dołączyć do Inicjatywy Andromeda jako zastępca Aleca Rydera. Ma za zadanie dowodzić misją, podczas której sto tysięcy kolonistów zostanie wysłane w sześćset letnią podróż w nieznane. Swoje umiejętności może bardzo szybko przetestować, gdy pewne tajne i niezwykle ważne dane zostają Inicjatywie wykradzione, a Cora będzie musiała je odzyskać. Nic nie jest jednak tak łatwe, jak się na pierwszy rzut oka wydaje...
   Książka z początku wydawała się być bardzo interesująca i byłam niezwykle ciekawa, co czeka mnie dalej. Zawsze bardzo lubiłam science-fiction, a tytułu osadzonego w takim świecie jeszcze nie czytałam! Wszystko zaczęło się jednak psuć, im dalej brnęłam... Po jakimś czasie zaczęłam się najzwyczajniej w świecie nudzić. Bohaterowie byli odrobinę nijacy, a sama akcja działa się wręcz za szybko. Rozumiem, że w grze by takie tempo na pewno przeszło, no ale jednak to jest mimo wszystko książka!

 

- No naprawdę, Alec. Nawet Einstein dawał radę kąpać się codziennie - powtarzała.
- Brud buduje charakter - odpowiadał. Tak naprawdę nie potępiał kąpieli. Po prostu czasami potrzebował dodatkowego bodźca, żeby przerwać pracę i skupić się na podstawowych czynnościach.

    Sądzę, że naprawdę warto jest znać w jakimkolwiek stopniu grę, nim zabierzemy się za lekturę. Na szczęście jednak również osoby z tym cyklem niezaznajomione mogą cieszyć się książką. Wszystko zostało napisane w sposób zrozumiały i przystępny. Coś jak recenzowane przeze mnie niegdyś World of Warcraft: Cisza przed burzą, które bardzo mi się podobało.W Inicjacji nie spotkamy niestety ani jednego opisu postaci, przez co naprawdę trudno jest sobie wyobrazić, jak mogliby wyglądać bohaterowie. No ale czego się spodziewać? Jest to przecież prequel gry komputerowej i każdy znający świat Mass Effect dobrze te postacie kojarzy. Mimo wszystko, nie jest to książka zła i powinna spodobać się każdemu fanowi takich kosmicznych klimatów. Ja niestety zamieniłam się potem w psa Pawłowa, który na sam widok okładki od razu czuł znużenie i zmęczenie. Aż żałuję, ponieważ wiem, że seria ta jest naprawdę interesująca i ciekawa! Kto wie, może wrócę do tej książki, gdy przejdę którąś z części? To nie jest taki zły pomysł...

   Reasumując, Mass Effect Andromeda: Inicjacja to książka dobra, lecz nie wybitna. Powinna przypaść do gustu każdemu fanowi tego uniwersum oraz osobom uwielbiającym operę kosmiczną. Jest to naprawdę lekka i krótka opowieść, która po prostu ma kilka swoich wad. Zachęcam do samodzielnego sięgnięcia po ten tytuł i zdecydowania, czy uniwersum Mass Effect to coś, co  przypadnie wam do gustu. Ja osobiście niczego nie oczekiwałam i w sumie niezbyt się zawiodłam.


Wydawnictwo: Insignis
Autor(zy): Nora K. Jemisin, Mac Walters
Ilość stron: 300
Cena okładkowa: 39,99 zł
Premiera: 13.10.2018

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Insignis

2 komentarze:

  1. Nie jestem fanką tego gatunku. Może się kiedyś przekonam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka raczej nie jest dla mnie. Jeszcze nigdy nie słyszałam o tej grze i nie ciągnie mnie ani do niej, ani do książki.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger