Jak McCarthy do klasyków postapo dołączył? Słów kilka o ,,Drodze"
Niewątpliwie ciężko jest we współczesnym świecie znaleźć książki, które będą zarówno przyjemne w odbiorze, jak i wartościowe. Wszechobecny dostęp do literatury spowodował, że rynek wydawniczy został wręcz zalany historiami prostymi oraz niewymagającymi. Czy istnieje w ogóle cień szansy, by odnaleźć książkę, która będzie się spomiędzy nieskomplikowanej literatury popularnej wyróżniać? Oczywiście, że tak. Są bowiem autorzy, którzy starają się tworzyć opowieści ukazujące otaczający nas świat w zupełnie inny sposób. Są to historie, które poruszają swoim przesłaniem, przystępnym i nieskomplikowanym stylem oraz zapadającymi w pamięć bohaterami. Właśnie na te cechy ja (jak i wielu innych czytelników) zwracam największą uwagę. Wśród ogromu jednakowych i pisanych jakby na kolanie historii – czy to kryminałów, czy to też erotyków/romansów – powiew świeżości jest czymś jak najbardziej potrzebnym. A już szczególnie taki, który przyniesie czytelnikom historię niekonwencjonalną oraz jedyną w swoim rodzaju (a przynajmniej na pierwszy rzut oka, bowiem podobne motywy pojawiały się w literaturze już niejednokrotnie, a żadna książka nie jest w stu procentach oryginalna). Wszystkie moje wymagania zostały spełnione przez jednego współczesnego amerykańskiego autora, którego książka stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych tytułów literatury postapo – tuż obok Bastionu Stephena Kinga, Pikniku na skraju drogi braci Strugackich oraz (chociaż powstałej kilka lat później) trylogii Metro Głuchowskiego.
W
2006 roku Cormac McCarthy wydał Drogę –
swoje późniejsze opus magnum, opowieść o postapokaliptycznym świecie, w którym ludzkość
została zniszczona przez bliżej nieokreślony kataklizm, a osoby, które jakimś
cudem go przeżyły, muszą teraz walczyć o przetrwanie w bardzo trudnych, wręcz
nieludzkich warunkach. Historia w głównej mierze skupia się jednak na dwójce
bohaterów – synu oraz jego ojcu. Przemierzają oni wyniszczoną apokalipsą
krainę, poszukując sposobu na przeżycie.
Doceniam
literaturę fantastycznonaukową za to, że ukazuje scenariusze niejednokrotnie
bardzo prawdopodobne. Najbardziej porusza mnie jednak jeden z jej podgatunków –
właśnie wspomniana wcześniej postapokalipsa. Ukazuje on świat po (najczęściej
nuklearnej) katastrofie. Świat, gdzie człowiek
utracił swoją moc panowania nad planetą - gdzie jest skazany na ciężką
pogodę i niebezpieczne zwierzęta, wręcz potwory powstałe na skutek mutacji.
Choć z pozoru takie wizje są daleko odbiegające od rzeczywistości, wcale tak
nie jest. McCarthy w Drodze przedstawił
świat zniszczony przez drugiego człowieka. Bo czy już teraz nie zmagamy się z
wojnami, głodem i cierpieniem? Ogromne i brutalne wojny światowe co prawda są
już dla nas przeszłością, jednak wciąż są kraje dotknięte wojnami domowymi i
kryzysami. Nie mówi się o tym głośno, ponieważ nie odczuwa się potrzeby, by
ingerować w sprawy innych krajów. W wielu biedniejszych rejonach świata widoki
mogą być łudząco podobne do tych opisanych przez McCarthy’ego na kartach
powieści. A przecież jest to dzieło fantastyczne, nierealne, ukazujące tylko i
wyłącznie fikcję… Chociaż po dłuższej refleksji mogą pojawić się swego rodzaju
wątpliwości co do tego, czy postapokalipsa jest tak odległa od naszej
codzienności. Szczególnie przez konflikty zbrojne oraz rozwój broni nuklearnej.
Mimo wszystko,
Droga to tak naprawdę historia
opowiadająca o głębokiej relacji ojca z dzieckiem. Książka ukazuje ogromne
uczucie i zaufanie, jakim dwoje bohaterów darzy siebie nawzajem. Jest to
opowieść zarówno o poświęceniu na rzecz drugiej osoby, jak i sile
rodzicielskiej miłości, potrafiącej przetrwać nawet w najtrudniejszych
warunkach. Można ją odczytywać w znaczeniu dosłownym - jako historię o bliżej
nieokreślonej przyszłości zniszczonej przez wiele czynników, lub jako opowieść
o tym, co już teraz jest w naszym świecie obecne. McCarthy napisał bohaterów z
głębią psychologiczną, postacie niewątpliwie wiarygodne i mogłyby zostać
spotkane przez czytelnika w prawdziwym życiu. Ich losy poruszają i ukazują, co
jest w stanie zrobić człowiek, który martwi się o życie bliskich mu osób.
Ojciec z każdą napotkaną przez nich po drodze osobą zaczyna być coraz bardziej
przerażony degeneracją i powolnym upadkiem człowieczeństwa. Zupełnym
przeciwieństwem jest jego syn, który nieustannie trwa przy iskierce nadziei i każde
ze spotkań utwierdza go w przekonaniu, że mimo wszystko nie jest aż tak źle.
Pragnie pomagać każdej napotkanej osobie (nawet jeśli już martwej) i ma w sobie
ogromne pokłady empatii. To właśnie dziecko jest powodem, dla którego chory
ojciec jeszcze trzyma się życia. Uważa,
że jego misją jest zapewnienie mu bezpieczeństwa i warunków tak dobrych, jak
tylko można w tych ciężkich czasach osiągnąć. Przy tym pragnie go nauczyć jak
najwięcej o otaczającym ich świecie, nawet jeśli jest to dla ojca znającego dawny
wygląd rzeczywistości bardzo ciężkim doświadczeniem.
Użyty
przez autora styl powoduje, że całokształt historii wydaje się przez to zimny i
dosadny, jednak ostatecznie idealnie współgra to z wizją przedstawioną przez
McCarthy’ego. Lektura mimo wszystko do najprostszych nie należy - głównie ze
względu na emocje, które pojawiają się podczas czytania. Chociaż styl nie jest
szczególnie skomplikowany, klimat powieści sam w sobie może okazać się zbyt
przygnębiający, by książkę w całości przeczytać od razu. Zdania są krótkie,
suche, brak w nich patosu i niepotrzebnych ozdobników. Również dialogi są
wplecione jakoby w środek historii, nie są zapisane od myślników, a także
brakuje w nich nakierowania na emocje odczuwane przez bohaterów. Pozostawia to
miejsce do własnej interpretacji, nawet jeśli bezuczuciowość narracji jedynie
pogłębia wszechobecną i przygnebiającą atmosferę stworzoną przez autora. Bowiem
świat w Drodze jest cichy i pusty, a
przez to zarazem na swój sposób spokojny. Ludzie zdążyli pogodzić się ze swoim
losem, nawet jeśli nieustannie starają się pokonać każdą z kolejnych przeszkód.
Wiedzą, że nie ma dla nich nadziei, jednak starają się żyć jak najbardziej
normalnie. Nawet jeśli z niektórych w tej ciężkiej sytuacji powoli zaczyna
znikać całe człowieczeństwo.
Swoją
wersję Drogi starał się stworzyć
Peter Heller w Gwiazdozbiorze psa.
Niestety na chęciach - oraz nawiązaniem do ów tytułu na okładce polskiego
wydania- się skończyło, bowiem nieco bardziej współczesna (wydana w 2012 roku)
wizja nie przemawiała do czytelników w tak ogromnym stopniu, jak ta ukazana
przez McCarthy’ego. Peter Heller stworzył bohatera podróżującego z psem -
zamiast dzieckiem - po świecie wyniszczonym przez epidemię grypy. Niestety
jednak im dalej w las, tym zaczyna robić się coraz gorzej. To, co w Drodze szokowało i poruszało, w Gwiazdozbiorze psa okazywało się nużące i przesadzone. Motywacje bohatera
(poszukiwanie miłości) w starciu z McCarthym również wydają się zadziwiająco
się płytkie. Brak w tym większej głębi. Ciężko przywiązać się do protagonisty. Było
to spowodowane faktem, iż styl autora okazał się o wiele gorszy (pomimo
podobnej obojętności w słowach narratora), a celowy brak interpunkcji drażnił
podczas pierwszego zetknięcia z tymże tytułem. Mimo, iż Heller poruszał w
swojej powieści ważne tematy, zetknięcie z Drogą
zdecydowanie obniża jej rangę. Podejrzewam, że gdyby Gwiazdozbiór psa został napisany nieco sprawniej, wspominałabym go
o wiele lepiej. Tak się niestety nie stało.
Kreacja świata, ukazanie problematyki, wiarygodni bohaterowie, a także prosty, jednak idealnie dopasowany do historii styl to czynniki, które spowodowały, że o Drodze nie da się zapomnieć. To ciekawe spojrzenie na powieść o wędrówce przez wyniszczony świat. Miejsce, które może okazać się za kilka, kilkanaście lat naszą rzeczywistością. McCarthy ukazuje, co może nas czekać, jeśli nie zaczniemy dbać o Ziemię, a także siebie nawzajem. Pokazanie kontrastu między sceptycznym, zamkniętym w sobie ojcem oraz ufnym, empatycznym synem pokazuje, że pomimo wielu znaczących różnic i tak można darzyć siebie ogromnym uczuciem. Autor zmusza też do refleksji nad otaczającym nas światem, co powoduje, że zaczynamy cieszyć się z tego, co mamy na co dzień. Pomimo swojej niewielkiej objętości całość wywołuje ogromne emocje i porusza. Nic więc dziwnego, że Droga prędko stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych powieści postapokaliptycznych. Nie jest ona bowiem wyłącznie rozrywkowa, nie doświadczy się w niej sensacyjnych scen rodem z filmów z serii Mad Max (nawet jeśli sceneria i estetyka ów podgatunku niejednokrotnie wydają się bardzo podobne). To powolna opowieść o ogromnym uczuciu oraz wielkiej woli przetrwania, ukazująca zarazem otaczający nas świat pod przykrywką stricte rozrywkowego i prostego w odbiorze postapo.
Chciałabym zapoznać się z tą książką.
OdpowiedzUsuńPolecam, to naprawdę ciekawa lektura :)
Usuń