Jak to z tymi twórcami sci-fi jest?




    Czasami podczas przeglądania plików w komputerze, człowiek dokonuje naprawdę ciekawych odkryć. Odnajduje teksty pisane na lekcje, do szuflady lub też na różne konkursy. A że nie zawsze się te konkursy wygrywa, cóż później zrobić z tekstami, które na nie wpłynęły? Raczej niewiele, ale czasem warto dać im drugie życie, wrzucając je do Internetu (zwłaszcza, jeśli jakimś cudem przy okazji pasują do tematyki prowadzonego przez Ciebie bloga...). Nie ukrywam, że za ten wpis punktów zbyt wielu nie uzyskałam, jednak i tak usłyszałam kilka motywujących pochwał, skłaniających mnie do tego, by go tutaj opublikować. Tekst może prosty, skrótowy (czasu na jego napisanie nie było niestety zbyt wiele, a i researchu w trakcie nie można było zrobić), ale i tak uważam, że zawarłam w nim kilka dość ciekawych spostrzeżeń. Zwłaszcza, gdy jest się fanem klimatu fantastyki naukowej. Tak więc zapraszam do lektury i ewentualnego wchodzenia w polemikę!






Autor utworów Science-fiction – popularyzator wiedzy czy wizjoner?

            Wizja nieznanej przyszłości często wydaje się pisarzom bardzo atrakcyjna. Science-fiction jest gatunkiem, który powstał dzięki osobom ciekawym tego, co nas tak naprawdę za bliżej nieokreślony czas czeka. Chociaż autorzy specjalizujący się w tymże gatunku niejednokrotnie traktowani byli z pobłażaniem i swego rodzaju litością ze strony innych twórców, udało im się pokazać, że ich pomysły na fabułę lub przedstawienie przyszłości bardzo często okazują się wręcz prorocze - co jednak nie zawsze jest przez ukazywane wizje rzeczą dla nas pozytywną. Z biegiem czasu zaczęto doceniać ich wkład w rozwój nauki i kultury, co widać nawet obecnie (bowiem Rok 2021 został ogłoszony Rokiem Stanisława Lema). Kim jednak tak naprawdę byli twórcy tak fantastyki naukowej? Popularyzatorami wiedzy, a może proroczymi wizjonerami? A to już kwestia sporna i można by o niej naprawdę wiele powiedzieć. Szczególnie, że wielu z autorów niejednokrotnie okazywało się personami ekscentrycznymi i trudnymi do zrozumienia. 

            Stanisław Lem to postać barwna. Pisarz, który sławę i uznanie zyskał nie tylko w Polsce, ale i także na całym świecie. Za jego swoiste opus magnum niewątpliwie uznaje się Solaris, czyli opowieść o Krisie Kelvinie, który dociera na tytułową Solaris - nietypową planetę z dwoma słońcami i oceanem, który zdaje się żyć własnym życiem. Książka w głównej mierze porusza tematykę prób porozumiewania się z obcą cywilizacją, chociaż jest zarazem filozoficznym rozważaniem na temat natury człowieka oraz tego, co tak naprawdę jest w jego w życiu najważniejsze. Lem stworzył barwną historię, w której jednocześnie pokazał czytelnikowi naukową stronę swojej osobowości, zawierając w Solaris wiele opisów dotyczących rozwoju i procesów odkrywania planety, a także działające na wyobraźnie fragmenty o jej nietypowej przyrodzie. Jest to połączenie literatury popularnej - można by nawet rzec, że swego rodzaju space opery - z pełną specjalistycznych pojęć powieścią dla ambitnego i zarazem zafascynowanego nieco bardziej naukową stroną podróży międzyplanetarnych czytelnika.


            Niektóre z pomysłów Stanisława Lema okazywały się po niedługim czasie wręcz prorocze. W Powrocie z gwiazd pojawiło się urządzenie, dzięki któremu możliwe było czytanie książek bez konieczności zabierania ich wszędzie ze sobą. Jakiś czas później powstały… czytniki e-booków. W Internecie krąży nawet zdjęcie, na którym fragment opisujący działanie ów urządzenia jest wyświetlany na właśnie tego typu czytniku. W swoich publikacjach Lemowi udało się również przewidzieć naszą obecną pandemię (co jest jednak niestety nieco mniej spektakularne, bowiem pojawianie się groźnych wirusów jest bardzo częstym motywem wykorzystywanym wśród twórców literatury fantastycznonaukowej - a już zwłaszcza przez tych specjalizujących się w podgatunku postapokaliptycznym). Mimo wszystko, Lema można uznać zarówno za popularyzatora nauki, jak i wizjonera. Tworzył fascynujące opowieści, często przystępne dla wszystkich czytelników (jego styl był zadziwiająco lekki, często używał pierwszoosobowej narracji - dodatkowo sam narrator okazywał się postacią, z którą łatwo można się zidentyfikować - a język używany do opisywania skomplikowanych naukowych fragmentów nie był szczególnie trudny w zrozumieniu), jednocześnie w tychże historiach zawierał pomysły, które kilka lat później stawały się prawdą. Zachęcał do zagłębiania się w naukę również osoby młodsze - Bajki robotów bardzo często są lekturą w szkole podstawowej, a łatwość ich odbioru pozwala na zagłębianie się w opowiadania nawet osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z czytaniem. To właśnie nietypowe i innowacyjne podejście do nauki oraz przystępność spowodowały, że twórczość Lema stała się na całym świecie tak bardzo rozpoznawalna.


Wspomniane zdjęcie

            Za Lemem z początku nie przepadał amerykański autor literatury science-fiction, Phillip K. Dick, uznający Polskiego pisarza za posługującego się pseudonimem działacza komunistycznego. Jego zdaniem Stanisław Lem nie istniał, a osoba kryjąca się za tym imieniem i nazwiskiem miała działać niekorzyść kraju, wydając swoje książki na rynku amerykańskim. Przy okazji Lem miał rzekomo przekazywać w nich radziecką propagandę. Rozsierdzony Dick zgłosił sprawę do FBI, lecz cała sytuacja ostatecznie zakończyła się na samych pomówieniach. Najbardziej fascynuje jednak fakt, że wydawanie książek w innym języku potrafi być powodem do tak poważnych sprzeczek między pisarzami... 

            Mimo wszystko ciężko jest nie przyznać, że Phillip K. Dick był pisarzem wybitnym. Jego dość cyberpunkowa książka Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? (znana szerzej - po premierze filmu z Harrisonem Fordem - jako Blade Runner) idealnie ukazuje strach przed przyszłością oraz niebezpieczeństwa płynące z powolnego zaniku człowieczeństwa. Dick wykreował postać Ricka Deckarda, łowcy androidów, który musi wytropić i pozbyć się robotów zachowaniem i wyglądem przypominających ludzi. Jednak z każdym kolejnym napotkanym robotem dostrzec można w Deckardzie zmianę. Zaczyna tracić swoje człowieczeństwo, oddając się bezdusznej pracy, byle tylko zarobić i polepszyć swój status społeczny. Sam klimat książki jest ciężki, oschły i bezuczuciowy. Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? może się przez to wydawać toporne, lecz to dodaje temu brutalnemu światu swego rodzaju magii i staje się on dzięki temu prawdopodobny. Jest to bowiem rzeczywistość, gdzie ludzie są podzieleni. Świat, w którym dyskryminacja jest na porządku dziennym, a ludzie przestają być zdolni do samodzielnego odczuwania emocji i muszą się wspomagać przy pomocy specjalnych urządzeń. Gdyby się nad tym zastanowić, nasza współczesność potrafi być łudząco podobna. 

U Dicka ważne było ukazanie wizji przyszłości, lecz nie starał się tworzyć jej wyłącznie naukowo. Jest to historia skupiona na filozoficznym przesłaniu, bez rozbudowanych opisów przyrody i skomplikowanych technologii. Phillip K. Dick był wizjonerem ze swoim przesłaniem. Pokazywał świat z własnego punktu widzenia, a uzależnienie od narkotyków i pisanie pod ich wpływem skutkowało potęgowaniem specyficznych doznań, które odczuć można podczas lektury jego książek. Są to bowiem światy nietypowe, jednak zadziwiająco nam bliskie.

Kadr z filmu Blade Runner 2049 (2017)

            Za wizjonerów można uznać również twórców literatury antyutopijnej i dystopijnej - czyli kolejnych podgatunków science-fiction. Głównym celem tychże pisarzy, nie była popularyzacja nauki samej w sobie, a przedstawienie zagrożeń płynących z niewłaściwych zachowań. W swoich dziełach ukazywali świat zniszczony przez ludzi, ich złe wybory oraz totalitarną władzę. Bardzo często słyszy się we współczesnym świecie o George’u Orwellu i jego proroczej antyutopii Rok 1984. Głównym bohaterem jest mieszkający w Londynie Winston Smith, który na każdym kroku musi uważać na to, co robi i mówi, gdyż nad wszystkim władzę sprawuje Partia z Wielkim Bratem na czele. Człowiek nie ma prawa do własnego zdania, prawdziwa miłość przestała istnieć, a kraj, w którym mieszka protagonista - Oceania - nieustannie jest pogrążony w wojnie z wrogiem. Jest to niewątpliwie bardzo pesymistyczna wizja, jednak po lekturze czytelnik zaczyna postrzegać wiele spraw zupełnie inaczej. Orwell okazał się prorokiem, który przewidział wszechobecną inwigilację oraz agresywną rządową propagandę. Słychać z wielu stron głosy, że książki Orwella powinno się czytać, a nie wprowadzać w życie, jednak niektórych rzeczy najwidoczniej niestety nie da się uniknąć. Styl autora jedynie potęguje poczucie beznadziei i smutku. Jest suchy, prawie że bezuczuciowy. Orwell tworzy własny język, który nazywa nowomową. Powstał on tak, by ułatwić Partii manipulowanie ludźmi, a także wpływanie na ich, zresztą i tak w głównej mierze pochlebne totalitarnym rządom Partii, poglądy.
            

             Wiele antyutopii nie zyskało aż tak ogromnego rozgłosu, jak było w przypadku George’a Orwella, jednak ich twórcy i tak mogą zostać uznani za wizjonerów pragnących ostrzec nas przed przyszłością. Aldous Huxley oraz jego Nowy wspaniały świat, Ray Bradbury i 451 stopni Fahrenheita, a także nieco bardziej współczesna Margaret Atwood z Opowieścią podręcznej, a także jej kontynuacją - Testamentami. Nawet Stanisław Lem napisał swoją własną antyutopię, jaką jest Kongres futurologiczny.
            Współcześnie bardzo trudno jest stworzyć książkę w tym podgatunku bez nawiązania do tychże twórców i ich dzieł. Robb Hart w Magazynie zawarł dość obszerny fragment, w którym główny bohater przegląda książki w jego czasach zakazane. I jak się prędko okazuje, są to praktycznie wszystkie wymienione wcześniej tytuły. Ich największym zagrożeniem jest to, że czytelnik po ich lekturze zaczyna dostrzegać rzeczy wcześniej przez niego ignorowane. Widać, że twórcy niejednokrotnie mieli w swych rozważaniach rację i wizje codzienności w stworzonych przez nich światach stają się, niestety na naszą niekorzyść, rzeczywistością. 

Kadr z filmu 1984 (1984)

            Nawet współcześnie dostrzec można popularność literatury science-fiction, w tym takiej podobnej do dzieł Lema - dotyczącej podróży międzyplanetarnych. W literaturze popularnej jednym z najbardziej rozpoznawalnych przykładów jest Marsjanin Andy’ego Weira. Jest to powieść o astronaucie, który został sam na Marsie, gdy reszta załogi uznała go za zmarłego podczas ewakuacji. Gdy protagonista się budzi i dostrzega, że został kompletnie sam, od razu zaczyna próby nawiązania łączności z NASA, by wezwać do siebie pomoc. 

            Chociaż jest to książka niewątpliwie w głównej mierze rozrywkowa, pojawia się w niej wiele opisów związanych z nauką. Narracja pierwszoosobowa pozwala jakoby wejść w umysł bohatera, dzięki czemu czytelnik śledzi jego poczynania w walce o przeżycie na Czerwonej Planecie. Główny bohater, Mark Watney, opisuje, w jaki sposób naprawić łazik, jak sadzić ziemniaki na Marsie, by plony były jak najbardziej satysfakcjonujące, a także jak wygląda nawiązywanie łączności z Ziemią. Pomimo opisów potencjalnie wyglądających na nużące, historia jest napisana lekkim i przyjemnym stylem, a poczucie humoru narratora powoduje, że Marsjanin łączy, tak zwane, przyjemne z pożytecznym. Język jest łatwy, a opisy zrozumiałe, dlatego nikt nie powinien mieć problemów ze zrozumieniem nawet najbardziej zawiłych opisów.

     Dzięki tejże książce wiele młodszych osób zaczęło interesować się nauką oraz przedmiotami ścisłymi. Zafascynowanie książką w amerykańskich szkołach było tak duże, że Andy Weir opublikował nieco ugrzecznioną wersję, w której pozbył się wulgaryzmów, zostawiając resztę fabuły bez zmian. Jednak to, czy autor był wizjonerem, jest już jest tematem na bliżej nieokreśloną przyszłość. Osobowe misje na Marsa są dopiero w planach, dlatego też nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy ta dość hollywoodzka wizja okaże się prawdą. Trzeba jednak wierzyć, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, a miliony ludzi nie będą musiały śledzić, czy pozostawiony na Marsie astronauta bezpiecznie wróci ze swojej misji.

Marsjanin (2015)

Dla każdego pisarza ważne są zupełnie odmienne wartości. Nie można więc jednoznacznie określić, kim tak naprawdę jest typowy autor science-fiction. Jedni skupiają się na przekazywaniu naukowej wiedzy, drudzy zaś zdecydowanie bardziej wolą przepowiadać przyszłość i pokazywać to, co jest ich zdaniem bardzo możliwe do spełnienia - choć nie zawsze okazuje się to naukowo prawdopodobne. Podgatunków science-fiction jest naprawdę wiele - od podróży kosmicznych na nieznane planety zaczynając i na dystopiach oraz postapokaliptycznych wizjach zagłady ludzkości kończąc - dlatego główne tematy poruszane przez autorów mogą być naprawdę różnorodne. Mimo wszystko typowe science-fiction od razu kojarzy się z podróżami w kosmos, robotami, wielkimi i rozbudowanymi metropoliami oraz latającymi samochodami. W tym wszystkim są jednak rozważania na temat roli człowieka, jego przemiany oraz poczucia samotności w miastach pełnych ludzi (lub wręcz przeciwnie - na samotnych planetach i stacjach kosmicznych). Używany przez autorów język bywa suchy, specjalistyczny i nietypowy jednak bardzo często współgra to z prezentowanymi przez nich historiami. Zdarzają się też wyjątki, gdzie opowieść jest na tyle fascynująca, że i skomplikowane opisy wydają się czymś niezwykle łatwym i zadziwiająco przyjemnym - nawet dla największego laika. 

 Współcześnie literatura fantastycznonaukowa jest w głównej mierze nastawiona na aspekty czysto rozrywkowe, jednak wciąż powstają historie tworzone przez pisarzy pragnących coś swoimi opowieściami przekazać. Bo co z tego, że już teraz żyjemy w czasach, które przez ówczesnych autorów były uważane za niezwykle odległe i nieznane? Nic nie stoi na przeszkodzie, by dalej snuć wizje na temat tego, co jeszcze czeka ludzkość. A już szczególnie w tak trudnych dla nas czasach...

1 komentarz:

  1. Zupełnie nie czytam książkę z tego gatunku, więc się nie wypowiem.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger